DZIEŃ CZWARTY
ROZDZIAŁ VI
Jak to się stało, że dopiero teraz to zauważyła? Już po tym jak córka Iris wyznała jej swój sekret?
Inga siedziała przy stoliku razem z Butchem- potężnie zbudowanym chłopakiem z tęczowym tatuażem na przedramieniu. Jego siostra nieznacznie spoglądała ku stołowi po przeciwnej stronie sali, a raczej ku osobie siedzącej przy nim.
Nico di Angelo jadł croissanta popijając go dużym kubkiem kawy z mlekiem. Miał na sobie czarne jeansy i czarny T- shirt. Starą lotniczą kurtkę zamienił na czarną, rozpinaną bluzę z kapturem.
Nie widziała w nim nic pociągającego. Jego ciemne oczy były smutne i nieobecne, a bladą twarz rzadko odwiedzał uśmiech.
Niektórzy obozowicze, pomimo jego długiego stażu na obozie, nadal się go bali. Hadesowy domek omijali z daleka- podobnie jak czarnowłosego chłopaka.
Inga dokończyła ostatniego naleśnika z syropem klonowym, popiła go wodą, pożegnała się z bratem. Rzuciła Piper chłodne spojrzenie, po czym opuściła pawilon.* * *
- Leczysz się wodą? Jak!?- Zdziwiona Niemka podniosła głos. Percy wzruszył ramionami.
- Po prostu. Morze oczyszcza mi umysł, uzdrawia, daje siłę...
- Farciarz! Tworzysz huragany, panujesz nad wodą, rozmawiasz z końmi...
- Ty również wiele potrafisz. Mgła, deszcz, oślepianie, tęcza...
Nie zabrzmiało to zbyt potężnie. Chyba jej nie pocieszył.
- Spójrz na to z innej strony. Otrzymałaś niebywałe dary jakimi jest walka mieczem i strzelanie z łuku. Rozwijasz się. Potrafisz zapanować nad emocjami...- zawahał się-...no... mniej więcej.
Inga uśmiechnęła się delikatnie na wspomnienie oślepienia Percy'ego.
- Potrafisz przekształcić nawet tworzenie tęczy w coś heroicznego.-
Słysząc to, dziewczyna się roześmiała. Wzięła do ręki srebrne kolczyki- kuleczki.
- Jakiej są średnicy?- Zapytał. Dziewczyna dziwnie się na niego spojrzała.
- Osiem milimetrów i... skąd taki pytanie?
- Zapomniałaś, że mam dziewczynę- perfekcjonistkę? Już się nauczyłem jakiej wielkości ma być kolczyk, spłaszczony czy nie, z jakiego metalu- westchnął ciężko. Inga pakowała elementy zbroi do płóciennego worka.
- Tchus!- zarzuciła wór na ramiona i spokojnym krokiem ruszyła do domku.
Syn Posejdona kilka minut później również był spakowany i gotowy na spotkanie z Annabeth.
Kiedy wychodził z areny usłyszał kłótnię.
- Przestań wchodzić mi w cień- syknął ktoś.
- Och, przepraszam, jaśnie panie.
Brzmiało to tak jakby najpierw to przeżuła słowa, a potem je wypluła. Pomimo negatywnego brzmienia miała zabawny akcent, który Percy ostatnio słyszał w Europie.
- Całą noc czuwałam przy pewnej obozowiczce. A! Jeszcze jedno-walisz śmiercią i trudno odróżnić cię od cienia - warknęła.
Percy usłyszał prychnięcie.
- Powiedziała córka Hekate, nie dość, że mgła to jeszcze podziemie.
Zobaczył ich.
Nico di Angelo, z rękami w kieszeniach bluzy i kamienną twarzą spierał się z- jak można się było domyślić- Idą. Czarne boyfriendy były całe wymięte, podobnie jak czarna koszulka.
"Co ci ludzie mają z czarnym"?!
- Spadam stąd, nie zamierzam marnować czasu na takiego...- zawahała się, jakby wymieniała ostrą obelgę na słabszą-' idiotę' jak ty.-
Odmaszerowała dumnym krokiem do infirmerii, jej długie złote włosy lśniły w słońcu, a loki na ich końcach obijały się o siebie.
- Hej, Nico!- syn Hadesa spojrzał na zielonookiego. Zaczęli iść w swoją stronę.
- Siema, słyszałeś?
- Taa... Już któryś raz zaszła ci za skórę, prawda?
Nico pokiwał głową.
- Ida jako jedyna z aktualnego domku Hekate potrafi wchodzić do cienia i nim podróżować. Ale... nie panuje nad tym i serio, wali śmiercią gorzej niż ja.
Rozbawił tym Percy' ego.
- Tobie też to trochę zajęło, trzeba dać jej czas. Dobra, jestem umówiony z Ann, jak się spóźnię będzie zła- uśmiechnął się na pożegnanie. W odpowiedzi usłyszał mruknięcie.* * *
- O kim myślisz, Glonomóżdżku?- Jej głos był przepełniony dumą. Miecz syna Posejdona leżał poza jego zasięgiem, a spiżowy sztylet Annabeth celował w jego szyję.
- Aktualnie? Nie o tobie, a o ostrym spiżu przy mojej tętnicy- wyszeptał. Szarooka dziewczyna schowała broń do pochwy przywieszonej do lewego boku, podała mu rękę.
- Inga daje ci nieźle popalić. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak łatwo się poddałeś.
- Ja? Ja się nigdy nie poddaję!
Ann jedynie mruknęła coś w stylu" mhm, oczywiście". Typowa Annabeth.
- Co możemy porobić? Nie mam sił i ochoty na kolejną przegraną.
Blondynka uniosła wysoko brew.
- Z góry zakładasz, że wygram-urocze. - Pocałowała go w policzek. Normalnie wyzwał by ją na pojedynek, ale...zawsze miała jakieś asy w rękawie.* * *
Na krześle przy stajni siedziała dziewczyna w wiśniowej koszulce. Rękawy 3/ 4 odsłaniały dłonie w skórzanych rękawiczkach.
Ciemnobrązowe włosy przypominające ziarno kawy, lokami opadały na oliwkowe ramiona. Nie było widać jej oczu, spod okularów słonecznych. Zwróciła głowę w stronę dobiegającego odgłosu kroków. Dwie osoby, spokojnym krokiem, zbliżały się do niej.
- Cześć, nazywam się...
-... Annabeth, a ten chłopak obok to mój kuzyn.
Percy skrzywił się nieznacznie gdy to usłyszał. Zazwyczaj jak ktoś mówił do niego" kuzynie"- źle się to kończyło.
Kawowłosa wstała z krzesła i założyła okulary na głowę. Jej tęczówki prześwietliło słońce, ukazując bursztynowo- drewniany kolor.
- Mi nombre es Carmen, miło mi was poznać. W czymś wam pomóc?- Uśmiechnęła się delikatnie.
- Nam również jest miło, chcielibyśmy...
-...polatać na pegazach. Jak sądzę, jesteście raczej w tym obeznani, przydzielę konie- weszła na korytarz stajenny. Spojrzała po boksach.
- Dla kuzyna, oczywiście, Mroczny, a Ann... Sequoia. Poradzisz sobie z nią - wskazała na boks z siwą, prawie karą, klaczą. Jej czarna grzywa, poprzetykana jaśniejszymi pasmami, dziko opadała na szyję i naczółek.
- Gdzie Inga? Podobna miała teraz zajmować się pegazami.
Carmen przyjrzała się dokładniej Percy'emu. Powyżej metra osiemdziesięciu, czarne włosy, morsko-zielone oczy, opalona skóra.
"Zdecydowanie nie typ białowłosej panienki. Ona woli niższych". Na jej twarz powrócił uśmiech.
- Ings lata teraz na Lagunie- wskazała na mały punkcik nad zatoką.- Jak się pospieszycie to polatamy wspólnie.* * *
- Zatem twój ojciec jest śpiewakiem operowym? Nic dziwnego, ze nazywasz się Carmen - powiedziała Annabeth.
Razem z Ingą, Percy'm i kawowłosą dziewczyną szła do pawilonu jadalnego.
- Dzisiaj mieliśmy siedzieć z Pipes nad jeziorem, prawda?- zagadnął.
- Nie ma mowy! Mamy wiele spraw do omówienia.
Zanim ktokolwiek zapytał o powód oburzenia Hiszpanki, ona wyprzedziła wszystkich.
- Nie wasza sprawa. Inga, rozmawiałyście wczoraj?
Białowłosa kiwnęła głową. Nie zamierzała wyjawić Carm co się wczoraj stało. Pożegnała się z herosami i przyspieszyła kroku.
Spojrzeli na Carmen w poszukiwaniu odpowiedzi.
- Nie wiem- pokręciła głową.- A tymczasem... To prawda, że rozmawiasz z końmi..?
- Mhm, rozumiesz, taka super-moc.
- Maricón[1]...wiszę "panowi przystojniakowi" trzy drahmy i krem orzechowy- syknęła.
- Yyy... Z kim się założyłaś?- Rozbawiony Percy powstrzymał parsknięcie. Kim był Pan Przystojny..?
- Z Johnem... Capullo[2]! On o tym dobrze wiedział, a mnie podpuścił, już ja mu pokażę...- w jej oczach błysnęła rządza mordu.- Już nie będzie taki ładny- zerwała się do biegu, a po chwili usłyszeli potoki obcych słów.
- Współczuję chłopakowi, z nią nie wygra- skrzywił się delikatnie, a oczami wyobraźni zobaczył pojedynek pięknej córki Demeter z włócznią i nożami oraz przystojnego syna Hekate uzbrojonego w sztylety.* * *
- Jestem już umówiona, dzisiaj z wami nie posiedzę.- odparła Piper. Percy spojrzał na nią jakby właśnie przytuliła Dionizosa.
- To nieuczciwe, dzisiaj nasza kolej- obruszył się.
- Muszę porozmawiać z nimi o pewnej bardzo ważne sprawie, zajmie to nam czas po obiedzie i kolacji.
Zanim Percy wtrącił coś swojego, Ann go ubiegła.
- Jutro, po kolacji, żadnych wymówek.- ucięła.
_____
[1] ciota
[2] dupek
![](https://img.wattpad.com/cover/54345788-288-k230309.jpg)
CZYTASZ
Księżniczka i Król
Hayran KurguCodzienność na Obozie Herosów zawsze zawierała w sobie romanse, bitwy i intrygi... Cztery lata po wojnie z Gają i Gigantami wszystko wróciło do normy. No...może prócz tego, że wśród obozowiczów pojawiają się europejczycy. Osoby z Niemczech, Polski...