Czuję się jakbym właśnie została przyłapana na gorącym uczynku.
Nerwowo dokańczam kroić pomidory. Nie mam pojęcia co dzieje się za moimi plecami, bo żaden z nich się jeszcze nie odezwał. Obydwaj milczą. Słyszę kroki. Przypuszczam, że Zayna. Po chwili czuję jak oplata mnie ramionami. Momentalnie się spinam.
-Witaj, kochanie- mówi na tyle głośno, że stojący obok Will na pewno nas usłyszał.
Całuje mnie delikatnie w szyję, co powoduje, że przechodzi mnie dreszcz.
Powoli wyjmuje mi z ręki nóż i odkłada go na szafkę. Następnie obraca mnie w swoją stronę i niespodziewanie składa na moich ustach namiętny pocałunek. Jego dłonie w tym czasie przenoszą się na moje biodra.
Całkowicie zapominam o obecności Willa. Jestem zbyt zszokowana zachowaniem Zayna, aby pamiętać, że ktoś tu jeszcze jest.
Odrywa się ode mnie, a ja jak zahipnotyzowana nie potrafię się odezwać.
-Tęskniłem za tobą, kochanie. Przecież wiesz, że nie lubię budzić się bez ciebie.
I nagle czar prysł.
Nie. Nie wiem tego kurwa.
Spoglądam nerwowo w bok na Willa, który z gniewem wymalowanym na twarzy nas obserwuje.
-Zayn... Nie jesteśmy tu sami- odzywam się cicho.
-Och racja. Wybacz braciszku, ale po raz kolejny nie widzę świata poza moją kobietą. Rozumiesz mnie, prawda?- uśmiecha się do niego, choć widzę, że ten uśmiech jest fałszywy. Mam dokładnie taki sam, gdy widzę Tiffany "Srani". Obejmuje mnie w talii i przyciąga mocno do siebie.
-Oczywiście, bracie. Nie dziwię ci się. Lauren jest naprawdę piękną kobietą. Szkoda by było jakby coś się stało- posyła mi czarujący uśmiech.
Czuję się niepewnie i nawet tego nie dostrzegam, gdy wtulam się bardziej w Zayna.
-Masz całkowitą rację. Dlatego nie pozwolę niczemu, ani nikomu się do nas zbliżyć- warczy.
-Czas pokaże- uśmiecha się tajemniczo patrząc prosto w oczy Zayna.
-Smacznego, piękna- dodaje i podchodzi ujmując moją dłoń, którą następnie całuje.
Zayn wypuszcza ze świstem powietrze. Nawet nie wiedziałam, że je wstrzymuje.
Czy tylko dla mnie to było dziwne?
Po tym jak Will poszedł, mój dobry humor zniknął i śladu po nim nie widać.
-Zjesz coś?
-Tak.
-Robię sobie sałatkę. Może też chcesz?
-Jeśli mi na to pozwolisz- posyła mi czarujący uśmiech.
-Nie mam innego wyjścia- śmieję się.
Mieszam wszystkie składniki i stawiam na stół. Sięgam jeszcze po sok pomarańczowy i dołączam do Zayna. Nawet nie zauważyłam, że przez cały ten czas mnie obserwuje.
-No co?
-Nie, nic.
-To czemu mi się tak przyglądasz?- unoszę brew.
-Po prostu fajnie to wygląda. Najpierw poranny pocałunek na dzień dobry, potem ty krzątająca się w kuchni robiąca nam śniadanie. Tak jakbyśmy byli naprawdę parą.
Rzeczywiście. Jednak jestem zaskoczona jego słowami.
-Czyżby znudził się panu, panie Malik, dotychczasowy tryb życia?- biorę pierwszy kęs sałatki. Patrzy się na moje usta i obserwuje każdy mój ruch języka.
-Możliwe.
Specjalnie oblizuję widelec.
-Przestań tak robić- mówi cicho.
-Dlaczego?
-Bo to mnie rozprasza.
-To nie patrz.
-Nie mogę.
Przygryzam wargę, a on natychmiast pojawia się tuż obok mnie. Wpija się w moje usta i zachłannie całuje. Jego ręce podwijają moją sukienkę i ściskają mój tyłek. Jęcze w jego usta i wplatam palce w jego miękkie włosy. Podnosi mnie i owija wokół swojej talii. Następnie podchodzi do ściany i mnie do niej przyciska. Jego pocałunki schodzą niżej. Całuje mój dekolt i jedną ręką zsuwa mi ramiączko od stanika. Jego wargi przenoszą się na moje piersi, które zaczyna lizać i gryźć.
Nagle słyszymy huk.
Momentalnie się od siebie odsuwamy. Poprawiam sukienkę i włosy.
-Chciałam was powiadomić, że już wróciłam.
_______________________________________
Jeszcze jeden dzień i ferie, w które będę musiała się ciągle uczyć. Yay!!! ;_________;
Do piątku, kochani ♡
CZYTASZ
Difficult choices // z.m. ✔
FanfictionJak bardzo nienawidzę mojego szefa? Niewyobrażalnie. To zapatrzony w siebie egoistyczny dupek. Natomiast ja, jestem jego asystentką.