Rozdział 4 - Oszukać przeznaczenie

4.7K 235 10
                                    

Mystic Falls, 1004

***
Znalazłam się w tym dziwnym miejscu. Wyglądało jak las który jest niedaleko domu. Jednak było tu tak ponuro i nijak. Dostrzegłam że niedaleko mnie stał jakiś mężczyzna. Opierał się o drzewo i trzymał coś w ręce.

- Przepraszam. Wiesz może gdzie ja jestem? - przerażona zapytałam nieznajomego mężczyznę

- Jesteś po drugiej stronie. - oznajmił spoglądając na mnie

Czym jest Druga Strona? Nigdy nie słyszałam o tym miejscu.

- Drugiej stronie? - zapytałam

- Jesteś czarownicą więc tak jak inne czarownice po śmierci trafiłaś tutaj.

Nie. Ja nie umarłam. A nawet jeśli to miałam trafić do Valhalli tak jak inni wojownicy a nie na ja jakąś Drugą Stronę. To jest sen. Na pewno musiałam uderzyć się w głowę i zemdleć. Wszystko będzie w porządku Zari. To tylko sen.

- Jesteś do niej taka podobna Zariah. - próbował podejść do mnie bliżej jednak ja się odsunęłam

- Do kogo?

- Do twojej matki. - oznajmił

***

Otworzyłam oczy i wzięła głęboki oddech. Rozejrzałam się dookoła. Wszystkie okna były zakryte. Krew na mojej sukience zdążyła zaschnąć. Strasznie bolała mnie głowa i czułam ten głód.

Kim był ten facet? I dlaczego znał moje imię i moją mamę? Czy to był sen czy ja naprawdę umarłam?

Spojrzałam na drugi koniec moje łóżka gdzie siedziała płaczącą Rebekah. W pokoju byli również ciocia Ayana, Kol i Finn. I Elijah....... To on wczoraj napoił mnie swoją krwią. To on mnie uratował.

- Ty żyjesz? - wyksztusiła przez łzy blondynka

Dlaczego spytała czy żyje? O mój Boże. To nie był sen. Ja naprawdę umarłam.

- Proszę powiedz że to nie prawda. Co tu się dzieje? - zapytał cała panikując. Spojrzałam na Bekah

- Czarownice nas ostrzegały a ja nie dopilnowałem by nic ci się nie stało. - wycedziła Ayana

- Więc czemu oddycham?

- Nie wiemy. - odpowiedział Kol

- Co jeśli zmianasz się w jednego z nas? - odezwał się Finn

Jednego z nich? Będę tym potworem jakim był Elijah?

- Pomyślcie. Kiedy my się obudziliśmy po tym jak ojciec nas zabił. Musieliśmy wypić ludzką krew. Może to jest to? - Finn spojrzała na swoje rodzeństwo i Ayanę. Poczym skierował wzrok na mnie

Nie chcę tego robić. Lepiej wolałabym umrzeć niż pić krew i krzywdzić ludzi.

- Napewno musi być jakiś inny sposób. - zaprotestowała Rebekah

- A co jeśli nie ma innej opcji, siostro? Jeśli Zariah nie napije się krwi....umrze - odpowiedział Kol ze smutkiem w oczach.

Nikt nic mowił. A ja nadal czułam ten głód. Ten okropny głód.

Elijah przez cały czas nic nie mówił jedynie wpatrywał się w podłogę. Kątem oka spojrzałam na Ayanę. Ciocia szybko wstała i złapała za nóż który zawsze był na stole i uklęknęła przy mnie

- Jesteś i zawsze byłaś dla mnie jak moja własna córka której nigdy nie miałam. Jaką matką byłabym gdybym nie zrobiła wszystko co w mojej mocy by cię uratować? - lekko się zaśmiała i z jej oczu zaczęły płynąć łzy. Zdesperowany zacisnęła nóż i nacięła sobie skórę. - Pij. - rozkazała posuwając mi swój nadgarstek

- Nie mogę. - odsunęłam się od niej gdy na sam zapach i myśli o piciu krwi, mnie mdliło

- Nie pozwolę ci umrzeć. Więc pij. - jeszcze raz podsunęła mi swój nadgarstek

Z jej dłoni leciała krew. Starałam się mieć kontrolę ale głód starał się nie do zniesienia. Już dłużej nie umiałam się opanować by posmakować tej czerwonej cieczy. Aż w końcu wbiłam się w nadgarstek cioci i piłam bez umiaru. Mój głód na chwilę ustał. Ciocia odsunęła się ode mnie, pocałowała mnie czoło i obwinęła ranę swoim fartuchem.

Krzyknęłam kiedy poczułam straszny ból w szczęce

- Kły. - powiedział Kol z małym uśmiechem

Przez długi czas nie mogłam się uspokoić po tym co się stało. Piłam krew która mi smakowała, stałam się potworem który żywi się ludzką krwią.

Mikaelsomowie opowiedzieli mi o swojej przemianie. Jak to ich matka podała im wino do kolacji które zawierało zaklęcie i krew sobowtóra. Co kolwiek to znaczyło. Wieczorem przyszedł Mikael i przebił ich serca. Jak się obudzili musieli wipić jeszcze więcej krwi by zakączyć przemianę. Tak jak ja. Jednak zaklęcie które użyła Esther jest sprzeczne z naturą i natura się od nich odwróciła. Prosiła słońce o życie i starożytny biały dąb o nieśmiertelność. Przez kilka tygodni nie wychodzili z domu bo słońce paliło ich skórę i nie chcieli nikogo skrzywdzić. Ale dzięki pierścienią z magicznym kamieniem mogą poruszać się wśród ludzi.

- Gdzie jest Klaus i co się wczoraj stało z nim stało? - spytałam bo mimo wszystkiego co zrobił zaczynałam się trochę o nie go martwić

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Gdzie jest Klaus i co się wczoraj stało z nim stało? - spytałam bo mimo wszystkiego co zrobił zaczynałam się trochę o nie go martwić

- Niklaus jest w domu i miewa się dobrze. - odpowiediał mi Finn ze spokojnym wyraem twarzy

- Co za bzdury Finn!! - krzyknęła poirytowana Rebekah

- Wiesz jaka prawda Zariah? - wybuchnął Kol - Prawda jest taka że Niklaus nie jest synem Mikaela. Tylko jakiegoś kundla. Tak właśnie. Matka się puściła. To co wczoraj widziałaś to był Klaus przemieniający się wilkołaka...

- Nadal mówisz o naszej matce, Kol! - przerwał mu Finn

- Przestańcie. Obaj! - Ayana stanęła po między nimi - Jeśli macie się kłócić to na zewnątrz. Nie w moim domu.

Usłyszałam jak ciężkie drzwi się otworzyły, a w nich stał zszokowany Niklaus.

- On ją zabił - jego głos drzał a w oczach miał smutek - Udusił ją a ja nie mogłem nic zrobić.

- Niklaus, kto? - ciocia Ayana złapała go za ręce i spojrzała mu w oczy

- Mikael zabił matkę. I uciekł.

Rebekah i Elijah wybiegli w wampirzym tempie a ja i Ayana pobiegłyśmy za nimi.

Ciało Esther leżało na ziemi. Rebekah zaczęła płakać...

Kiedy wróciłam do domu po Kolu i Finnie nie było śladu. Rebekah, Elijah i Klaus pochowali matkę i mieli zamiar wyjechać, zacząć nowe życie. Ciocia powiedziała że byłoby lepiej jeśli pojechałabym z nimi. I tak zrobiłam

⚜ The Originals | Zariah ⚜ [1] PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz