***
Usiadła na parapecie w swoim pokoju patrzac przez okno na gromadzący się w ogrodzie tłum ludzi. Zaprosiła tylko parę zaufanych osób ze szkoły, ale jak to bywa nikt nie zrozumiał słowa ' poufna impreza' także była pewna że spotka uczniów całej szkoły. Prócz oczywiście stypendystów, bo ich się nie zapraszało.
Nie miała jeszcze ochoty schodzić na dół by ich powitać. Sprawdziła połączenia na nowym telefonie. Nikt nie dzwonił. Żałowała że zgubiła gdzieś starą komórkę. Przez to nie miała pewności czy jej cel , a był nim Xavier Saint, zjawi się na imprezie. Zostawiła co prawda informację o adresie i numerze telefonu Oliverowi , bratu chłopaka, ale to nie dawalo pewności. Oparła głowę o szybę. Musiał przyjsć. Dla niego się wystroiła w seksowną, czerwoną sukienkę z gorsetową górą i lekko rozłożystym dołem. Na nogach miała kremowe szpilki Loubotina. Całości dopełniała skromna , kremowa biżuteria. Włosy upięła w delikatny kok, ale wiele pasm kręconych włosów splywało po ramionach i plecach.
Spojrzała ostatni raz w lustro naprzeciw okna , przechylajac krytycznie głowkę na boki. Mogło być lepiej, ale nie chciało sie jej przeglądać szafy wielkości pokoju. Było tam za wiele ubrań, butów i gdyby tylko weszła , znów spędzilaby godzinę na samym spacerze wzdłuż wieszaków.
Przechodząc obok łóżka musnęla palcami jasnokremową narzutę.Jeśli dobrze pójdzie znajdzie się tutaj z Saintem. Uśmiechnęła się. Chciała tego nawet jeśli obiecała Vickowi że będzie mega grzeczna. On nie był. Także... dostanie za swoje. Przy drzwiach rzuciła ostatnie spojrzenie na wysprzątany pokój i opuściła go z gracją schodząc na dól.
Cieszyła się, że ojciec i macocha zaufali jej na tyle by wyjechać tego wieczoru do Bostonu na zjazd absolwentów ich uczelni. Pozwolili też na imprezę, jeśli obędzie się bez szkód przekraczających sto tysięcy dolarów. Nic straconego; nauczyła się organizować imprezy w plenerze co oznaczało że stado napalonych uczniaków nie wparuje nagle do środka rezydencji by znaleźć odpowiednie miejsce na wiadomo jakie czynności. Weszła do ogrodu tylnymi drzwiami , upewniajac się wcześniej że frontowe są zamknięte na pare zamków.
Część basenowa zapełniona już byla znanymi lub mniej ludźmi. Pili alkohol z plastykowych kubków, jedli chipsy z misek, rozmawiali albo tańczyli w rytm muzyki serwowanej przez paru kolegów ze starszych klas.
Dziewczyna oglądnęla się szukając kogokolwiek znajomego. Odetchnęła z ulgą gdy przy jacuzzi zobaczyła grupkę swoich najlepszych przyjaciół. Patrick Sheppard jak zwykle jako piewszy się przywitał całując ją w policzek. Oczywiście miał nadzieję na coś innego, ale to nie on był jej celem na dziś. Następnie Enrique, Brian z Megan oraz rudowłosa Angel. Nicole spojrzała na nią krytycznie.
- Naprawdę ubrałaś pomarańczową sukienkę? Wyglądasz jak wiewiórka - mruknęła ale przytuliła przyjaciółkę delikatnie.
W tym momencie podeszli do nich Mike oraz Chay. Do dziewczyny uśmiechnęla się przyjaźnie, jednakże Mike'a spiorunowała wzrokiem.
- Co ci jest, Carter? - zapytał najwyraźniej dostrzegając w niej niechęć. Założyła ręce na piersi mrużąc oczy. Co z tego że był cholernie seksowny,jak to oczywiscie Rosenthal, skoro okazał się być większym dupkiem(kolejna wada owej rodziny) niż sądziła? Parę dni temu przeglądnęła stare wiadomości w telefonie Vicka z których wychodziło że ta mała gnida wypaplała wszystko o zdradach. Mike zgasił papierosa na małej fontannie dla ptaków posyłająć brunetce seksowne spojrzenie. Popchnęła go mocno nie zważając na to że trzymał za rękę Chayenne. W ostatniej chwili ją puścił wiedząc że nie zdoła sie uratować przed nie wpadnięciem do basenu. Plusk ochlapał wszystkich wokół. Rozlegl się pisk i śmiechy a mokry młody Rosenthal wyszedł z basenu cały przemoczony.
CZYTASZ
Prequel The Scoffers
Fiksi RemajaKażda historia ma swój początek, każdy bohater swoje wspomnienia. Aby nie zakłócać rytmu książki the Scoffers niespodziewanymi wstawkami, postanowiłam że zamieszczę je tutaj. Możecie spodziewać sie wszystkich postaci , nie wiem na ile moja wyobraźni...