Rozdział 8

474 15 7
                                    

Przez trzy dni przed przybyciem obu królów przebywałam w towarzystwie Eli i Roberta, który nie odstępował mnie na krok i kazał podawać solidne argumenty zanim pozwoliłby mi wyjść z pokoju. Nie miałam ich po prostu chciałam wyjść z tego więzienia, więc moje próby kończyły się porażką za każdym razem. Próbowałam wszystkiego. Prośby, groźby i płaczu, a on nic. Był nie ugięty. Dziś rano zapowiedział, że idziemy na wspólną kolację, by porozmawiać o ślubie.

Punktualnie zapukał do moich pokoi i podał mi ramię. Przyszliśmy ostatni. Czekał, aż wszyscy skończą jeść, dopiero wówczas się odezwał:

- Powinniśmy coś przedyskutować - jego głos był lodowaty, tak samo jak i wzrok.

- Mianowicie? - spytał jego ojciec.

- Ślub.

- Myślałem, że wszystko jasne, skoro ma się on odbyć za cztery dni? - odezwał się Aleksander.

- Pozostał tylko fakt, że omal mnie nie zabiłeś - odezwałam się równie zimnym głosem, co Robert, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.

- Kobieta nie powinna się odzywać, gdy mężczyźni rozmawiają - naskoczył na mnie.

- Dzieci nie powinno być przy stole, gdy dorośli dyskutują - odbiłam piłeczkę, bez wahania.

Na moje słowa podniósł się z taką prędkością, że przewrócił ciężkie krzesło, które zajmował.

- Jak śmiesz? - krzyknął, ale mną to nie wzruszyło.

- Zofio, może opowiesz sytuację sprzed trzech dni - zwrócił się do mnie Robert. 

Nie łatwo było mi nad sobą panować, znów wracając do tamtego dnia, ale na szczęście odebrałam pod tym względem surowe wychowanie, czego nie można powiedzieć o księciu litewskim, który, co jakiś czas wykrzykiwał, że to nie prawda.

- W owej sytuacji nie wyrażę zgody na ten ślub - zakończyłam.

- Twoje zdanie nikogo nie obchodzi - krzyknął Aleksander.

- Wręcz przeciwnie mój drogi - tym razem odezwała się wyjątkowo dziś cicha i nieobecna królowa. - To co powiedziałaś wiele wyjaśnia, chociażby gwardzistów pilnujących drzwi twoich i Elżbiety pokoi, co bardzo mnie zaintrygowało wcześniej. Wracając do twoich słów Aleksandrze: bez zgody druhny, ślub się nie odbędzie. W tej sytuacji pokusiłabym się nawet o natychmiastowe przedyskutowanie odwołania uroczystości.

- Rozumiem i chciałbym przeprosić panienkę za to, co ją spotkało - odezwał się król litewski. - Jednak chciałbym zaproponować rozważenie innych rozwiązań.

- Czy sugerujesz coś konkretnego Olgierdzie? - spytał się nasz władca.

- Sam jeszcze nie mam pomysłu.

- Ja mam pomysł - odezwał się milczący do tej pory Witold. Mówiąc to wstał i uklęknął przed Elżbietą. - Czy zgodzisz się wyjść za mnie?

- Jak śmiesz! To moja narzeczona! - obudził się Aleksander.

- Jeśli pytasz o moje zdanie to tak, z wielką przyjemnością, jednak nie tylko moje zdanie się liczy - odpowiedziała moja przyjaciółka. Mężczyzna podniósł się na te słowa i zwrócił do króla lekko się kłaniając:

- Panie czy oddasz mi rękę swej starszej córki?

Król spojrzał krótko na swoją małżonkę.

- Nie widzę żadnych przeciwności.

- Ojcze? - zwrócił się do drugiego króla.

- Również nie mam nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Pozostaje pytanie czy nie będzie wam przeszkadzało, jeśli ślub się odbędzie z drobnymi zmianami? Elżbieto?

Marmurowa KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz