Szukając wsparcia tam, gdzie go nie ma

54 6 0
                                    

- Huh. - Westchnął Asagi, siadając na krześle w kuchni.

Ruiza spojrzał na niego, upijając łyk lekko chłodnej herbaty. Od razu wiedział, że coś się stało. Spojrzenie Asagiego wiele mówiło, choć sam mężczyzna o tym nie wiedział. Ale wolał udawać. Być może się mylił, lecz wtedy Asagi nie zachowywał by się tak, jak teraz. Miał ochotę na rozmowę i to było widać. Samo westchnięcie mówiło za siebie. Jak zawsze, Ruiza śledził każdy ruch Asagiego, nigdy nie będąc pewnym wygranej swego pola. Istna gra w szachy. Tym jest życie z Asagim. Niekończącym się główkowaniem i analizą wszystkiego.

- Co się stało? - Spytał miękko, odstawiając do połowy pełny kubek.

- Osoba, którą uważałem za przyjaciela, tak naprawdę nigdy nim nie była. Byłem zaślepiony przez prawie 11 lat.

Ruiza położył mu rękę na ramieniu.

- Zdarza się. - Powiedział pocieszająco.

- Ty nic nie rozumiesz. - Oburzył się Asagi, zrzucając dłoń ze swego ramienia.

- To pozwól mi zrozumieć. - Ruiza zachowywał spokój.

Przyzwyczaił się już do tego. Te ciągłe zdania, tak często się powtarzające, że aż czasem mdlą. Właściwie czego Asagi oczekuje? Że będzie błagał, żeby mówił ,,co się dzieje"? Czy po prostu, chce w ten sposób ominąć dla siebie niewygodny temat? Ale wszystkiemu przeczą jego oczy, które szukają pocieszenia dla właściciela.

Spojrzał na Asagiego, który w tej chwili przygryzał wargę. Był zdenerwowany i zastanawiał się, czy milczeć, czy lepiej mówić. Podobno lepiej jest, jak czasem coś zostanie niewypowiedziane. Lecz, czy to powinno zostać niewypowiedziane? To go przecież zraniło. Stracił oparcie, w które wierzył przez prawie 11 lat. Iluzja magika, która znikła po opadnięciu kurtyny.

- To długa historia. - Westchnął Asagi.

- Wiem, to przecież 11 lat.

- O 11 za dużo.

- Ty tak uważasz. Każdy uczy się na błędach. Od oddzielnych jednostek zależy po jakim okresie czasu zauważą te błędy. U ciebie wypadło po takim czasie. Przypuszczam, że coś spowodowało, że dopiero teraz to zauważyłeś. - Ruiza popijał od czasu do czasu stygnącą herbatę.

- Nie mogę ci nie przyznać racji. Pierwszy raz nie mam argumentów, by zaprzeczyć części twojej wypowiedzi. Może do dlatego, że przeżywam wewnętrzne rozdarcie. Ale to nieważne. Możemy zrobić z tego filozoficzną rozmowę, lecz to jest raczej moje wyżalanie. - Asagi patrzył w stół, bawiąc się palcami.

- Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Wiesz, że zawsze będę dla ciebie oparciem. Możesz w to nie wierzyć, ale ja cię nie opuszczę, nawet wtedy, kiedy ty to zrobisz.

- Dobrze to wiedzieć. - Asagi spojrzał krótko na swego chłopaka, po czym wrócił do poprzedniej czynności. - Przyjaciel napisał do mnie, że to ja się od niego oddaliłem, gdy tak naprawdę on to zrobił. Nie rozumiem tego. Ja ciągle stałem w miejscu czekając na niego, lecz nie zauważyłem, że on mnie wyprzedził i po prostu czekam na próżno. Jak zawsze zrzuca winne na mnie nie zauważając swoich błędów. Uważa, że to ja za bardzo się zmieniłem i, że to ja się oddaliłem. Prawda wygląda inaczej. Właściwie byłem jego marionetką, którą lubił wykorzystywać oraz się nią pocieszać, kiedy zawiodły go inne osoby.

Asagi po skończeniu wypowiedzi czekał na odpowiedź Ruizy. Było po nim widać, że jest wzburzony. Ruiza wcale się temu nie dziwił, też by się tak czuł, gdyby go to spotkało. Lecz każdy medal ma dwie strony. Trzeba znaleźć pozytywy i pokazać je Asagiemu, którym on na pewno zaprzeczy negatywami. Pytanie tylko, czy te pozytywy istnieją.

Kiedy rzeczywistość staje się fikcjąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz