Rozdział 10 - The big uneasy. Part 2

3.4K 176 15
                                    

Nowy Orlean, 2012

Wiedźmy zaprosiły nas na imprezę. Jakoś udało mi się przekonać Diego i resztę wampirów by tam poszli. Chociaż nie za bardzo im się to podoba. Ale trzeba iść. Co znaczy że trzeba się ładnie ubrać. Mało chodzę w sukienkach i szpilkach. To raczej styl Rebeki. Buty to jej oczko w głowie. Ma ich tysiące. Tak samo jak sukienek. Chociaż mało w nich chodzi to ma ich całkiem sporo. Czasami naprawdę wydaję mi się że ma większą szafę niż wszystkie gwiazdy razem wzięte.

Poszłam do pokoju Rebeki i otworzyłam garderobę. Jedyne co widziałam to tony ciuchów. Myślałam że jak Nik zmusił ją żeby wyjechała to zabrała cześć rzeczy ale wszystkie tutaj są. Wybrałam czarną sukienkę Chanel i buty od Versace.

Trzeba dać wiedźmą "podarónek"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Trzeba dać wiedźmą "podarónek". Więc muszę coś wykombinować. Pomyślałam że dam jakiś magiczną zabawkę Kola.

Zeszłam na dół do barku i nalałam burbon. Kiedy miałam wziąć łyk płynu. Usłyszałam jak ktoś wszedł do posiadłości. Nie byli to Klaus i Elijah bo ten ktoś szedł bardzo delikatnie i nie pewnie. Odstawiłam szklankę i poszłam zobaczyć kto to. Zobaczyłam chudą blondynkę która rozgladała się po posiadłości.

- Przepraszam, szukasz kogoś? - zapytałam

- Czy tu mieszka Klaus Mikaelson? - powiedziała zdezorientowana dziewczyna

- Niestety tak. - odpowiedziałam sarkastycznie. - Czy my się znamy?

- O, przepraszam. Nie przedstawiłam się. Jestem.... - dziewczyna nie zdążyła powiedzieć swojego imienia.

- Caroline? - krzyknął Klaus i zdziwiony popatrzył się na dziewczynę.

- To ja was zostawię. - mruknełam pod nosem i poszłam w stronę wyjścia.

______

Wiedźmy urządziły całkiem niezłą imprezę. Najpierw dziewczyny ze żniw uczęszczały w paradzie potem przeszli do imprezy. Tak jak ostatnio, każdy z frakcji się pojawił. Zaczęła grać muzyka i wszyscy ruszyli na parkiet.

Podeszłam szybkim krokiem do tańczących Elijah i Hayley. Na pierwszy rzut oka widać że coś ich łączy ale to dobrze. Po tym wszystkim co przeszedł zasługuje na kogoś dobrego.

- Znacie jakaś Caroline? - zapytałam a Hayley jakoś dziwnie zaczęła na mnie patrzeć

- Caroline Forbes. Jest z Mystic Falls. Dawna miłość Klausa. - oznajmił Elijah

Mystic Falls? To tak chyba teraz nazywają nasz dawny ludzki dom.

- Dlaczego pytasz Zariah?

- Dziś rano była w naszym domu.

- Coś musiało się stać. W tym mieście nigdy nie dzieje się nic dobrego. To musi być coś ważnego inaczej by jej tutaj nie było. - powiedziała Hayley cichym głosem

- Mogę prosić do tańca? - spytał głos na mną

Diego i podał mi rękę. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy na parkiet.

Zatańczyliśmy do kilku kawałków. Cały czas wypytał czy wszystko jest ok. Potem nastąpiła cześć dania "podarunków".

Zaczeła Hayley. Chciała dać prezent brunetce w czerwonej sukni jednak jedna z wiedźm zablokowała Hayley drogę i musiała dać prezent dziewczynie obok. Każdy rozdawał prezenty po kolei. Dwie dziewczyny ze żniw dostały wszystkie prezenty. A ona jedna nic. Dziewczyna wybiegła prawie z łzami w oczach do jednego z korytarzy. Od razu poszłam za nią. Była tam z jakimś chłopakiem.

- Nie przejmuj się nimi. To zwykłe suki. - oznajmiłam próbując pocieszyć dziewczynę. Na co ona się lekko uśmiechneła. - To dla ciebie. - podałam jej prezent.

- Dziękuję. - oznajmiła

Dziewczyna wzięła prezent i go otworzyła. Dałam jej pierścień z lapis lazuli z zaklęciem.

- Słyszałam od Marcela że twój przyjaciel potrzebuje pierścieńa przeciw słonecznego. - spojrzałam na chłopaka.

- Wow. Koniec chowania się przed słońcem. - powiedział zszokowany wysoki brunet.

- Mam dla was jeszcze jeden prezent. Możecie być spokojni. Ze strony Klausa i mojej rodziny nie grozi wam już zagrożenie. Więc, witam z powrotem w francuskiej dzielnicy Josh. - uśmiechnęłam się i ruszyłam spowrotem na imprezę

- Mam na imię Davina. - zatrzymała mnie brunetka

- Zariah. - wypowiedziałam moje imię i poszłam dalej.

Po tym Daviny na przyjęciu już nie widziałam. Wszyscy dalej się bawili. Zaczęła grać muzyka i ze schodów zaczęli schodzić z około 10 mężczyzn ubranych w białe garnitury. Grali na bębnach. Poczym przestali.

- Wszystkiego najlepszego z okazji Fête des Bénédictions.

Krzyknął jeden z mężczyzn z wyraźnym meksykańskim akcentem. Te idiotki wiedźmy zaczęły głupio się szczerzyć.

- Mamy wiadomość dla was wszystkich. - facet pokazał ręką na nas wszystkich na sali. - Od Marcela Gérarda.

Co on znowu wykombinował? Wszyscy grajkowie wyjeli noże z kieszeni podcieli sobie nadgarstek. Krew zaczęła lać się strumieniami. Na twarzach wampirów pojawiły się żyły, zakrwawione oczy i kły. Wyczułam zapach kwiatu glistnika. W połączeniu z krwią to mieszanka wybuchowa dla wampira. Pobudza abetyt nawet gdy wampir potrafi się kontrolować.

- Uspokójcie się. Nie dajcie głodowi zapanować nad wami. - przerwał Elijah próbując wszystkich uspokoić.

Zgasły świata. Jedyne co było słychać do krzyki ludzi i rzywiących się na nich wampirach. Usłyszałam głos Elijah wołającego Hayley. Gdy światła znów się zapaliły, wampirów już nie było i na ziemi leżały ciała ludzi, Hayley miała krew na twarzy ale to chyba nie jej. Spojrzałam na ścianę. Widnieje tu napis TU NIGDY NIE BĘDZIE POKOJU napisany krwią.

Wróciłam do domu cholernie zmęczona i głodna. Weszłam do kuchni, odtwarzyłam lodówkę i wzięłam worek z krwią. Poszłam do jadalni. Gdy chciałam wziąść szklankę z barku. Był tam list na którym pisało Do Zariah. Odworzyłam list i go przeczytałam.

Droga Zariah

Wiem że się mało znamy ale piszę ten list bo mój przyjaciel Matt po drugiej stronie rozmawiał z Kolem. Kazał ci on przekazać ze druga strona się rozpada a on razem z nią. Prosi cię on o pomoc.

Życzę powodzenia, Caroline

_______________________________________

Odcinek: 1x19

Co sądzicie o pojawieniu się Care??

⚜ The Originals | Zariah ⚜ [1] PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz