3. Miami - Nicole p. I

316 27 7
                                    

Nicole uniosła brew a wzrok zielonych oczu spoczął na matce która zjadała właśnie swoją wielką porcję szarlotki z lodami. Nigdy nie rozumiała jak mamusia mogła tyle jeść, a figura pozostawała nienaganna. Co za szybka przemiana materii w tym złym pomiocie diabła. Podniosła do ust filiżankę z kawą , oparła się wygodniej o obite drogim materiałem krzesło, założyła nogę za nogę. Znów skierowała wzrok na Evangeline unoszącą kąciki ust w kpiącym uśmieszku. Wolała chyba nie mysleć co mogła knuć kochana mamusia. 

- Nie rób takiej miny, Nellie skarbie - powiedziała po chwili. Wzrok złagodniał, chociaż nadal widziała w oczach matki diabelskie ogniki. Boże, daj mi cierpliwosć oraz spraw by tatus przyszedł do salonu nim rzucę szarlotką na kremowy kostium od Chanel matki. - Wakacje we Francji dobrze ci zrobią.

- Nie wątpie, jeśli spędze je z tobą - odpowiedziała siląc się na miły ton, chociaż wewnetrzy głosik krzyczał donośnie ' Nie'. - To będzie taka miła odmiana, nie sądzisz? Tylko ty i ja, jeśli przy okazji się nie pozabijamy.

- Nadal nie rozumiem wrogości do mojej osoby, córeczko.

- Jeśli jeszcze raz powiesz do mnie tym swoim fałszywym głosikiem ' córeczko'  to obiecuje że nie zawaham się cię udusić - Nicole uśmiechnęła się słodko. Przejechała dłonią po białej sukience widząc małe zagniecenie w tali. - Tylko ostrzegam. - znów napiła się kawy. Telefon na stoliku zawibrował okazując zdjęcie jej najlepszej przyjaciólki Megan Brewster. Zagryzła wargę odczytując wiadomość. Miała cicha nadzieje, że Meg proponuje jej zakupową terapię po tym jak poskarżyła się jej, że ma podwieczorek z rodzicielką. Niestety, Meg napisała jedynie że współczuje i że ma szlaban po imprezie aż do wyjazdu na obóz cheerleaderek w Tampa w przyszłym tygodniu. O tak, obóz. Jedyne miejsce gdzie Nell czuła się królową szkoły. Ostatni oboz w gimnazjum, witaj liceum. Wiedziała że bedzie cheerleaderka w nowej drużynie seniorek, dlatego wraz z Meg i Angelą zapisały się na kurs i konkurs. To będzie idealny tydzień z dala od Miami i rodziców. 

- Ciekawe po kim jesteś taka urocza - Evangeline westchnęła. Zgarnęła do tyłu długie czarne loki.

- Zgadnijmy. No więc... kontynuuj snucie planów na temat wspólnych wakacji. 

- Przecież nie widzę by cię to interesowało, Nicole... Chociaż chciałam ci powiedzieć że babcia Dominique ucieszyłaby sie widząc cię w posiadłości. Nie bylaś tam od wielu lat...

- Tak, tak. Jestem okropną wnuczką.- przewróciła oczami. - Pojechałabym, ale mam inne plany. Wiesz, kariera pomponiary jest o wiele bardziej ciekawsza niż przebywanie na nudnych przyjęciach i kłótnie z dziećmi innych sławnych rodzin. Do dziś pamiętam jak jeden wredny chłopiec oblał mnie winem! Co z tego, że był przystojny i obiecałam dziadkowi że za niego wyjdę, I tak uważam że to dupek oraz chciałabym by  zbrzydł do tego stopnia że nie chce go zadna dziewczyna! - wzruszyła ramionami. Nie mogła jednak oprzeć się wspomnieniu każdej rzeczy którą mu zrobiła i złapała się na tym że próbowała go sobie wyobrazić teraz. Jak wygląda, jaki jest i czy nadal mieszka we Francji z bratem i siostrą.

- Mówisz o młodym Saintcie? - zapytała Evangeline.

- Nie wiem jak on się nazywał. Mało mnie też to obchodzi.

- Mogłabyś go spotkac gdybyś pojechała.

 - By znów wrzucić go do stawku z rybkami? Chyba sobie daruje. Mam Victora, lubię swoje życie wrednej liderki cheerleaderek i lubię Miami. Jedź sobie sama. - wstała od stołu. - I jak będe chciała zobaczyć Sainta go so sobie wygooogluje. 

- Wiesz chociaż jak ma na imię? - zrobiła parę kroków nim matka ją zatrzymała tymi słowami. Eh, rzeczywiście nie pamiętała jego imienia... 

Prequel The ScoffersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz