Rozdział 6

23.5K 920 58
                                    

Kolejne dwa tygodnie minęły mi bardzo szybko. O dziwo bardzo zbliżyłam się do Iversa. Zachowywaliśmy się jak przyjaciele, z czego Shane bardzo się cieszył, ponieważ w dalszym ciągu shippował mnie z szefem. Amy kazała mi na niego uważać, ponieważ cytuję: "Każdy Ivers to dupek".

Sytuacje takie jak ta w jego garderobie się powtórzyły, chociaż ja zawsze się odsuwałam. W końcu on nadal miał narzeczoną.

Był poniedziałek, jak i również dzień wyjazdu do Londynu. Czekało mnie ponad sześć godzin w samolocie, więc założyłam czarne legginsy oraz turkusowy sweterek, który odsłaniał mi jedno ramię. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a makijażu nie nakładałam, bo po co?

Iversowi i tak się podobam, ha.

Lot mieliśmy o siódmej dwadzieścia, a na lotnisku byłam o szóstej pięćdziesiąt. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to zdenerwowany Ivers, a następnie kilku pracowników, którzy lecieli z nami.

Domyślałam się, że to na mnie Ivers jest zły, ponieważ powinnam być tu już trzydzieści minut temu, tak jak się umówiliśmy.

-Witam, mojego ulubionego szefa - podeszłam do niego wesoło, na co spojrzał na mnie poważnie.

-Spóźniłaś się. Znowu.

-Tak, wiem. Moja wina, moja bardzo wielka wina - spuściłam głowę dół i z całych sił powstrzymywałam się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Mimo, że musiałam wstać tak wcześnie, to miałam bardzo dobry humor. Lecę do Londynu, dlaczego miałabym się smucić?

-Nie denerwuj mnie jeszcze bardziej. Dobrze ci radzę, Allen.

-Teraz jedziemy po nazwiskach, Ivers? - spytałam, kiedy inni pracownicy nas nie słyszeli. Wszyscy zauważyli, że się trochę zaprzyjaźniliśmy, jednak nie musieliśmy się z tym obnosić, prawda?

☆☆☆☆☆

Odprawa poszła bardzo sprawnie, więc niedługo później zajmowaliśmy już swoje miejsca na pokładzie samolotu. Moje oczywiście było obok Iversa. Kto by go wkurzał przez cały lot, jak nie ja?

-Ivers - szturchnęłam go w ramię, kiedy próbował zrobić coś na swoim laptopie. - Ivers.

-Jeszcze raz - wycedził przez zęby, po kilku minutach, a ja miałam ochotę się zaśmiać. Jednak jestem profesjonalna i się powstrzymałam.

-Co mi zrobisz?

-Zabawię się w pieprzonego Grey'a i przełożę Cię przez kolano, jak tylko znajdziemy się w hotelu.

Zarumieniłam się lekko, bo jasne było, że nawiązywał do tego, że ostatnio czytałam tą książkę. Gorsze było jednak to, że spodobało mi się wyobrażenie Iversa i mnie w takiej sytuacji.

-Rodzice się chyba pomylili i dali Ci troszkę inne imię niż trzeba, Christianie - postanowiłam mu odpowiedzieć tak, aby nie zauważył, że mnie zawstydził.

-Cóż imienia już nie zmienię, ale zabawić się w Grey'a nadal mogę, więc się uspokój.

Westchnęłam smutno, ponieważ naprawdę się nudziłam, a przez to, że się spóźniałam, nie wzięłam książki, którą przygotowałam specjalnie na lot. Mój laptop się zepsuł, więc nie miałam co robić.

Usiadłam na fotelu bokiem tak, aby widzieć Iversa i zaczęłam mu się przyglądać.

Idealnie ogolona twarz, brązowe włosy i ciemne oczy, które skupione były na ekranie laptopa.

Nie przeczę, że jest jednym z najprzystojniejszych mężczyzn jakich spotkałam. Oczywistym było to, że podobał się praktycznie każdej dziewczynie. W firmie prawie każda pracownica miała na niego oko, oprócz Amy i kilku osób, które były już w stałym związku. Jeszcze do niedawna ja również się zaliczałam do tego grona, jednak zmieniło się to odkąd zaczęłam spędzać z Iversem więcej czasu. Nie twierdzę, że od razu bym się na niego rzuciła, bo miałam taką szansę nie raz, jednak problemem była jego narzeczona. Powiem szczerze, że gdyby jej nie miał - wykorzystałabym szansę. I nie chodzi o to, że jest przystojny i ma dużo pieniędzy, tak jak patrzą na to wszystkie inne dziewczyny. Mam na myśli to, że mimo, iż nadal jest moim wkurzającym szefem, to jest naprawdę ciekawym człowiekiem, jeśli się go bliżej pozna.

Zakazana graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz