Czy było mi miło? Oczywiście, że tak. Poczułam jakby z mojego serca spadł kolejny wielki kawał lodu i w końcu zaczęłam czuć coś więcej niż ból i smutek. Uwielbiałam to w nim, pozwalał mi kurować się ze wszystkich krzywd, które zrobiłam kiedykolwiek sobie lub inny. Muszę przyznać, że nawet mój kontakt z rodzicami się poprawił ale tylko dlatego, że za kilka dni chciałam im powiedzieć o mojej wirtualnej przyjaźni. Bałam się jednak ich reakcji, nie uznawali technologii zbyt dobrze i nie wiem jakby zareagowali na to, że tak właśnie poznałam swojego najlepszego przyjaciela. Było kilka plusów. Zdecydowanie odzyskiwali do mnie zaufanie w wielu sprawach gdyż z kilku z nich się z nimi podzieliłam. Szok na ich twarzach był zabawny lecz nieco mnie zabolał bo nawet się nie domyślali.
Z Lukiem starałam się rozmawiać regularnie choć nie zawsze mi to wychodziło rzecz jasna. Nalegał na rozmowy z kamerką lecz zgodziłam się jeszcze tylko dwa razy w ciągu kolejnego miesiąca. Nie wiem dlaczego ale chciałam go zobaczyć na żywo a taki przez kamerkę nie zadowalał mnie w całości. Może i jestem próżna ale taka była prawda. Chciałam go tutaj przy sobie tak jak każda inna dziewczyna by chciała. Jeśli już jesteśmy w kwestii dziewczyn to śmiało mogę powiedzieć, że mam wątpliwości czy przypadkiem Luke kogoś nie ma. Nie zapytam się go o to prosto w twarz gdyż może się na mnie obrazić a to ostatnia rzecz, którą chciałabym przeżyć.
Dzisiaj jest piątek 18 maja. Moje urodziny. Cały dzień nie zapowiadał się zbyt kolorowo gdyż najwyraźniej moi rodzice zapomnieli całkowicie o moich urodzinach albo po prostu je olali gdyż nie złożyli mi życzeń ani się nie odezwali. Luke milczał od tygodnia lecz myślałam,że przynajmniej w moje urodziny się odezwie. Wystarczyłoby zwykłe "cześć" albo "wszystkiego dobrego". Moje serce ponownie zaczęło zamarzać i to nie był przyjemny proces. Wychodząc ze szkoły i przyjmując kilka pochwał za mój wygląd uśmiechnęłam się sztucznie i popędziłam do domu by zakopać się w pościeli i błagać Boga by skrócił moje katusze i zakończył ten dzień. Pod moim domem stały jednak dwa auta z czego tylko jedno należące do moich rodziców. Może jednak przypomnieli sobie o tym, że mają córkę albo normalnie to tylko klient mojego ojca chcący omówić szczegóły nowego projektu. Westchnęłam cicho i weszłam do domu zrzucając z siebie buty i przewieszając kurtkę na wieszak. Cisza świadczyła o tym, że to klient ale zauważyłam mamę, która była dziwnie rozradowana co całkowicie zbiło mnie z pantałyku. Nawet mnie nie zauważyła więc jak ninja zakradłam się za nią i usłyszałam rozmowę kogoś z moim ojcem. Brzmiało to jak porada albo groźna nie wiem nie słyszałam dokładnie tonu w jakim wypowiadał słowa. Zagryzłam wargę i podskoczyłam gdy zobaczyłam tate zaraz obok siebie.
-Wszystkiego najlepszego,skarbie. Mamy dla ciebie prezent ale musisz nam coś obiecać.
-Tak?-uniosłam brwi ciesząc się w duchu, że jednak nie zapomnieli.
-Nie będziesz krzyczeć. -pokręciłam szybko głową a zza rogu wyjrzała blond czupryna.
________________________________________________________________
Wiem, że rozdział jest przewidywalny od samego początku ale musiałam coś napisać
lecz nie wyszło do końca tak jak chciałam.
Przepraszam was jeszcze raz
Kocham ~Hidden