Pierwszy raz od bardzo dawna, obudziłam się wypoczęta i z uśmiechem na twarzy, który jednak znikł, gdy spojrzałam na zegarek. Była siódma dwadzieścia, a o ósmej musiałam być w firmie. Sama droga zajmowała mi dwadzieścia minut, jeśli miałam szczęście.
Zerwałam się z łóżka jak oparzona, po czym wpadłam do łazienki, gdzie załatwiłam potrzeby fizjologiczne. Po umyciu rąk, umyłam twarz i zęby, wiedząc, że już nie mam czasu na śniadanie.
Przeklęłam pod nosem, ponieważ akurat dziś musiał mi wyskoczyć pryszcz, w dodatku na środku czoła. Chaotycznymi ruchami nałożyłam podkład oraz puder, po czym wrzuciłam kosmetyki do torebki, aby pomalować się poprawnie w firmie.
W sypialni narzuciłam na siebie czarną sukienkę, która kończyła się powyżej kolana oraz założyłam tego samego koloru lity. Kocham te buty jak nic innego.
Po wyjściu z klatki, pobiegłam do swojego samochodu, którym była granatowa Honda Civic. Szczęście tego dnia naprawdę mi nie dopisywało, ponieważ samochód nie chciał odpalić. Dziesięcioletni samochód lubił robić mi na złość, kiedy nie było trzeba.
Wyskoczyłam z samochodu, widząc podjeżdżającą pod blok taksówkę. Zamknęłam samochód, kluczyki wrzucając do torebki, a kiedy ktoś wysiadł z pojazdu, wskoczyłam od razu na tylne siedzenie.
-Wolne? - spytałam, szukając w torebce portfela.
-Oczywiście. Gdzie jedziemy? - podniosłam głowę, kiedy usłyszałam znajomy głos. Pan Jason przypatrywał mi się z wesołym uśmiechem. Pan Parks to wieloletni przyjaciel mojego wuja. Znam go od dziecka i jest dla mnie jak rodzina.
Podałam mu adres, prosząc o jak najszybszą jazdę.
Ivers, mój szef, nie lubił kiedy ktoś się spóźniał, a fakt, że zrobiłam to już dwa razy w tym tygodniu, a zaznaczę, że mamy dopiero środę, wcale mi nie pomagał. Szczerze mówiąc, robiłam to bardzo często. Aż dziwne, że jeszcze mnie nie wyrzucił.
-Znowu spóźniona? - zaśmiał się pan Jason.
-Niestety, jeszcze jak na złość samochód nie chciał odpalić - odparłam, wyciągając kosmetyki z torebki. Skorzystam z wolnego czasu i pomaluję się teraz, przynajmniej nie będę straszyć ludzi w firmie.
-Powiem Antonio, żeby dziś do niego zajrzał.
-Dziękuję, jesteś kochany.
-No przecież wiem - zaśmiał się.
Widząc, że podjeżdżamy pod firmę, spojrzałam na zegarek. Ósma piętnaście. No pięknie... Ivers urwie mi głowę.
-No, jesteśmy. Powodzenia - powiedział, a ja krzyknęłam podziękowanie oraz pożegnanie i pobiegłam do drzwi wejściowych.
Chad, nasz ochroniarz, pokręcił ze zrezygnowaniem głową, widząc, że znowu się spóźniłam i wskazał mi na windę, pod którą właśnie podszedł Ivers.
Jęknęłam pod nosem, jednak skierowałam się w jego kierunku, wiedząc, że i tak będę musiała stawić mu czoła. Kiedy byłam już blisko, szef spojrzał na mnie poważnie, a ja przeraziłam się jeszcze bardziej. Nie zwolni mnie za to, prawda?
-Znowu spóźniona - stwierdził, a później przepuścił mnie w drzwiach windy.
-Tak wyszło - odparłam cicho. Fakt, faktem, że odrobinę mnie przerażał. Sprawy wcale nie ułatwiało mi to, że jesteśmy w małej windzie.
-Masz coś na swoje usprawiedliwienie? - stał przede mną, patrząc mi prosto w oczy, a ja opierając się o ścianę windy, nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu. Kocham brązowe oczy.
CZYTASZ
Zakazana gra
RomanceŻycie Cornelii jest proste. Praca, dom, wyjścia ze znajomymi, czasami przelotny romans... Jednak co będzie kiedy jej przystojny, ale jakże irytujący, szef się nią zainteresuje? Co zrobi kiedy połączy ich coś więcej, a on nadal będzie miał narzeczon...