Epilog

564 32 7
                                    

Królowa Anna miała rację. Zosia się zmieniła. Zawsze była opanowana, ale teraz to już nie było opanowanie. Była zimna, jak lód. Nic jej nie ruszało. Do mojego pokoju wszedł kamerdyner oznajmiając, że królowa mnie wzywa. Miałem nadzieje, że nie nastąpi to, aż tak szybko. Zdążyłem zaledwie tu wejść.

- Co tu robisz Ludwiku? - zapytała, nie podnosząc wzroku z nad papierów.

- Ojciec szkoli mnie do przejęcia jego stanowiska, Wasza Wysokość - odpowiedziałem.

- Jeśli chodziłoby o to nie mieszkałbyś na zamku, a w waszej posiadłości i przyjeżdżał wraz z ojcem. Powtórzę pytanie: co tu robisz Ludwiku? - nałożyła wyraźny nacisk na słowo "tu".

- Ojciec stwierdził, że powinienem teraz pobyć trochę na naszym dworze, a królowa Anna uległa, jego prośbie i zaprosiła mnie tu, Wasza Wysokość - teraz jej wzrok spoczywał na mnie. Przejrzała mnie, choć zachowałem kamienną twarz.

- Kłamiesz - stwierdziła. - A jak dobrze wiesz, nie lubię kłamców. Spytam po raz ostatni i dobrze ci radzę tym razem powiedz prawdę. Co tu robisz?

- Wasza Wysokość, proszę.

- O co mnie prosisz? Nie chcesz mi udzielić odpowiedzi? - przeszywała mnie pustymi oczami. Jeszcze tak niedawno widziałem w nich wesołe iskierki.

- Nie mogę, Wasza Wysokość - chciałbym znów zobaczyć ten błysk.

- Wyjdź.

- Wasza Wysokość, przepraszam.... - spróbowałem, nie chcąc jej denerwować.

- Wyjdź, powiedziałam.

*****

Kochałem ją i nadal ją kocham. To uczucie nigdy nie zniknęło, ale teraz pojawiło się coś jeszcze. Mianowicie strach. Strach, że nie kocham już kobiety, a tylko wspomnienie po niej. Dlatego nie zgodziłem się od razu na ślub. Stałem w oknie pokoju, gdy rozległo się ciche pukanie. 

- Proszę - w drzwiach pojawiła się wysoka, niezbyt ładna pokojówka. 

- Można? - zapytała. Skinąłem jej tylko głową i wróciłem do swoich myśli. 

- Królowa wie, dlaczego pan tu jest - nie spodziewałem się, ponownie usłyszeć głosu dziewczyny. Odwróciłem się do niej gwałtownie.

- O czym mówisz? - zapytałem, bo skąd ta osóbka miałaby wiedzieć takie rzeczy.

- Królowa wie, że jest pan jednym z kandydatów do jej ręki - powiedziała spokojnie i powoli, jakby rozmawiała z głupim.

- To dlaczego pyta?

- Żeby pana złamać - wzruszyła ramionami, sugerując, że to oczywista odpowiedź.  - Ją złamano i teraz nie umie nikomu zaufać. Pan ją zna, a przynajmniej kiedyś znał. Dlatego, jest pan dla niej potencjalnie niebezpieczny. Może pan próbować ją odzyskać, a ona się tego boi. Z nikim nie jest już w pełni szczera. Chyba nawet sama ze sobą. Udaje, że wszystko jest dobrze. To nie jest pierwszy raz, kiedy Zygmunt złamał warunki umowy. 

Zmarszczyłem brwi, a ona nagle zakryła usta dłonią. 

- Za dużo mówię. Przecież nie wiem, czy pan byłby dla niej dobry. Lepiej już pójdę.

Odwróciła się na pięcie i prawie wybiegła z pokoju.

*****

Zobaczyłem królową Annę spacerującą po ogrodach. Nie mogłem się oprzeć pokusie. Musiałem spróbować dowiedzieć się, jeszcze czegoś o Zofii.

- Wasza Wysokość - skłoniłem się lekko.

- Ludwiku.

- Wczoraj odbyłem dość dziwną rozmowę z królową - zacząłem.

- Mianowicie? - spytała przyglądając się kwiatom i nie bardzo zwracając na mnie uwagę.

- Wezwała mnie do swojego gabinetu, pytając co tu robię, kiedy trzy raz odpowiedziałem inaczej niż się spodziewała wyrzuciła mnie.

- Czemu uważasz, że to dziwne?

- Jakiś czas później w moim pokoju pojawiła się młoda pokojówka, która stwierdziła, że królowa wie, dlaczego tu jestem. Naciska na mnie, bo chce mnie złamać, ponieważ sama została złamana - dokończyłem opowieść.

- No cóż, nie od dziś wiem, że Julia jest niezłą plotkarą - skomentowała.

- Powiedziała również, że to nie pierwszy raz, kiedy Zygmunt złamał warunki umowy - przystanąłem, patrząc królowej prosto w oczy.

- Tak podejrzewałam - spuściła wzrok na trawę pod naszymi stopami.

- Co to znaczy? - zapytałem.

- Myślę, że Zygmunt wymagał od niej więcej zbliżeń, niż było określone - powiedziała.

- Zofia, którą pamiętam była pogodna, trochę szalona i lekko złośliwa. Królowa Zofia, jest jak puste naczynie. Piękna i inteligentna, ale pozbawiona uczuć - powiedziałem. Dopiero teraz Anna na mnie spojrzała. - Teraz już chyba trochę rozumiem dlaczego.

- Codziennie z samego rana odwiedza grób Roberta. Tamtego dnia na pogrzebie po raz ostatni wyraziła jakiekolwiek uczucia. Od tamtej pory jedyną wskazówką, że ona nadal coś czuje są właśnie te codzienne wizyty. To dlatego zaczęto nazywać ją Marmurową Królową. Ludzie uważają, że choć piękna i dobra jest zimna i martwa w środku, jak marmur - wyjaśniła mi kobieta.

- Nie wiedziałem - wyszeptałem, bojąc się odezwać głośniej w ciszy, która zapadła.

- Czy zdecydowałeś już, co zrobisz w sprawie małżeństwa? - zapytała patrząc mi głęboko w oczy, jakby próbując z nich wyczytać odpowiedź.

- Myślę, że tak - odpowiedziałem i ruszyłem w stronę zamku, myśląc już tylko o jednym. O tym, by odzyskać miłość mojego życia.

**********

Dziękuję za tę jedną gwiazdkę przy każdym rozdziale. To one motywowały, by dokończyć tę historię.

Marmurowa KrólowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz