Rozdział 33

14.4K 568 24
                                    

Londyn był cudowny i szybko się w nim odnalazłam. Poznałam kilka nowych osób, które naprawdę polubiłam. Kolejnym plusem było to, że zbliżyliśmy się do siebie z Iversem jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe. Myślę, że to przez to, że byliśmy tutaj sami na początku i tak naprawdę nikogo nie znaliśmy, a przynajmniej ja.
Był świetnym chłopakiem i był naprawdę opiekuńczy względem mnie. Jednak jeśli mam być szczera, to był jeszcze lepszym ojcem. Blake był jego oczkiem w głowie. 

Przez sześć miesięcy, które spędziliśmy w Londynie, napisałam kolejną książkę, którą wydawnictwo zgodziło się wydać. Miało mieć to miejsce po moim powrocie do Nowego Jorku, bo mimo, że Londyn naprawdę mi się podobał, to nie było innej opcji, jak wrócić do rodzinnego miasta. 

-Jadę na lotnisko - spojrzałam na Chrisa, stojącego przy kanapie, na której siedziałam, karmiąc Blake'a. 

-Okej - skinęłam głową i ułożyłam usta w dzióbek, żeby złożył na nich pocałunek, co od razu zrobił. 

-Wrócę do jakiejś godziny - poinformował i wyszedł. 

Pojechał tam, ponieważ dziś miał przylecieć Thony z Amy i ich córeczką - Molly. Dziewczynka była w wieku Blake'a, a nawet kilka tygodni starsza. Wyglądała jak mała kopia Thony'ego, jednak włosy odziedziczyła po Amy i została słodką blondyneczką. 

Kiedy skończyłam karmić synka, posadziłam go na kocyku, rozłożonym na dywanie i skierowałam się do kuchni, aby dokończyć robić obiad. Niedługo później w pomieszczeniu pojawił się mój synek. Odkąd zaczął raczkować, nie mógł usiedzieć w miejscu, a wiedziałam, że kiedy zacznie chodzić będzie jeszcze gorzej. Już teraz starał się stawać na nóżki, co czasami mu się udawało, więc jestem pewna, że niedługo wszędzie będzie go pełno. 

-No i co, miśku? - podniosłam go i z nim na rękach, skierowałam się do salonu. Obiad był prawie gotowy, więc mogłam się z nim trochę pobawić. 

Usiadłam z nim na kocyku, a on wziął jedną ze swoich zabawek. Miał ich pełno, ponieważ Chris cały czas mu kupował, mimo moich protestów. Nie chciałam, żeby go za bardzo rozpuścił, jednak ten mnie nie słuchał. 

Zabawę z małym Iversem, przerwało mi pukanie do drzwi. Podniosłam się z podłogi i ruszyłam do drzwi, a kiedy je otworzyłam w moje ramiona od razu wpadła wysoka blondynka. Amy pisnęła mi do ucha, a chwilę później się odsunęła. 

-Jak ja się stęskniłam - przytuliła mnie ponownie. 

-Ja też - wtuliłam się w nią, jednak chwilę później się odsunęłam. - Gdzie moja mała księżniczka? 

Blondynka się odsunęła, dając mi widok na siedzącą w wózku Molly. Dziewczynka piła soczek, patrząc na sytuację rozgrywającą się przed nią. Amy poleciała do salonu, żeby przywitać swojego chrześniaka, zostawiając mnie z moją chrześnicą. Wzięłam dziewczynkę na ręce, a ta wtuliła się we mnie, śmiejąc się cicho. 

-Gdzie Chris z Thonym? - spytałam, kiedy już obie siedziałyśmy na podłodze razem z naszymi dziećmi. 

-Pojechali na chwilę do firmy - odparła, na co skinęłam głową. 

Kiedy mężczyźni wrócili pół godziny później, dzieci już spały, a my usiedliśmy do stołu. 

-Co powiecie na krótki wypad do Paryża? Dawno tam nie byłem, a stęskniłem się za tym miastem - odezwał się w pewnym momencie Thony. 

-Jestem za - poparł go Chris. - Stęskniłem się za czasami, kiedy lataliśmy tam na wakacje. 

-Czyli kiedy lecimy? - zapytała Amy. 

-Skoro zostajecie tu na dłużej, to możemy lecieć za tydzień. Zarezerwujemy pokoje w hotelu i kupimy bilety na samolot - zdecydował starszy Ivers, a my się zgodziliśmy, bo dlaczego nie? 

Nie mogłam uwierzyć, że polecę do pieprzonego Paryża. Może nigdy mnie tam jakoś specjalnie nie ciągnęło tak, jak inne osoby, bo bardziej chciałam zobaczyć Londyn niż stolicę Francji, jednak i tak zawsze chciałam zobaczyć to miasto. 

♥♥♥♥♥♥♥♥

Przez następne kilka dni chodziłam z Amy po sklepach, gdzie obkupiłyśmy siebie, jak i nasze dzieci. Chris zarezerwował bilety lotnicze na poniedziałek, który miał być jutro. Mieliśmy spędzić tam tydzień, po czym Amy z Thony'm mieli wrócić do Nowego Jorku, a my do Londynu, gdzie mieliśmy spędzić kolejne pół roku. 

-Idź spać, skarbie. Nie wstaniesz rano - Ivers przytulił się do moich pleców, kiedy siedziałam na naszym łóżku, kończąc karmić Blake'a. 

-Już idę - mruknęłam. Brunet złożył pocałunek na moim karku, przez co przeszły mnie dreszcze, a ja wstałam, żeby położyć Blake'a do łóżeczka. Kiedy jednak go położyłam, ten natychmiast otworzył oczy i zaczął płakać. - Chyba sobie nie pośpimy, co skarbie? - Odezwałam się, biorąc chłopca na ręce, a ten od razu przestał płakać. 

-Połóż go z nami, może wtedy nie będzie płakał. 

Zrobiłam tak, jak powiedział mój chłopak i położyłam się na łóżku razem z naszym synkiem. Położyłam chłopca pomiędzy nami, a ten nawet nie otworzył oczu. 

-Chyba nie lubi swojego łóżeczka - stwierdził rozbawiony Ivers. 

-To twoja wina - wywróciłam oczami. 


Obudziłam się wcześnie jak na mnie, ponieważ nawet Chris był jeszcze w łóżku. Leżał mówiąc cicho do Blake'a, który siedział  na jego brzuchu. Przysunęłam się do nich i przytuliłam do ramienia starszego Iversa. 

-Obudziliśmy cię? - spytał już normalnym głosem, który był lekko zachrypnięty. 

-Nie - ziewnęłam cicho i mocniej się do niego przytuliłam. - Co tak wcześnie wstaliście? 

Usiadłam i zabrałam od niego jego małą kopię. Przytuliłam do siebie synka, a Chris wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Niedługo później wrócił ubrany i zabrał ode mnie Blake'a, aby go ubrać i wygonił mnie do łazienki. Prysznic brałam wieczorem, więc tylko się ubrałam i lekko pomalowałam. Włosy zostawiłam naturalne, czyli kręcone i gotowa wyszłam z łazienki. Schowałam do spakowanej wcześniej walizki moją i Chrisa kosmetyczkę, po czym skierowałam się do kuchni. Wszyscy siedzieli przy niewielkim stole, jedząc śniadanie. 

-Jedz i niedługo wychodzimy. 

Posłusznie usiadłam i zjadłam jednego omleta, którego przygotował Chris, po czym nakarmiłam Blake'a. Gotowi wyszliśmy z apartamentu i wsiedliśmy do taksówek, które zawiozły nas na lotnisko. Jakiś czas później siedzieliśmy już w samolocie. Amy i Thony razem z Molly, siedzieli kilka miejsc przed nami, rozmawiając o czymś zawzięcie. My z kolei, siedzieliśmy w ciszy. Odkąd wyszliśmy z apartamentu, brunet zaczął się dziwnie zachowywać, a jak pytałam o co chodzi, stawał się oschły. Postanowiłam, więc odpuścić i zajęłam się synkiem, mając nadzieję, że Chrisowi przejdzie, kiedy wylądujemy w Paryżu.

♥♥♥♥♥♥♥♥

Rozdział nie wyszedł mi tak jakbym chciała, ale musiałam coś wstawić.
I myślę, że to jest już przedostatni rozdział.  

Postaram się napisać ostatni jeszcze dziś lub jutro. :3 

To by było chyba na tyle. :D 

Doceń moją pracę, zostawiając po sobie komentarz. :)

Zakazana graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz