ROZDZIAŁ XI
Do jasnego pokoju wpadało przenikliwe światło poranka, kołdry na dwóch łóżkach powoli unosiły się i opadały.
Budzik.
Inga z jękiem zsunęła się z ciepłego łóżka, wstała i wolnym krokiem weszła do łazienki. Ściany i podłogę pokrywały matowe, białe kafelki. Prysznic, toaleta, szafki, kilka haczyków, lustro nad umywalką.
Przejrzała się w nim. Szare tęczówki z ciemnymi obwódkami, rozszerzone źrenice, splątane, białe włosy. Westchnęła i wypuściła mgłę.
Szybko się ogarnęła. Rozczesała i związała włosy w niski kucyk, włożyła do uszu swoje srebrne kuleczki. Założyła krótkie, dresowe spodenki i t- shirt do biegania. Zarzuciła na ramiona granatową bluzę i otworzyła drzwi.
Do domku napłynęło rześkie powietrze. Chwyciła buty i zawiązała je. Na ganku przypomniała sobie o spiżowym sztylecie leżącym przy jej łóżku. Wróciła się po niego i zapięła pas w talii.
Od około dwóch lat dzień Niemki wyglądał podobnie. Wstawała, jadła śniadanie, szła do szkoły, wracała ze szkoły... wszystko było przesiąknięte rutyną. Dopiero niespodziewana podróż do Ameryki coś zmieniła...
Wsłuchiwała się w swój oddech i dźwięki budzącego się świata. Wszystkie budynki i budyneczki otoczone mgłą wyglądały magicznie. „Jakby moja mama tędy przeszła...". Im więcej biegła tym mgła stawała się gęstsza. Nie miała z tym problemu - widziała wszystko bardzo dokładnie. Specjalna umiejętność dzieci Iris. Uśmiechnęła się pod nosem.
W pewnej chwili jej uwagę przykuł ciemny kształt. Szedł ostrożnie w stronę domków. Inga rozpoznała córkę Hekate po luźnych, czarnych boy friend' ach i rozpuszczonych włosach. „Pewnie złożyła wizytę Kathrine... Skoro chce utrzymać ten związek w tajemnicy, powinna bardziej uważać" pomyślała. Dziewczyna rzadko zostawała w swoim domku na noc, najczęściej wymykała się w nocy, a rano niepostrzeżenie wracała. Szarooka potrząsnęła głową i wbiegła w las.* * *
- Pora wstawać, krety!- Powiedział głośno Louis, grupowy domku Demeter. Z czterech łóżek wydobyły się jęki.
- Caaarmeen...- potrząsnął ją za ramię. Wymruczała do poduszki kilka niecenzuralnych, hiszpańskich słów. Louis ponownie spróbował ją obudzić.- Carmen! Jesteś nieuczesana, śmierdząca i brzydka!- kontynuował.- Carmeeeen! Jakiś blondyn tu idzie! Śmierdzisz, umyj się!
Brązowooka wyciągnęła rękę ponad kołdrę.
- Co mi fucka pokazujesz, dzieci tu są!
Dziewczyna uniosła się nieco i spojrzała na niego wymownie.
- Frajer.
- Śmierdzące dziewczę, idź się umyj... - nie dokończył, a duża poduszka trafiła go w twarz.- Kocham cię, wiesz siostruniu?
- Ja ciebie też frajerze, a teraz spadaj stąd - uśmiechnęła się i wolno poszła do łazienki. Otworzyła drzwi z jasnego drewna. Do schludnej, jasnej łazienki w ciągu dziesięciu minut zaczęła dobijać się reszta rodzeństwa.
- Już zaraz!
Z trudem wyszła, trzy osoby próbowały do niej wtargnąć. Udało się to w końcu niebieskookiemu chłopcu.
- Willi!- Krzyknęła niezadowolona, jak zawsze, Emma.- Jutro to ja wchodzę pierwsza - warknęła. Jej ciemno-piwne oczy błyskały gniewnie.
- Uspokój się Em, Willi pójdzie się ostatni myć wieczorem - uspokoiła ją Emily. Rudowłosa dziewczynka usiadła na łóżku obok czeszącej włosy Carmen.
- Co tam, Foxy? Jak przeżycia po kolejnej przegranej walce?
Emily wzruszyła ramionami.
- Nic szczególnego, bardziej przejmuję się tym - wskazała na swoją rudą głowę.- Nie spłukuje się od miesiąca - posmutniała.- A ksywka zostanie już na zawsze. Jeff zapłaci za swoje...kiedyś.
- Będzie miał za swoje, to nie jest w porządku. Jak chcesz pogadam z Liv, ona zna się na tego typu katastrofach - uśmiechnęła się.- Poza tym, panienko, Foxy lub Fox brzmi świetnie - przytuliła się do czternastoletniej dziewczynki.- Willi! Wypad z łazienki! Reszta też chce się ogarnąć!- Krzyknęła w stronę łazienki.
Wstała z łóżka, przeszła kilka kroków i otworzyła dużą szafę. „Na starego Wodorosta..." pomyślała. „Jestem taka przewidywalna". Mebel był po brzegi wypełniony czarnymi, szarymi, granatowymi, wiśniowymi i orzechowymi ubraniami, poza tym kilka białych i denimowych materiałów.
Wpatrywała się w bezruchu na tekstylia, jakby miały przemówić.
- Carmen, dobrze się czujesz?
Dziewczyna spojrzała łagodnie na dwunastoletniego Willi'ego. Wyraźnie zaniepokojony, zmarszczył brwi.
- Dobrze, Willi, problem polega na tym, że nie wiem w co się ubrać.
Usłyszała za sobą chichotanie.
- Zamknij się, frajerze!
- Ubierz się jak każdy.
- W pomarańczową koszulkę? No nie wiem...
- ...a ja wiem. Obozowa koszulka, czarne szorty - wzruszył ramionami.- A na stopy czarne converse'y.
- Niech mnie pochłoną puste oczodoły Aresa... Willi! Jesteś świetny!- Przytuliła go i pocałowała w czoło.- Jesteś najlepszym bratem na świecie, wiesz?
- Ej, śmierdząca i brzydka siostruniu! Ja też tu jestem - oburzony Louis dołączył do rodzeństwa.
- Frajer, nie człowiek.
- Śmierdzące dziewczę. Idź się ubierz, ilość kolorów na twojej pidżamie przyprawie mnie o mdłości - wskazał na gładką, granatową pidżamę.
- Łazienka wolna, można wchodzić!- Zawołała Emma.
Po dziesięciu minutach, Carmen, szła już luźnym krokiem na śniadanie. Zwróciła wzrok w stronę jeziora, przypomniał jej się wczorajszy wieczór... John tak blisko niej... Jego jasne włosy lśniły w słońcu, a oczy były skupione tylko na jej osobie. Ostrożne ruchy, jakby bał się, że zrobi coś niewłaściwego. Jedyne co w tym wszystkim nie pasowało to uczucia córki Demeter. Nie czuła charakterystycznego, ściśniętego żołądka, plątaniny myśli w głowie... Coś się zmieniło. „Durna Afrodyta, niech znajdzie innego kozła ofiarnego".
- Carm! Zaczekaj!
Ciemnowłosa dziewczyna zwolniła i spojrzała za siebie. W jej stronę szła uśmiechnięta Liv, w tradycyjnych czarnych szortach z wysokim stanem i ciemnozielonym crop topie.
- Niezłe włosy, butelkowa zieleń?- Uniosła brew. Oblicze łuczniczki rozświetlił uśmiech.
- „Butelkowa zieleń" podkreśla moje oczy i świetnie się kamufluje w lesie.
- Ty myślisz o bitwie - ja o jedzeniu. Chodź, zaraz strawię własny żołądek!- Ruszyła szybkim krokiem.
W pawilonie przebywało już kilka osób.
Inga prowadziła ożywioną konwersację z Butchem, co kilka słów odkrajała i zjadała kawałek naleśnika. Przy innym stole , dwójka obozowiczów spała, a druga dwójka wypijała duże kubki mocnej kawy- typowe dzieci Hypnosa, czyli Phill i Zoya. Trójka dzieci Hebe siedziała w szlafrokach i maseczkach. Nico di Angelo spożywał śniadanie samotnie. Jedyne co mu towarzyszyło to kubek kawy z mlekiem, bułeczki z ciasta francuskiego i ostrożne spojrzenia szarookiej Ingi.
- Liv?
- Hm?
- Pomożesz Foxy z pozbyciem się rudych włosów?
- Może być trudno, gdyż cała ta sytuacja to robota Jeff'a, ale zbiorę kilka przyjaciół od Afrodyty, Hebe i Ateny...
- ...Ateny?
Córka Apolla potaknęła.
CZYTASZ
Księżniczka i Król
FanficCodzienność na Obozie Herosów zawsze zawierała w sobie romanse, bitwy i intrygi... Cztery lata po wojnie z Gają i Gigantami wszystko wróciło do normy. No...może prócz tego, że wśród obozowiczów pojawiają się europejczycy. Osoby z Niemczech, Polski...