Kiedy się budzę pierwsze co widzę, to sterylne, ohydne,białe pomieszczenie. Szpital. Może to ironia, ale pierwsze co robię, to rozglądam się po sali, szukając swoich rodziców. Zamiast nich, moim oczom ukazuje się twarz mojego brata. Jest ode mnie starszy tylko o trzy lata, ale wszystkim się różnimy. Zastanawiam się skąd on się tu wziął, bo nie widziałam go od kilku dobrych miesięcy, czyli od kiedy tylko wyprowadził się do Los Angeles. Spoglądam na niego pytająco. Jego spojrzenie jest zamglone i speszone, jakby samo przebywanie ze mną w pomieszczeniu, było dla niego katorgą. Próbuję coś powiedzieć, na co on podbiega do mnie, jakby obudził się z transu. Nie wiem co się dzieje, czemu nie słychać mojego głosu i słów? Powoli zaczynam wpadać w panikę.
- Allie, dobrze się czujesz? Powiedz, że choć ty mnie nie zostawisz. Prosze.- zastanawiam się co ma na myśli. Czy Hannah go zostawiła? Nie możliwe. W końcu byli razem jeszcze w podstawówce. Próbuje zadać mu pytanie, ale znów nic nie słyszę. Andy spogląda na mnie zszokolwany, wychodzi na korytarz i woła lekarza. Kiedy tylko doktor przychodzi, każe mu wyjść i zaczyna mnie badać. Dopiero kiedy dotyka mojego gardła, zauważam na nim opatrunek. To ta rana mnie tak bardzo boli? A może to przez nią nie mogę mówić? Zastanawiam się, dlaczego rodzice mnie jeszcze nie odwiedzili. Dr. Neelson jest starszym lekarzem, z lekko siwawymi, łysiejącymi włosami. Jego usta nagle przestają się do mnie uśmiechać. Otwiera drzwi i woła mojego brata. Kiedy mówi do niego, że wolałby, bym nie była sama przy tej rozmowie, zaczynam się poważnie niepokoić. Andy siada obok mnie, chwytając moją rękę.
- Więc co jest mojej siostrze, doktorze?
- Niestety nie mam dobrych wiadomości. Odłamek blachy uszkodził nagłośnię, przez co pana siostra nie może mówić. - czuje się jak uderzona. Co? Wszystko tylko nie gardło. Czy to oznacza, że już nigdy nie będę mogła śpiewać? Po moich policzkach ciurkiem zaczynają kapać łzy. Tak naprawdę to pierwszy raz, kiedy otworzyłam się na tyle, by płakać przy innych. Zawsze starałam się udawać silną.
- Czy ona kiedykolwiek będzie mogła śpiewać? - pyta mój brat delikatnie przytulając mnie do siebie. Wie, że teraz tego potrzebuje. Czasami się zastanawiam, czy on przypadkiem nie zna mnie lepiej niż ja samą siebie.
- Możliwe, że tak. Co prawda, będzie musiała rozpocząć rehabilitację, a rezultatów nie będzie widać od razu, ale z czasem powinno się wszystko poprawić. Na szczęście trafiła do nas naprawdę szybko, więc zdążyliśmy wykonać zabieg zanim by się wykrwawiła. - Podchodzi do mnie i daje mi notes i długopis.- Na razie ci się to przyda.- Mówi uśmiechając się łagodnie do mnie.
Biorę notes do ręki. Chcę jak najszybciej poznać odpowiedź na pytanie, co z rodzicami. Piszę na kartce Co z rodzicami? '
Na co on odpowiada coś, co mną wstrząsa:
- Nie żyją. - po tych słowach już wiem, że nigdy więcej nic nie będzie dobrze. I naprawdę nie wiem jak się z tym czuć.
Dwa tygodnie później
Zmierzając na cmentarz, czuję się pusta w środku. Moja czarna sukienka delikatnie powiewa na wietrze. Jak dla mnie jest zbyt krótka, nie odpowiednia do sytuacji, a czarne buty, zbyt wysokie jak na pogrzeb. Ale mój brat uważa, że jest dobrze. Mieszkam teraz razem z nim w Los Angeles, a dziś jest mój ostatni dzień w Seatle. Kiedy wchodzimy do kaplicy, ludzie zaczynają się nam przyglądać. Ja natomiast jestem wpatrzona w białą trumnę z dwojgiem ludzi. Wokół niej i na niej leżą czerwone i białe róże. Czerwień i biel- Miłość i niewinność. To prawda. Tacy właśnie byli. Kiedy idę do trumny, by uklęknąć mój brat nadal mnie podtrzymuje. Klęka obok mnie, a ja układam bukiet kwiatów na środek, najbliżej jak się da, obok serca. Jest mi słabo. Kiedy patrze w ich śpiące twarze, nagle wydają mi się szczęśliwi. Może rzeczywiście tacy są? Nagle nie wiedząc czemu, zaczyna mi brakować tchu. Andy delikatnie bierze mnie na ręce i wynosi mnie na zimne powietrze. Mówi coś do mnie, ale nie jestem w stanie się skoncentrować na słowach. To ja powinnam była zginąć, nie oni. Potem upadam w mrok. I nie ma z niego wyjścia. To podłe z mojej strony, w końcu powinnam się pożegnać z rodzicami, powinnam wysłuchać kazania i kondolencji. Ale nie czuję się wystarczająco silna na konfrontację. Kiedy się budzę siedzi obok mnie Andy. Podaje mi notes i mówi:
- Jak się czujesz Allie? Chcesz tam wrócić?- przytakuje mu głową. Kiedy wchodzimy do kaplicy odczuwam, że wszystko się powtarza. Siadamy w ostatniej ławce. Wiem, że powinniśmy w pierwszej, ale mój brat chyba rozumie, że nie jestem w stanie być tak blisko obok ich ciał. Z daleka wyglądają wręcz idealnie obok siebie. Ich białe, praktycznie przezroczyste dłonie trzymają się, jakby to, że odeszli nic nie zmieniło. Uśmiechają się łagodnie, jakby wszystko było spokojne i piękne. Wtulam się w ramię brata aż do końca nabożeństwa, mocząc mu koszulę swoimi łzami. Kiedy ludzie zaczynają do nas podchodzić nie bardzo wiem jak się zachować. Czuję się otempiała, dlatego stoję tylko obok mojego brata, przyjmując kondolencje, cmoknięcia w policzek i przytulenia, czekając tylko aż wszystko się skończy.
CZYTASZ
Friendship in the dark
RomanceNikt nie znał jej naprawdę. Nikt nie nauczył jej żyć. Nikt nie podał jej pomocnej dłoni. Za to wszyscy spychali ją na samo dno. "Naucz mnie żyć od nowa. Rozpal moje serce milionem iskier i nigdy nie zabieraj mi więcej tego, co kocham. Zabrałeś każdy...