Carlie jakimś cudem nie miała akurat planów na to popołudnie wiec umówiłyśmy się za pół godziny w lodziarni obok jej domu. Dawno byłam w tej okolicy, była blisko centrum miasta wiec co chwile ją upiększali. Sądzili kwiaty,przystrzygali żywopłoty, odmalowywali stare budynki.
Na miesce spotkania dotarłam lekko spóźniona ale na szczęście Carlie nie słynęła z punktualności wiec i tak byłam pierwsza.
Zajęłam stolik na tarasie który cały obrastał winogronem. Z tąd miałam świetny widok na dużą część ulicy. Była to pora kiedy najwięcej ludzi zbierało się w takich miejscach ale dziś było wyjątkowo spokojnie. Po paru minutach podeszła do mnie kelnerka z ładnym uśmiechem.
-Czy coś pani podać?
-Poproszę gorącą cherbate. -Powiedziałam od razu a ona się zdziwiła.
-Nie mrożoną?
Fakt to pewnie dziwne że w środku lata ktoś ubrany w sweter i długie spodnie zamawia jeszcze gorącą cherbate.
-Gorącą.
-Rozumiem. To wszystko?
-Narazie tak, czekam jeszcze na kogoś.
-Dobrze, zaraz przyniosę. -Uśmiechnęła się jeszcze raz a potem odeszła. Już sobie wyobrażałam jak będą się ze mnie śmiać w kuchni, trudno, było mi tak zimno że prawie szczękałam zębami. Co się działo? Przez chwile rozważałam czy nie uciec do domu i nie wziąść gorącej kompieli.
Gdy kelnerka pojawiła się z moją cherbatą do stolika podeszła Carlie. Jak zwykle wyglądała ślicznie. Miała długie karmelowe włosy i niebieską sukienkę na ramiączkach.
Na mój widok uśmiechnęła się szeroko.
-Miranda!!!-wstałam i przytuliłam ją szybko.
-Cześć.
-Boże jakim cudem nie leje się z ciebie wodospad potu? Ja duszę się w tej kiecce a ty to musisz umierać. -Powiedziała odrazu i usiadła na krzesełku obok.
-Wiesz chyba bierze mnie jakieś przeziębienie. -Wymignęłam się.
-W środku lata? Musisz mieć wyjątkowo niską odporność. Pij soki z cytryny, ja tak robię i widziałaś mnie kiedyś chorą?
-Nie.-zgodziłam się. Brakowało mi jej beztroskiego paplania o niczym.
Po chwili pojawiła się kelnerka i przyjęła zamówienie Carlie, ja zamówiłam jeszcze szarlotkę.
-Opowiadaj co u ciebie, od prawie trzech tygodni się nie odzywasz już miałam dzwonić i pytać czy jesteś na mnie za coś obrażona. Wiesz ta cała akcja z Patrickiem,już wszystko obgadałyśmy i jest okej, nie?
-Tak, okej.-pokiwałam głową.
Nie chciałam wspominać tego niemiłego zdarzenia. Carlie na początku wakacji była na imprezie i tam spotkała Patricka i mimo że słyszała że jesteśmy razem przez cały wieczór próbowała go podrywać. Powiedział mi o tym a ja jasno wyjaśniłam jej że ma się do niego nie zbliżać. Na początku się obraziła ale potem jej przeszło.
-Ale ty nic nie wiesz.-krzyknęła nagle i złapała mnie za nadgarstek.
-O czym?
Zanim zaczęła mówić zabrała rękę i popatrzyła na moją podejrzliwie.
-Od dwóch tygodni chodzę w Maysonem Tanerem.-pochwaliła się.
Kojarzyłam go ze szkoły, był chyba rok albo dwa starszy i kiedyś przez jakiś czas przyczepiał się do mnie i próbował mnie zaprosić na randkę. To był typ mięśnika z małym mózgiem ale cóż takich też potrzeba na świecie.
-Niegadaj?-udałam entuzjazm.
-Serio. Na imprezie u Adam'a poprostu podszedł i zaprosił mnie do tańca. Na początku pomyślałam że jest pijany albo naćpany jak to on i nie chciałam się zgodzić a on podniósł mnie i przeniósł na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć i sama woesz co było dalej... - Świrgotała.
Wiem co było dalej, przeleciał ją w swoim niezbyt czystym aucie.
-Wiem. Ale z ciebie szczęściara.-uśmiechnęłam się.
-Ach,masz rację, on potrafi być taki słodki i romantyczny. A wcale na takiego nie wygląda. Sama na początku się wachałam ale mówię ci Mir to jest ten jedyny.- tak samo mówiła o pięciu poprzednich chłopakach. Nie chciałam być niemiła wiec tylko słuchałam. Carlie i ja znamy się od przedszkola i przez te wszystkie lata połączyła nas dziwna przyjaźń, mimo że jesteśmy kompletnie różne i interesują nas kompletnie inne sprawy. Carlie była bezpieczną opcją na przyjaciółkę i pomijając ten jeden wybryk z Patrickiem nigdy mnie nie zawiodła.
-A jak twój brat?-spytałam gdy kelnerka przyniosła nam zamówienie przez co Carlie przestała mówić.
-Świetnie, chyba.-uśmiechnęła się jak zwykle ale widziałam że to nie był szczery uśmiech. Dwa miesiące temu rodzice Carlie dowiedzieli się że jej brat jest uzależniony od narkotyków. Wysłali go na odwyk a tam dwa razy próbował się zabić ale za każdym razem lekarzom udawało się go uratować. To był ciężki okres dla jej rodziny, wtedy naprawdę się do siebie zbliżyłyśmy, zawsze po lekcjach zabierałam ją do siebie albo Patricka żeby nie była sama bo jej rodzice ciągle jeździli do jej brata ale jej nigdy nie chcieli zabrać tłumacząc się wymówkami.
-Wiesz kiedy ma wyjść? -Spytałam
-Mama mówi że jest z nim dużo lepiej, chce wrócić do szkoły od września, tak mówi, mówi też że za mną tęskni ale nie chce żebym go oglądała w takim stanie.-mówiła cicho, mieszając powoli swój napój.
-To dobrze że chce wrócić do szkoły, ma jakiś cel. Szkoda że nie możecie się zobaczyć. -Pogłaskałam jej ramię.
-Tak,szkoda. Ale dzwoni codziennie.-uśmiechnęła się znowu.
-Możesz go odemnie pozdrowić? -Spytałam z uśmiechem.
-Jasne, pewnie opowiem mu o naszym spotkani, opowiadam mu o wszystkim, jest taki znudzony że moje życie to teraz jego ulubiona telenowela.-zaśmiałyśmy się trochę za głośno bo parę osób na nas spojrzało. Kiedyś przyłapałyśmy Toma jak oglądał na swoim telewizorze jakieś hiszpańskie telenowele oczywiście tłumaczył się że samo się przełączyło a on akurat pisał coś na telefonie i wcale tego nie oglądał ale i tak nie dawałyśmy mu o tym zapomnieć przez długi czas.
Boże było tak idealnie a świat musiał wszystko zniszczyć.
-Wiesz nie chce być niemiła ale jestem umówiona z Maysonem, nie obrazisz się jeśli już pójdę? -Spytała patrząc na telefon.
-No niewiem wymieniasz mnie na Maysona...-westchnęłam teatralnie.
-Wybacz ale zadzwoniłaś w ostatniej chwili, niedługo się zmówimy na jakieś dłuższe spotkanie okej?-spytała wstając z krzesła.
-Okej.-powiedziałam cicho.
-Ale obiecujesz? Nie chce przez kolejne trzy tygodnie się z Tobą niewidzieć.-popatrzyła na mnie wzrokiem mordercy.
-Jasne,zadzwonię niedługo. -Uśmiechnęłam się.
-Okej, zapłacę za nas przy kasie. Do zobaczenia.-pomachała mi i uciekła zanim zdążyłam jej zabronić za siebie płacić. Tak to już jest z bogatymi ludźmi chcą za wszystkich płacić.
Dokończyłam jeszcze cherbate a potem wyszłam.
Ten dzień zdecydowanie należał do udanych a jeszcze się nie skończył wiec jedyną rzeczą która mogła dopełnić kielich szczęścia było spotkanie z pewnym jasnowłosym chłopcem.
Och Jack jeśli mnie słyszysz odwiedź mnie dzisiaj!!!!!
Wysłałam w przestrzeń wiadomość, często tak robiłam jak byłam mała, wysyłałam wiadomości do taty i wyobrażałam sobie że je dostaje, ale pogodziłam się z myślą że moje telepatyczne wiadomości nigdy do nikogo nie docierają.
CZYTASZ
The witch from New Orlean
FantasiMam na imię Miranda, mam siedemnaście lat. Od urodzenia mieszkam w Nowym Orleanie. Od ponad dwóch lat próbuje odkryć coś wiecej w sprawie mojej mocy... mocy, Jezu to nadal brzmi strasznie idiotycznie. No cóż niewiem czy mogę się tak nazywać ale myśl...