Perspektywa Hidden.
Taksówkarz zawiózł mnie pod sam budynek szpitala. Fakt iż wiedział o jaki chodzi bez wielu informacji od Luke'a był dla mnie zbawienny jak nigdy . Wysiadłam poprawiając swoją torbę na ramieniu. Przez swój bezsensowny pośpiech zapomniałam zapewne wielu rzeczy gdyż dopiero teraz dotarło do mnie jak lekka ona jest. Oblizałam wargi przypatrując się budynkowi. Wiele świateł wciąż pozostawało zapalonych mimo późnej pory co dawało mi nadzieję, że będę mogła zobaczyć przyjaciela. Szybko zapłaciłam mężczyźnie, który spokojnie mnie obserwował pijąc kawę i na szczęście o nic nie pytał. To wszystko było niezwykle skomplikowane nawet dla mnie. Tak z dnia na dzień z Nowego Yorku znalazłam się w Sydney prawie z niczym. Weszłam do środka od razu podbiegając do znudzonej pielęgniarki za ladą przy wejściu. Podałam się za siostrę by mieć pewność, że mnie tam wpuści. Wiem, że kłamstwo jest złe i ma bardzo krótkie nogi ale musiałam wiedzieć co się z nim stało.
-Pokój numer 303 na trzecim piętrze. Pokaże to pani na oddziale i panią wpuszczą.-uśmiechnęła się miło nic nie podejrzewając co było jak błogosławieństwo od Boga. Wzięłam od niej identyfikator i podziękowałam po czym ruszyłam do windy.
Przyrzekam, że moje serce nigdy nie biło aż tak szybko. Weszłam bez problemu na oddział, ale nie byle jaki. Był to oddział zamknięty na szczęście pielęgniarka na dole dała mi tą dziwną rzeczy i mogłam wejść jak pracownik gdyż inaczej się nie dało. Zaciskając palce na ramiączku torby szukałam ze spokojem pokoju 303 w, którym miał się znajdować Lucas. Kiedy znalazłam się przed drzwiami strach mnie obleciał. Miałam okropne wątpliwości czy powinnam tam pójść. Co jeśli to było coś tak poważnego, że jest przykuty do łóżka? Co jeśli nie chce mnie widzieć mimo wszystko? Poczułam łzy w oczach i modliłam się by tak nie było. Bez pukania weszłam do środka, po cichutku aby nie obudzić go na wypadek gdyby spał, w końcu dzwoniłam do niego niemal godzinę temu. Przez chwilę miałam wrażenie, że moje serce wyskoczy z mojej klatki piersiowej. W całym pokoju było słychać tylko uciążliwe dźwięki maszyny sprawdzającej funkcje życiowe i moje szaleńcze bicie serca. Nigdy bym nawet nie pomyślała, że kogoś na kim mi zależy po raz pierwszy zobaczę w szpitalu. Mogłam tutaj z nim być, mogłam pozwolić mu przyjechać ale tego nie zrobiłam a teraz tutaj leży. Zerknęłam zza rogu na cały pokój, był mniejszy niż wyglądał na samym początku. Mieściło się w nim tylko łóżko kilka maszyn krzesło i szafeczka obok łóżka. Położyłam torbę na ziemi i podeszłam do końca łóżka by sprawdzić powieszone na nim informacje o pacjencie. Tak jak mówiła pielęgniarka było tam wypisane tłustym drukiem.
Luke Robert Hemmings
Urodzony 16.07.1996 Sydney
Przyczyna pobytu: Próba samobójcza.
Nie mogłam w to uwierzyć. Nawet nie czytałam dalej karty odłożyłam ją na miejsce i rozpłakałam się. Chciał mnie zostawić tutaj samą, nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo ja go tutaj potrzebowałam. Spojrzałam na łóżko czując się obserwowana i nie pomyliłam się. Postać klęczała naprzeciwko mnie z twarzą kilka milimetrów ode mnie. Był smutny ale nie wiedział co ja przeżywałam w tym momencie. Przyjrzałam mu się dokładnie oszacowując w jaki sposób próbował pozbawić mnie szczęścia.
-Hidden, nie odchodź ode mnie.-wyrwał mnie z przemyśleń jego szept. Podniosłam na niego zapłakany wzrok ale trudno było powiedzieć czy już teraz czułam cokolwiek. Prawie jakby ktoś wyssał ze mnie wszystkie uczucia. Znałam już ten stan i nie podobało mi się to.
-Ty chciałeś odejść ode mnie więc dlaczego mam zostawać. Nie jestem ci potrzebna przecież to nic takiego. Przecież to nie było warte rozmowy. -pokręciłam obojętnie głową ale wewnątrz wszystko się we mnie gotowało. - Jesteś idiotą!
Słuchał mnie uważnie bez cienia strachu ani skruchy na swojej tak cholernie pięknej twarzy kiedy wykrzykiwałam w jego stronę najgorsze wyzwiska jakie kobiecie nie wypada. Krzyczałam o tym jak mnie zranił, o tym co czuję a pod koniec o tym, że nie może odejść bo jest moim cholernym jedynym źródłem życia. Jeśli on umrze ja umrę wraz z nim. Wtedy dopiero dostrzegłam łzy spływające po jego policzkach, także płakałam i było mi z tym dobrze. W końcu wszystko z siebie wyrzuciłam. Patrzyłam na niego siedząc na zimnej pokrytej kafelkami podłodze kołysząc się w przód i w tył . Byliśmy siebie warci. Dopełnialiśmy się jak nikt inny na tym świecie.
-Kocham Cię, Hidden ale bałem się, że jeśli dowiesz się o mnie wszystkiego już nigdy nie będziesz się uśmiechać. Moje życie nie jest idealne...
-Żadne życie nie jest idealne, chyba, że ma się osobę, która sprawia, że jednak wszystko co robisz jest dobre. -szepnęłam cicho podnosząc się na jego słowa.
-Ty jesteś osobą, która naprawia moje życie ale ja twoje tylko psuje.-spuścił głowę siadając na skraju łóżka. Podeszłam do niego bo nie mogłam znieść tej cholernej odległosci nawet teraz gdy był przecież na wyciągnięcie ręki. Padłam na kolanach przed nim sprawiając, że na mnie spojrzał.
-Czy gdy powiem Ci, że też Cię kocham w końcu zrozumiesz, że to dzięki tobie moje życie jest właśnie takie idealne?
___________________________________________________________________
Hejka. Wiem, że rozdział trochę słaby ale chciałam w końcu doprowadzić do ich spotkania. Dla mnie i tak to wielki goal mimo wszystko. W pisaniu pomagał mi mój internetowy przyjaciel więc dziękuję mu bardzo za pomoc.
Tworzymy hasztag na twitterze : #sadtumblrFFpl
piszcie tam swoje uczucia podczas czytania mojego opowiadania i jakieś recenzje.
Dziękuję bardzo za uwagę.
Kocham Was~Hidden