Nowy Orlean, 2012
- Dobry żart. Ale mało wiarygodny. - lekko się zaśmiałam
Markos nie może być moim ojcem. On przecież umarł na wojnie tysiąc lat temu. To niemożliwe.
- To prawda Zariah. Jestem twoim ojcem.
- Wybacz, ale muszę wrócić do domu. Sprawić czy jeszcze któryś z moich przyjaciół żyje.
Udałam się w stronę drzwi. Lekko pociągnęłam za nie ale się nie otworzyły. Pociągnęłam mocniej i też nic.
- Możesz otworzyć te cholerne drzwi?
- Jeszcze nie skończyłem z tobą rozmawiać. - odpowiedział
- Ale ja skończyłam.
- Zariah, siadaj i słuchaj. - rozkazał
Jak on śmie mi rozkazywać?
Machnął ręką i magia przyciągnęła mnie do krzesła przy barze. Jak on to zrobił? Magia nie może mnie skrzywdzić. To skutek zaklęcia nieśmiertelność które było w naszyjniku. Od mamy.
- Czego ode mnie chcesz? - rzuciłam wściekła
- Chcę tylko cię poznać. I byś wiedziała tak naprawdę kim jesteś.
Ja wiem kim jestem. Jestem Zariah Mikaelson. Pierwotny wampir. Nic innego nie muszę wiedzieć.
- Wypuść mnie. Obiecuję że wrócę i mi wszystko opowiesz. Teraz muszę ocalić moich przyjaciół.
Markos machnął ręką w stronę drzwi i się otworzyły. Pędem udałam się do domu.
______
To co tam zobaczyłam przeraziło mnie. Wszędzie są ciała wampirów, żywych i martwych, z ugryźeniami wilkołaka. Wszędzie była też krew. Poszłam trochę dalej i zobaczyłam Diego na fotelu. Też miał ugryźenie. I to dosyć poważne.
- Diego, co się stało? - zapytałam przerażona
- Wilki. Zrobiły sobie polowanie. - ledwo co wydusił z siebie
- Nie martw się. Wszystko będzie w porządku. Znajdę Klausa. Wylecze się. Tylko wytrzymaj jeszcze trochę. - próbowałam go uspokoić. Nie mogę stracić kojejniej osobie na której tak bardzo mi zależy. Nie przez te cholerne kundle. Nie mogę stracić Diego.
- Pamiętam jak pierwszy raz cię spotkałem. Od razu się w tobie zakochałem. Jesteś inna niż te wszystkie dziewczyny, jesteś twarda, mądra i potrafisz zakopać komuś dupe. - z moich oczu zaczęły płynąć mi łzy
- Nie, nie, nie. Rozumiesz. Nie waż się mnie teraz zostawiać. - ledwo co mówiłam przez łzy
- Pamiętaj Zari...... zawsze będę się kochał. - jego skóra zaczęła przybierać kolor szary. On umarł. Kolejna osoba umarła. Przecież obiecał mi że mu się nic nie stanie.
- Ja też się kocham. - pocałowałam go w czoło i delikatnie zamknęłam jego oczy.
Przybyłam do Nowego Orleanu by pomóc Marcelowi i jego wampirom. Thierry został zamordowany miesiąc temu. Diego też umarł. Połowa wampirów też nie żyje. Okazało się jeszcze że mam ojca.
W posiadłości pojawili się Marcel i Davina. Marcel też miał ugryźenie. Klaus.
- Co tu się stało? - Davina podeszła do jednego z wampirów.
- On nie żyje Marcel. - wskazałam na Diego - On nie żyje!! - wykrzyknełam
- Hej, hej. - podszedł do mnie i próbował mnie pocieszyć - Wszystko będzie w porządku Z.
- Nic nie będzie w porządku, Marcel! Diego nie żyje!!
- Przykro mi Zariah. - delikatnym głosem powiedziała Davina - Gdzie właściwie jest Klaus? - zapytała -potrzebna ci jego krew.
Diego już nie uratuje. Może Marcel przeżyje. Potrzebne jest ty trochę krwi Klausa.
- Zostawiłem go na ulicy. Niedaleko kościoła. Pewnie tam teraz jest. - tak po prostu oznajmił
- Marcel, nie spal jego ciała. Zasługuje na więcej.
Powiedział i poszłam do kościoła
______
Przy wejściu do kościoła było pełno krwi. W środku też jej trochę było. Na ołtarzu leżała martwa Hayley, z poddciętym gardłem. Próbowałam coś zrobić. Ale już dawno nie żyła. Nie miała także brzucha, co znaczy że już urodziła.
================================
Dwóch z naszych bohaterów umarło. Niestety. Markos chce poznać Zariah. A Zariah straciła kolejne bliskie jej osoby.
Odcinek: 1x22
Komentujcie i dawajcie gwiazdki :)
CZYTASZ
⚜ The Originals | Zariah ⚜ [1] PL
FanfictionWiek X, Zariah wiodła normalne życie do póki jej najlepszy przyjaciel został zamordowany przez dzieci księżyca a ona sama stała się wampirem. Czy będzie wiodła normalne życie? Czy Zariah zemści się za śmierć przyjaciela? Sezon 1 The Originals Ciąg d...