Asagi wszedł wzburzony do domu. Po pokonaniu kilku metrów, znalazł się w kuchni, gdzie Ruiza pił herbatę, jak by mogło być inaczej pomyślał Asagi. Rzucił różę na ziemię, którą dostał od partnerki, a po chwili po niej skakał, aby ją z niszczyć.
Ruiza przyglądał się temu, nie rozumiejąc, co znowu odbiło jego kochankowi, ale wiedział, jak zawsze, że Asagi mu powie. W takich stanach lubił mówić, co czuje i co go tak naprawdę boli, a to jest chyba najważniejsze.
Gdy z róży prawie nic nie zostało, Asagi postawił nogę na krześle w triumfującym wyrazem twarzy. Tym bardziej, to spowodowało zdziwienie u Ruizy, gdyż wcale mężczyzna w tej chwili nie wyglądał na załamanego, a chyba powinien być, skoro tak się zachował. Spójrzmy sobie szczerze w oczy, to nie jest nijak normalne.
- Nie wytrzymałbym widząc to w wazonie. Nigdy więcej nie pójdę z żadną kobietą jako osoba towarzysząca na wesele. To było potworne. Może i nie wie, że jestem w związku, ale to nie znaczy, że ma się do mnie zaraz tulić. Ale nic nie powiedziałem, pozwoliłem jej na to. W końcu mnie zaprosiła, żeby się dobrze bawić, mieć z kim potańczyć. A ja się tylko dlatego zgodziłem, gdyż pomyślałem, że mi nic nie szkodzi. Ale ona wypiła kilka kieliszków w dużych odstępach czasowych, nie była nawet pijana, a zaczęła mnie traktować jak swego chłopaka. Jakbym zgodził się z nią iść, bo mi się podoba. A szczerze to jest taka brzydka, że kijem przez rękawiczkę bym ją nie dotknął. To było potworne, bo jak zaczęła się do mnie tulić, to przypomniała mi się ta zboczona kobieta, która kiedyś mnie obmacywała, jak pracowałem dorywczo w sklepie. Nie mogłem już dłużej tam wytrzymać, i z ledwością łzy powstrzymywałem. Nawet nie wiesz, jakie to było trudno. Chciałem, żeby to jak najszybciej się skończyło. Chciałem tak bardzo wrócić do domu. Ale nie mogłem, ona chciała się bawić, na dodatek to ona prowadziła i był to jej samochód. Tak wiem, nietypowe zachowanie jak na kobietę. Ale nie patrzmy na to. Jak tylko mnie tu odwiozła to mnie pocałowała, w policzek, ale chciała w usta, tylko co głowę przekręciłem. Niektórzy to mają za duże mniemanie o sobie i myślą, że mogą mieć każdego. Niektórym by się przydały kompleksy.
Ruzia zaczął się po prostu śmiać, czego nie robił nigdy, gdy Asagi mówił mu o tym, co w jakiś sposób skrzywdziło go psychicznie. Ale dla niego to było takie śmieszne, gdyż przez zwyklejszą głupotę był taki wzburzony. Nigdy tego nie powiedział Asagiemu, ale śmieszył go fakt, że boi się kobiet. Ruiza uważał je za bezbronne istoty, a właściwie nie szkodliwe, które dorosłemu facetowi nie są w stanie nic zrobić. Zresztą facet jest silniejszy i w ogóle i w szczególe.
Asagi wzburzył się przez to jeszcze bardziej. Nie podobało mu się to, że jego chłopak się z niego wyśmiewa. Powinien go wspierać nawet w najgłupszych rzeczach, a nie jeszcze bardziej go denerwować i pokazywać jaki jest beznadziejny, o czym sam dobrze wiedział i nikt nie musiał bardziej go w tym utwierdzać. Zabrał nogę z krzesła i chciał odejść, gdy Ruiza złapał go za ramię.
- Przepraszam. - Otarł kąciki oczu drugą ręką.
- Fajnie, że bawią cię moje stany załamywania. - Burknął zły.
- Wcale mnie nie bawią. - Odparł od razu Ruiza. - Ale to tylko kobieta, z którą w każdej chwili mógłbyś zrobić co chcesz. Jesteś od niej silniejszy i sam możesz dyktować warunki, a nie przystawać przy nich. Każdy umie sobie poradzić z kobietą.
- Jeśli masz zamiar tak mówić, to daj iść mi spać. Chodź pewnie i tak, to będzie niespokojna noc i będą mnie dręczyć koszmary minionego wesela. Trudno, chyba wolę to niż słuchać, jak się ze mnie śmiejesz. - Asagi chciał znowu pójść sobie do pokoju, ale Ruiza znowu mu przeszkodził, przytulając się do jego pleców.
- Ja tylko ci mówię jakbyś mógł zrobić. Następnym razem, jak już to wiesz, to taka sytuacja się nie powtórzy.
- Nie powtórzy się, bo nie wyjdę już nigdy więcej z żadną kobietą.
- Uspokój się.
- Twoje słowa nie są prawdziwe. Wcale łatwo nie jest sobie poradzić z kobietami, chyba o tym wiesz. Mają swoje kaprysy, zachcianki, obrażają się bez powodu.
- Masz rację, ale jak czegoś nie chcesz, żeby robiła, to tylko może się obrazić, czy coś. Dlatego uważam, że można sobie z nimi poradzić. Pominąłem fakt, że są humorzaste i ciężko to wtedy znieść. Ale mi bardziej chodziło, o te kontakty fizyczne.
- Dobrze więc. Nie powinienem jej pozwolić na to co pozwoliłem, wiem o tym. Ale nie dałem rady powiedzieć nie, czułem się po prostu bezsilny. Wiedziałem, że może zrobić ze mną wszystko, a ja nie zaprotestuje. Jej brat nawet nazywał mnie szwagrem i spytał się kiedy ślub. A ja, żeby się rozluźnić, zażartowałem 31 września. A on na to, że sprawdzi jaki to będzie dzień. Wtedy zacząłem się śmiać i powiedziałem mu, że takiej daty nie ma. A on po chwili powiedział, że możemy wziąć ślub 1, 2 lub 3 października, bo mu by to odpowiadało. Całe wesele nazywał mnie szwagrem, a mi to przeszkadzało, ale nic nie powiedziałem. On chyba uznał, że ja jestem z jego siostrą, bo powiedział do niej: ,,Tylko tego nie zjeb, jak ty to potrafisz". I jeszcze potem, gdy specjalnie powiedziałem jej, że myślę o operacjach plastycznych, ona powiedziała, że mi nie pozwala. Ja do niej, że moje ciało i mogę robić co chcę, a ona nie ma na mnie wpływu. Ale ta kobieta nadal twierdziła, że i tak nie mogę i może o mnie decydować. Zrobiła sobie po prostu nadzieję. To chyba przez to, że z nią poszedłem. Gdybym tego nie zrobił, to by nie było problemu. Ale dobrze, że już się od niej uwolniłem i już jej nie spotkam.
Ruiza znowu chciał się zaśmiać, ale się powstrzymał. Nie chciał znowu urazić swego kochanka, który już zdążył usiąść obok niego i położył mu głowę na ramieniu.
- Jesteś zły.
- Tak, ale też jest mi przykro. Bo to obudziło we mnie nie miłe wspomnienie i miałem takie obrzydzenie do jej dotyku. Dreszcze mnie przechodziły. Miałem ochotę wymiotować. Pomyślałem sobie podczas jeden piosenki, kiedy z nią tańczyłem: ,,Chcę wyrzygać dzisiejszy wieczór", ale nic takiego się nie stało, a po chwili przyszła druga myśl: ,,Łatwiej jest wyrzygać jedzenie niż wspomnienia". Jeszcze potem zaczęła śpiewać piosenkę aktualnie lecącą, gdy ze mną tańczyła: ,,Oczarowałeś mnie". Trochę ją przejęzyczyła, bo to jest piosenka kierowana do dziewczyny. Ale sądziłem, że tam nie wytrzymam. Nawet nie wiesz, jaką odczułem ulgę, gdy mnie wiozła do domu.
- Domyślam się. Powinieneś się przespać, jest już po czwartej. Jesteś pewnie zmęczony.
- Nawet nie wiesz jak, ale szczerze mówiąc, boję się zasnąć. Boję się widzieć to wszystko jeszcze raz.
- Będę przy tobie, nie musisz się bać. To nic takiego. Nie musisz przejmować się jakąś kobietą, która sobie za dużo wyobraziła. To jej problem, a nie twój.
- Wiem, ale to dotyczy mnie, więc to też, jakby mój problem.
- To tylko problem osoby zakochanej. - Ruiza kołysał go do snu.
Asagi chodź nie chciał zasnąć, to jednak zmęczenie dało o sobie znać i powoli się usypiał. Czuł ramiona kochanka, które delikatnie nim kołysały i jego pocałunki na włosach, które miały go uspokoić i spełniały swoją rolę. Wiedział, że może zasnąć już bez najmniejszego strachu.
CZYTASZ
Kiedy rzeczywistość staje się fikcją
FanfictionSeria one shotów o Asagim i Ruizie z zespołu jrockowego D.