First Day

1.1K 87 8
                                    


Z letargu wybudził mnie łoskot trzaskanego szkła. Niepewnie otworzyłem oczy, szukając wzrokiem mojego oprawcy. Głęboki wdech. Postawiłem kolejny krok w przód. Do moich uszu doszedł dźwięk ostrzenia noża. Ledwo utrzymywałem się na nogach, więc opierałem się o ścianę. Poczułem pod palcami gładki przycisk, który wyrwał mnie z niepewności. Miejsce, w którym się znajdowałem pod żadnym względem nie przypominało wilgotnej piwnicy. Ściany pokrywała lazurowa farba, intensywnie szafirowe łóżko i zasłony idealnie komponowały się z niebiańskim klimatem pomieszczenia. Ominąłem wzrokiem wiele przedmiotów, na które mogłem jednak zwrócić uwagę i podszedłem do drzwi. Delikatnie pociągnąłem za klamkę. Zamknięte. Westchnąłem i wróciłem na łóżko. Czemu on mi to robił...? Zimne powietrze zawiewało mnie z otworzonego okna. Skierowałem kroki w jego stronę. Słońce dopiero zaczynało wędrówkę po bezkresnym niebie. Można było myśleć, że ma władzę nad wszystkim. Ono decydowało o życiu tak wielu istot. Miało ogromną władzę. Lecz czy było szczęśliwe? Mozolna rutyna rujnowała jego wolność. Czymże była władza bez uciechy jej sprawowania? Torturą. Czym zasłużyło sobie na tak ogromne cierpienie? Chciwością. Chciało być centrum. Raz popełniony błąd odpracowuje wieczną podróżą, którą tak często się zachwycano. Czasem wyraża swój ból poprzez płacz, nazywany przez przyziemnych deszczem. Uśmiechnąłem się do siebie, wracając na łóżko. Na aksamitnej poduszce dostrzegłem kopertę. Bez zastanowienia ją otworzyłem.

"Witaj Hatsumi.

 Zapewne zastanawiasz się czemu Cię tu przeniosłem. To nieistotne. Dzisiaj pokażę Ci coś bardzo ważnego, ale do tego musisz się odpowiednio przygotować. Zostawiłem Ci śniadanie na stole."

Odłożyłem kartkę i podszedłem do niewielkiego stolika, zdobionego przez cyjanowy obrus. To co zastałem na talerzu niezbyt mnie zadowoliło. Kawałek niedopieczonej kiełbasy i pół szklanki gorzkiej herbaty. Prychnąłem z oburzeniem. Nie zamierzałem tego jeść. Skuliłem się na łóżku, chcąc ponownie zasnąć, a obudzić się już we własnym łóżku. Tak bardzo pragnąłem spokoju... Wtedy coś do mnie dotarło. Skąd on znał moje imię...? Zatrząsłem się ze strachu. Nie mogłem spokojnie leżeć. Zacząłem kręcić się po pokoju, po czym wreszcie odważyłem się wołać o pomoc. Żadnej odpowiedzi. Jeszcze raz. Cisza. W oczach zakręciły mi się łzy. Podniosłem głowę, słysząc otwierane drzwi. 

- Już się obudziłeś? Wcześnie - przywitał mnie dobrze znany mi głos. Zmarszczyłem brwi, odsuwając się na drugi koniec pomieszczenia. On podszedł bliżej, ujmując moją twarz w wielkie, zimne dłonie. Gdybym tylko był w stanie, odepchnąłbym go. 

- Ale nic nie zjadłeś... Nie zdążyłeś? - objął mnie wokół bioder, na co prychnąłem. 

- Nie będę tego jadł - odsunąłem głowę, zamykając oczy. Jego widok był chyba najgorszym z możliwych. 

- Czemu? Przecież się nie zatrujesz. 

- Nie jestem psem, żeby się rzucać na kawałek kiełbasy - spuściłem wzrok, jakoś wyrywając się z jego objęć. 

- Zobaczymy... - pociągnął mnie za rękę. Nie miałem wyboru, musiałem za nim pójść. Czułem drżenie na całym ciele. Może nie powinienem się sprzeciwiać... Nie, nie mogę być ciągle mu posłuszny. Zacząłem się wyrywać. Ten jednak był niewzruszony. Ciągnął mnie przez długi korytarz, którego piękna nawet nie dostrzegłem. Gdy wreszcie dotarliśmy do pomieszczenia, delikatnie mnie puścił. Było znacznie bardziej kolorowe od poprzedniego. Jednak nie wspaniałe barwy przykuły mój wzrok, a chłopak siedzący na zimnej podłodze. Był mniej więcej w moim wieku. Jego blond kosmyki odstawały z każdej strony. Zaniedbane dłonie obejmowały zakrwawioną szmatę jaką miał na sobie. Z widocznym trudem podniósł głowę. W matowych oczach lśniły łzy. Brunet przywołał go skinięciem ręki. Dopiero gdy wstał zobaczyłem jaki jest chudy. Jego kości prawie przebijały materiał "ubrania". Widziałem, że nawet nie ma siły chodzić. Zacisnąłem dłonie w pięści mając jednak nadzieję, że to nie on mu to zrobił... Jednak się nie myliłem. On był sprawcą. Spojrzałem na niego z nienawiścią. Jak można być tak okrutnym...? Chłopak był na skraju wyczerpania. 

SkazanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz