Sixteen

29.6K 1.1K 25
                                    

Zayn
W chwili gdy zadzwoniła do mnie mama, od razu wsiadłem do samochodu i ruszyłem pod dany adres. W mojej głowie cały czas odtwarzał się obraz Lauren i Willa, który za wszelką cenę chce ją poderwać i zrobić mi na złość. Przez moją wściekłość, wypaliłem w ciągu ich nieobecności pół paczki papierosów i zapewne niemiłosiernie śmierdzę. Dlatego też, wpakowałem do buzi niemal całą paczkę gum miętowych i popsikałem się perfumami, aby choć trochę pozbyć się zapachu nikotyny.
Wiem, że Lauren jest naprawdę piękną kobietą, jak nie najpiękniejszą. W moim życiu nigdy nie spotkałem żadnej, która by dorównywała jej urodą. W dodatku jest bardzo inteligentna, co rzadko idzie w parze w takich przypadkach.
Dojechałem na miejsce i wszedłem do salonu. Zauważyłem mamę, która miała przekrwione oczy, a obok niej Jane. Zmarszczyłem brwi. Czemu ona płakała? Czy nie powinna się cieszyć, że jej jedyna córka wychodzi za mąż? A przede wszystkim. Gdzie się podziała Lauren? Rozglądam się wszędzie i nigdzie jej nie widzę. Co one jej do jasnej cholery zrobiły?
Już mam się zapytać, gdy nagle jedna z zasłon się odsuwa i pojawia się ona.
Momentalnie cały sztywnieję i to dosłownie. Mój oddech się zatrzymuje gdy patrzę wprost na nią. Ona również patrzy tylko i wyłącznie na mnie. Mam wrażenie jakby czas stanął w miejscu i nikogo wokół nas nie było. Tylko ja i ona. Brzmię tandetnie, ale w tym momencie tak właśnie się czułem.
Ta kobieta niejednokrotnie zwalała mnie z nóg. Biała suknia idealnie wygląda na jej ciele. Wspaniale podkreśla biust i długą szyję. Ale najpiękniej uwydatniają jej błękitne oczy niczym niebo.
Poczułem się nieco dziwnie. Zapragnąłem jej. Lecz nie tak jak zwykle. Chciałem czegoś więcej, aby się do mnie przekonała.
-O mój Boże!- odezwała się Jane, przerywając tym magiczną atmosferę między mną, a blondynką.
Obydwoje oderwaliśmy wzrok od siebie i spojrzeliśmy na mamę i Jane.
-Wyglądasz przepięknie moja droga.
-Na twoim miejscu, Zayn. Pośpieszyłabym się z tymi oświadczynami, bo Lauren wiecznie nie będzie czekać i ktoś w końcu ci ją sprzątnie przed nosem- zażartowała moja siostra.
Mimo, że był to głupi żart, cały się spiąłem, przypominając sobie sytuację z Willem kilka godzin wcześniej.
-Jak ci się podoba suknia, kochanie?- pyta mama Lauren.
-Jest piękna, a w dodatku wygodna- odpowiada szczęśliwa, a w moich spodniach robi się ciasno. Modlę się w duchu, aby nikt tego nie zauważył.
-No to Zayn, nie masz wyboru. Biegnij po pierścionek.
Wybuchają wszystkie śmiechem, a ja nerwowo drapię się po karku.
-Niestety musimy wracać moi kochani, ponieważ wkrótce będzie pora obiadu.
Lauren wraca do przymierzalni, a ja ostatni raz podziwiam jej piękno i staram się zapamiętać każdy szczegół w jej wyglądzie, gdy miała na sobie białą suknię.
-No no no no. Widzę, że komuś tu zabrakło słów.
Podchodzi do mnie Jane i szturcha mnie ramieniem.
-Nie myśl, że nie zauważyłam jak pożerałeś ją wzrokiem. Zresztą twoje spodnie to zdradzają braciszku- szepcze tak, aby nie usłyszała nas nasza matka.
Moja twarz zapewne jest teraz bordowa.
Po chwili słyszę śmiech siostry.
-Możemy już iść.
Wraca do nas Lauren w ślicznej, delikatnej, granatowej sukience.
Pakujemy się wszyscy do samochodu i jedziemy w kierunku domu. Po jakimś czasie jesteśmy na miejscu. Pomagam wysiąść "moim kobietom", a następnie obejmuję Lauren w pasie.
Nagle słyszę znajomy kobiecy pisk.
-Zayn!
Kurwa.
_______________________________________
Jeżeli ktoś z was również chce dedykację, to piszcie w komentarzach :)
Do piątku moi kochani ♡



Difficult choices // z.m. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz