Powoli uniosłem ociężałe powieki. Chłód przedzierał się do kości, powodując drżenie całego ciała. Ciemność, pustka i cisza. Nie wiedziałem ile czasu minęło od feralnego wieczoru. Nie czułem głodu ani pragnienia, nie mogłem być tam długo. Niezmącona niczym cisza. Moje wyostrzone zmysły wyczuwały najcichszy szmer. Przykuty do podłoża, czekałem na rozwój wydarzeń. Nie musiałem czekać zbyt długo. Już po chwili usłyszałem powolne, zdecydowane kroki. Obróciłem głowę w ich kierunku i moim oczom ukazała się nieznajoma postać. Wzdrygnąłem się lekko, wbijając sobie paznokcie w dłonie. Oddech był coraz cięższy, nie potrafiłem się podnieść. Oczy nadal nie dostosowały się do ciemności. Usłyszałem męski głos. Wydawał się znajomy.
- Kim jesteś? - wydusiłem z siebie po dłuższej chwili, na co on odpowiedział chichotem.
- Dobrze wiesz kim jestem. Mnie nie oszukasz - mruknął już całkiem poważnie. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Odpalił zapalniczkę, trzymając w ustach papierosa. Dopiero wtedy mogłem ujrzeć jego twarz. Czarne włosy układały się na jego ramionach z niezwykłą lekkością. Rysy miał wyjątkowo poważne. Po chwili światło zgasło, po czym poczułem duży ból. Natychmiast krzyknąłem, próbując się wyrwać, jednak ten przygniótł mnie butem do wilgotnego betonu. Pod wpływem nacisku prawie pękały mi żebra.
- Nie udawaj głupiego. To w niczym Ci nie pomoże - zmierzył mnie dokładnym wzrokiem. Z oczu poleciało mi kilka łez, jednak szybko je starłem, by nie ukazywać mu słabości.
- Nie wiem kim jesteś. Nie wiem czemu tu jestem. Teraz nie wiem już nic - pokręciłem głową, próbując jakkolwiek wytłumaczyć sobie to zajście, jednak nic nie przychodziło mi do głowy.
- Jesteś nudny - burknął, odsuwając się ode mnie. Natychmiast skuliłem się w kącie, obserwując mężczyznę. Na pewno był starszy. Nie wiedziałem jak się do niego odzywać. Chociaż miałem tyle pytań...
- Gdzie jestem? - w końcu zdobyłem się na jedno z nich. To najbardziej nurtujące zostawiłem na inną okazję.
- U mnie. Myślę, że tu będzie najwygodniej. Wreszcie tu jesteś. Tyle czasu Cię szukałem... Powiedz... Jak chciałbyś umrzeć?
Zamurowało mnie. Źrenice wyraźnie się powiększyły, obleciał mnie dreszcz. Umrzeć...? Nigdy nie myślałem o śmierci... Nie odpowiedziałem. Nie znałem odpowiedzi na to pytanie.
- Śmierć tylko uwolni mnie od wszelkich cierpień. Muszę żyć. By cierpieć - nie odpowiedział. Przykucnął przy mnie.
- Jak dobrze, że już znasz swoją rolę... - spojrzałem w jego oczy. Głęboki błękit idealnie pasował do całości.
- Ale życie to nie tylko udręka, trzeba też czerpać z niego przyjemność. Mogę Cię nauczyć czerpać ją z cierpienia. Ale musisz mi coś obiecać - zbliżył się do mojego ucha. - Już zawsze będziemy razem - wyszeptał. Jego głos był tak magiczny, że nie mogłem zaprzeczyć. Lekko skinąłem głową, na co on chwycił mnie za dłoń. Na jej wewnętrznej stronie wyrył coś ostrą brzytwą.
- Teraz jesteś mój. Na wieczność.*******************************
Witam wszystkich czytających~ Narazie jeszcze bez większych akcji, dopiero się rozkręca. Mam nadzieję, że nie jest najgorzej. Wszystkie uwagi mile widziane ^-^
![](https://img.wattpad.com/cover/55858597-288-k984268.jpg)
CZYTASZ
Skazany
RandomMijają lata, a Hatsumi nadal nie może pogodzić się ze śmiercią ukochanej. Nie ma pojęcia co dalej robić w przepełnionym pustką i ciszą życiu. Jednak los miał już dla niego plan.