Rozdział 8

150 32 1
                                    

Nigdy nie myślałam, że skończę w takim miejscu jak teraz. Szpital psychiatryczny. Okropieństwo. Kiedy tylko Oliver otworzył drzwi od tego białego piekiełka, myślałam, że wpadnie w szał. Wszystko utrzymane w beznadziejnych pudrowych kolorach i bieli. Oliver musiał wyczuć, że coś jest nie tak, ponieważ przysunął się bliżej mnie i chwycił za rękę. wstrząsnął mną dreszcz, a on nachylił się nade mą i wyszeptał:

- Chodź, poznam cie z Lisą. Zajmie się tobą tutaj kiedy mnie nie będzie. - Tak właściwie to się boje, ale wiem, że Ollie i Andy będą przy mnie. Mam tylko nadzieję, że obejdzie się bez tych wszystkich pytań, na które i tak nigdy nikomu nie odpowiem. Wiem, że Oliver tutaj jest wolontariuszem i że moim przypadkiem zajmie się niejaki James Richardson, który jest wykładowcą Olivera. Pomimo jego zapewnień, że jest w porządku i że wszystko się ułoży nie jestem w stanie mu uwierzyć do końca.Tak naprawdę ani trochę mu nie wierzę, jednak staram się udawać. Nie lubię litości. Kiedy przechodzimy przez kolejny pokój bez jakiegokolwiek wyrazu, jedyne co jestem w stanie zrobić to jak najszybsze zaplanowanie ucieczki z tego miejsca. Stanęliśmy obok białych drzwi, które były otwarte. Przez chwilę zawahałam się, czy powinnam tam wejść, jednak czując bardziej stanowczy ucisk na dłoni Olivera i szarpnięcie, weszłam do środka. To co tam zobaczyłam wywołało u mnie atak śmiechu. Wszystkie ściany w pokoju były pomalowane na....RÓŻOWO! Biurko i wszystkie szafki były białe, a fotel właścicielki gabinetu bardziej przypominał tron księżniczki niż krzesło. Na ścianach wisiało mnóstwo obrazków z białymi, puchatymi kotkami. Sama psycholog była dosyć młoda. Jej jasne, lśniące blond włosy opadały na jej ramiona, a duże niebieskie oczy były prześliczne. Była szczupła i wysoka, ubrana w bardzo krótką, różową spódniczkę i przezroczystą bluzeczkę do pępka. Nie powiem. Zazdrościłam jej figury. Ja zawsze należałam do grubszych. Po chwili dziewczyna odezwała się:
- Cześć kochani! To zapewne ma być nasza nowa Allie. Witamy!- wykrzyknęła, a po chwili podbiegła do mnie i mnie przytuliła. Irytowała mnie ilością energii i siły jaką w sobie miała. Byłam zmęczona, bolała mnie głowa, a jej głos był zdecydowanie zbyt piskliwy. - Widziałaś już swój pokój kochaniutka?
Na szczęście nie.- napisałam.
- Ojejjj. Czyżby ktoś tu wstał dziś lewą nogą? Więcej zapału dziewczyno! - Czy ona naprawdę musi tak piszczeć? No ludzie. Ja tu jeszcze głucha się zrobię.- Damien odprowadzi cię do pokoju.- dopiero teraz zauważyłam go. W sali razem z nami znajdował się jeszcze jeden chłopak. Miał czerwone włosy i mnóstwo kolczyków na twarzy. Całe jego ręce były w tatuażach. Nie odezwał się do mnie słowem, po prostu wstał, a ja poszłam za nim. Przez chwilę zastanawiałam się, dlaczego to właśnie on miał mnie odprowadzić, dopóki nie zobaczyłam tabliczki na drzwiach.

Pokój 217
Damien Woods
Allison Parker.

Więc z nim będę dzielić pokój. Tylko czy to w ogóle legalne. Po chwili usłyszałam jego ochrypły głos:
- Więc witaj w nowym domu współlokatorko.- ze strachu napłynęły mi łzy do oczu. - Ej, nie jestem niebezpieczny Allison. Nie dla przyjaciół.
- Ale nie jesteśmy przyjaciółmi. - zabójczo uśmiecha się do mnie.
- No, ale możemy nimi kiedyś być, prawda? W końcu aktualnie jesteśmy w królestwie świrów. Więc zapraszam cię do jedynego pokoju, w którym możemy być sobą.- wchodzimy do pokoju. Pomimo białego koloru ścian jest dla mnie idealny. Wszędzie wiszą plakaty z zespołami metalowymi, Oprócz tego na bieli namalowane były czerwone smugi, które przypominały krew. Nie zastanawiając się nad tym co robię, rzuciłam się na szyję chłopakowi i jakimś cudem krzyknęłam:
- Kochaaam cię!
- Wow. Za co to?
- Za normalny pokój.- wybuchnął śmiechem i przytulił mnie do siebie.

OLIVER:

- Kocham cię!- usłyszałem krzyk Allison. Wbiegłem do pokoju, by zobaczyć co się dzieje. Byłem zazdrosny. Jednak kiedy zobaczyłem, że powiedziała to do Damiena. Uff. On jest gejem. Na szczęście. Damien siedział na Allison i ją łaskotał. Znałem go od dwóch lat i wiedziałem, że mimo, że wygląda na twardziela wcale taki nie jest. Poznałem go dwa lata temu na swoich pierwszych praktykach. Wtedy był nerwowy i rozbił mi nos. A teraz? Siedzi i łaskota siostrę mojego brata. To chyba musi świadczyć o znacznych postępach prawda? Wchodząc do pokoju zaczynam klaskać, widząc ich wyczyny. Allison ma głowę zwisającą z łóżka, a Damien ciągnie ją za ręce, próbując z niego zrzucić Allie. Wybucham śmiechem.
- Allie, nie możesz krzyczeć. Nadwrężysz głos. - Damien patrzy na mnie przepraszająco.
- Sory Ollie. Nie chciałem jej zaszkodzić. Tylko ją rozweselić.
- To nie jego wina. - cicho szepcze Allison. Jej gardło jak widać ledwo wytrzymuje taki wysiłek. Rzuciłem notes i długopis w jej stronę.
- Jak rozumiem nie muszę już się martwić o to, czy się polubicie?
- No jasne, że ją lubię.
A ja go nie lubię. Ja go kocham.
- Allison.- mówię z udawaną powagą, mrużąc oczy.- Czy ty mnie zdradzasz?
Nigdy nie byliśmy razem Oliverze.
- Ranisz moje serce! - wykrzykuje do niej opadając na podłogę. Oczywiście oboje wiemy, że to tylko żarty, ale biedny Damien raczej niekoniecznie.
- To wy jesteście razem?!- wykrzykuje z entuzjazmem, a ja i Allie wybuchamy śmiechem. Oboje tarzaliśmy się po podłodze. Damien natomiast patrzył na nas w szoku. Dopiero po chwili dotarło do niego, że po prostu ze sobą żartowaliśmy i dołączył do nas na podłodze. Po chwili zauważyłem, że z Allison dzieje się coś nie tak. Była cała czerwona, a po jej policzkach leciały łzy. Oboje z Damienem podbiegliśmy do niej i położyliśmy ją do łóżka.
- Allison?- uklęknąłem obok niej. - Maleńka, co się dzieje?
- Boliii....- powiedziała cichutko.
- Ale co cię boli?
- Brzuch.- delikatnie podniosłem jej koszulkę. Moim oczom ukazały się siniaki i blizny.
- Co się stało?
- Wczoraj upadłam...po schodach i trochę się obiłam.
- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?
- Nie chciałam was martwić. - mówi smutna. Oczywiście wiedziałem, że te blizny zrobiła sobie sama, ale nie chciałem drążyć tematu. Po chwili do pokoju wpadł Damien z tabletkami przeciwbólowymi i wodą dla Allie. Widać było, że także przejął się jej stanem. Kiedy Allie zasnęła, porozmawiałem jeszcze chwilę z Damienem, a potem wróciłem do domu, który był dziwnie pusty bez Allison. Mimo
to cieszyłem się z tej decyzji, by ją tam umieścić. Dziś po raz pierwszy zdawała się być choć trochę szczęśliwa i mniej smutna. Mam nadzieję, że uda się nam jej pomóc. A jeśli nie...To nigdy sobie tego nie daruję.
************************


Friendship in the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz