Przez trzy dni przed przybyciem obu królów przebywałam w towarzystwie Eli i Roberta, który nie odstępował mnie na krok i kazał podawać solidne argumenty zanim pozwoliłby mi wyjść z pokoju. Nie miałam ich po prostu chciałam wyjść z tego więzienia, więc moje próby kończyły się porażką za każdym razem. Próbowałam wszystkiego. Prośby, groźby i płaczu, a on nic. Był nie ugięty. Dziś rano zapowiedział, że idziemy na wspólną kolację, by porozmawiać o ślubie.
Punktualnie zapukał do moich pokoi i podał mi ramię. Przyszliśmy ostatni. Czekał, aż wszyscy skończą jeść, dopiero wówczas się odezwał:
- Powinniśmy coś przedyskutować - jego głos był lodowaty, tak samo jak i wzrok.
- Mianowicie? - spytał jego ojciec.
- Ślub.
- Myślałem, że wszystko jasne, skoro ma się on odbyć za cztery dni? - odezwał się Aleksander.
- Pozostał tylko fakt, że omal mnie nie zabiłeś - odezwałam się równie zimnym głosem, co Robert, patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
- Kobieta nie powinna się odzywać, gdy mężczyźni rozmawiają - naskoczył na mnie.
- Dzieci nie powinno być przy stole, gdy dorośli dyskutują - odbiłam piłeczkę, bez wahania.
Na moje słowa podniósł się z taką prędkością, że przewrócił ciężkie krzesło, które zajmował.
- Jak śmiesz? - krzyknął, ale mną to nie wzruszyło.
- Zofio, może opowiesz sytuację sprzed trzech dni - zwrócił się do mnie Robert.
Nie łatwo było mi nad sobą panować, znów wracając do tamtego dnia, ale na szczęście odebrałam pod tym względem surowe wychowanie, czego nie można powiedzieć o księciu litewskim, który, co jakiś czas wykrzykiwał, że to nie prawda.
- W owej sytuacji nie wyrażę zgody na ten ślub - zakończyłam.
- Twoje zdanie nikogo nie obchodzi - krzyknął Aleksander.
- Wręcz przeciwnie mój drogi - tym razem odezwała się wyjątkowo dziś cicha i nieobecna królowa. - To co powiedziałaś wiele wyjaśnia, chociażby gwardzistów pilnujących drzwi twoich i Elżbiety pokoi, co bardzo mnie zaintrygowało wcześniej. Wracając do twoich słów Aleksandrze: bez zgody druhny, ślub się nie odbędzie. W tej sytuacji pokusiłabym się nawet o natychmiastowe przedyskutowanie odwołania uroczystości.
- Rozumiem i chciałbym przeprosić panienkę za to, co ją spotkało - odezwał się król litewski. - Jednak chciałbym zaproponować rozważenie innych rozwiązań.
- Czy sugerujesz coś konkretnego Olgierdzie? - spytał się nasz władca.
- Sam jeszcze nie mam pomysłu.
- Ja mam pomysł - odezwał się milczący do tej pory Witold. Mówiąc to wstał i uklęknął przed Elżbietą. - Czy zgodzisz się wyjść za mnie?
- Jak śmiesz! To moja narzeczona! - obudził się Aleksander.
- Jeśli pytasz o moje zdanie to tak, z wielką przyjemnością, jednak nie tylko moje zdanie się liczy - odpowiedziała moja przyjaciółka. Mężczyzna podniósł się na te słowa i zwrócił do króla lekko się kłaniając:
- Panie czy oddasz mi rękę swej starszej córki?
Król spojrzał krótko na swoją małżonkę.
- Nie widzę żadnych przeciwności.
- Ojcze? - zwrócił się do drugiego króla.
- Również nie mam nic przeciwko. Wręcz przeciwnie. Pozostaje pytanie czy nie będzie wam przeszkadzało, jeśli ślub się odbędzie z drobnymi zmianami? Elżbieto?
CZYTASZ
Marmurowa Królowa
RomanceOd nienawiści do miłości krótka jest droga. Od smutku do szczęścia długi mija czas. Jest pyskata, lecz nie ma wyboru. Życie jej nie oszczędza. Jak poradzi sobie z tym co zgotował jej los?