Rozdział 28

16.9K 683 30
                                    

Jęknęłam głośno, słysząc dzwoniący telefon. Był późny ranek, a może nawet południe, ale nadal spałam. Z Chrisem położyliśmy się około trzeciej w nocy, a ja mimo, że przespałam już tyle godzin - nadal byłam zmęczona. 

Podniosłam się lekko do pozycji siedzącej i spojrzałam na ekran telefonu. Nie miałam zapisanego takiego numeru. 

-Słucham? - zaczęłam lekko zachrypniętym głosem. 

-Dzień dobry, dzwonimy z wydawnictwa Blue Sky. Pani Allen? - usłyszałam, dość przyjemny dla ucha, głos mężczyzny. 

-Tak - odparłam niepewnie. 

-Chcielibyśmy porozmawiać z panią o wydaniu książki. Bardzo spodobał nam się jeden z pani blogów i chciałbym zapytać czy miałaby pani ochotę spotkać się i porozmawiać na ten temat. 

-Oczywiście, że tak! - prawie pisnęłam, po dłuższej chwili. 

To było spełnienie marzeń chyba każdej pisarki. Nie miałam wątpliwości, że to również dzięki znajomości z Iversem dowiedzieli się o mnie i moich książkach, ale skoro już dostałam propozycję, to czemu by nie skorzystać? 

-Pasowałoby dla pani dziś o trzynastej? 

-Tak, tak - zapewniłam szczęśliwa. 

Omówiliśmy jeszcze miejsce spotkania, po czym pożegnaliśmy się i rozłączyliśmy. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał jedenastą, więc od razu wstałam. Poszłam szybko pod prysznic. Miałam dwie godziny, a znając mnie, na pewno bym się spóźniła, a nie chciałam robić złego, pierwszego wrażenia. 

○○○○○

Wyszłam z kawiarni, w której spotkałam się z mężczyzną, który do mnie dzwonił. Zaproponowali mi wydanie książki, na co oczywiście chciałam się zgodzić. Dał mi do przejrzenia umowę, którą miałam sprawdzić przy Chrisie. Nie chciałam podpisywać czegoś w ciemno, a brunet znał się na tym trochę lepiej.

Podjechałam do firmy, gdzie na wejściu zastałam Chada. Przywitał się ze mną, a po krótkiej rozmowie i powiedzeniu mu o ofercie z wydawnictwa, skierowałam się do windy. Skrzywiłam się widząc Mirandę, z którą miałam jechać tą samą windą. Weszłam spokojnie, starając się nie zwracać na nią uwagi. 

-Nie wiem co ty sobie myślisz, ale Chris i tak cię niedługo zostawi - usłyszałam jej kpiący głos. 

-Dla ciebie pan Ivers, jak już - uśmiechnęłam się sztucznie. - A poza tym, to co będzie między nami, nie jest twoją sprawą. 

-Ależ oczywiście, że jest - zmierzyła mnie wzrokiem. - Zobaczysz, że jeszcze będzie ze mną. 

-Żebyś się nie zdziwiła - wywróciłam oczami. 

-Pewnie masz zamiar złapać go na dziecko i tyle. Zależy ci na jego pieniądzach. 

-Po pierwsze, to nie jestem tobą i nie zależy mi na jego pieniądzach. A po drugie nie muszę go łapać na dziecko,bo mnie kocha, ale skoro tak bardzo chcesz wiedzieć to powiem ci, że tak czy inaczej zobaczysz to dziecko za kilka miesięcy - uśmiechnęłam się kpiąco, kiedy lekko uchyliła usta z niedowierzaniem i wyszłam z windy, kiedy zatrzymała się na odpowiednim piętrze. 

-Cześć! Jak się czujesz? - usłyszałam wesoły głos Samanthy. 

Jako jedna z niewielu ludzi w firmie wiedziała o mojej ciąży i szczerze mówiąc, dziwiłam się, że jeszcze nie rozpowiedziała tego innym. Prawda jest taka, że uwielbia plotkować, ale to już wiemy. 

-Nie narzekam, mimo porannych mdłości, ale na szczęście nie zdarzają się zbyt często - uśmiechnęłam się. 

-Już nie mogę się doczekać, aż zobaczę tego malucha. 

Zakazana graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz