Epilog

117 23 5
                                        

Nie płakałam kiedy wszystko ode mnie odchodziło, kiedy przyjaciele zostawiali mnie ze zranionym sercem, kiedy krew spływała na kafelki. Ale teraz płakałam. Leżałam w szpitalnym łóżku i myślałam jak mogłam być kiedykolwiek taka głupia, by chcieć to wszystko stracić. To dziwne, jak wiele musi się wydarzyć, by dostrzec jak wiele rzeczy nie doceniamy wokół siebie. Budząc się, czułam, że nie jestem sama. Że ta walka ma jakiś sens, choć szanse nie zawsze są wyrównane. Bo w rzeczywistości wszyscy jesteśmy aktorami. Zerkamy ukradkiem zza kurtyny, planując kolejny ruch, ale to los nami włada. Kiedyś nie wierzyłam w szczęście. Płakałam cicho po kątach, chcąc zmienić bieg zdarzeń. Ale nigdy nie dostałam takiej mocy. Dzięki kilku ludziom zauważam piękno w drobnych rzeczach. Dzięki nim uśmiecham się co rano i dumnie idę przed siebie. Nie odwracam się za czasem, który straciłam. Tak jest bezpieczniej. Lepiej. Tydzień temu dokonałam cudu. Obudziłam się, choć lekarze nie dawali mi szans. Tydzień temu odzyskałam wspomnienia, zarówno dobre jak i złe. Nadal czuję się inna, ale teraz nie przeszkadza mi aż tak bardzo.

- Jesteś gotowa Allie?- gwałtownie odwracam się w stronę Shane'a .

- Z tobą zawsze.- Delikatnie uśmiecham się do niego. Po chwili podchodzą do nas także Andy i Raphael trzymając za rączkę małego Jamie'go. Wszyscy idziemy razem do nowego domu. Postanowiliśmy wspólnie zamieszkać. Razem. Całą piątką. Można powiedzieć, że jesteśmy rodziną. Prawdziwą. Andy zerwał z Hannah, a Raphael otrzymał przebaczenie. Ja i Shane próbujemy być razem. Choć tak wiele utraciliśmy w ostatnim czasie, równie wiele zdobyliśmy. Dostaliśmy szansę od losu i nadzieję. I dostaliśmy coś niepowtarzalnego. Siebie. Wsparcie dla siebie nawzajem. Prawdziwą przyjaźń i miłość, której nie rozkruszą żadne słowa. Bo jesteśmy dla siebie podpora nawet jeśli czasem sami nie mamy sił, by ustać.

We wrote about love without knowing its meaning.

We took it in beautiful words and tender whispers.

Although the time was for our freedom,

we could not thank.

In the darkness we cried when the polar star glow lit up his face to us.

Now we are freedom.

We're going to stream the sea, without fear of hope open new passages and although many mysteries still do not know,

just we just ... that we have each other.

We do not write more songs about love,

not dress them in a sensitive word, because it is not so colorful.

We look forward to continue with faith and prayer,

although the moon took almost everything,

never took us. We were afraid to travel into the unknown,

screaming set off when the time came

and today as we wait which will bring us a lot.


Friendship in the darkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz