Część 1.2 „Trudności"

234 23 8
                                    

 -Ja się tak nie bawię , nie zwódź mnie! – podniosła głos po raz pierwszy.

-A więc ... Seo Hee... -zacząłem. Im szybciej zacznę terapię, tym lepiej. Dla niej i dla mnie.

-Chcę do domu! – zażądała.

-Dobrze, wrócisz. Ale najpierw porozmawiamy sobie troszeczkę, okej? – zaproponowałem.

-Woohyun, pić.

-Proszę cię, mów mi „doktorze Nam". –objaśniłem jej albo raczej starałem się, ale uparcie wołała do mnie po imieniu. –Przejdźmy do innego gabinetu. – zasugerowałem. Nie miałem w zwyczaju traktować pacjentów jak zwierząt, moja terapia opierała się na równych zasadach , zarówno pacjent jak i terapeuta.

      ~            ~       ~

(Sunggyu)

       Nie wiem „jak" , ale gdy się obudziłem rozpoznałem pomieszczenie jako mój pokój. Chyba spotkanie nie było aż tak złe i tragiczne w skutkach, bo miałem siłę wrócić do mieszkania. No chyba, że to manager przywlókł mnie i resztę Infinite.

Wkrótce mega silny ból głowy dał o sobie znać. Niedobrze. Kac!

     Westchnąłem niezadowolony i tylko siłą woli zwlokłem się z łóżka. W drodze do drzwi potknąłem się o czyjąś kończynę i tylko cudem uniknąłem zderzenia z podłogą. Okazało się, że nie dość że zaplątałem się w kołdrę, to na domiar złego zahaczyłem stopą o rękę Myungsoo. Nie wiem, co się wczoraj działo. Perspektywa tego, że stało się coś nieprzyjemnego i głupiego nie dawała mi spokoju.

     Po jako takim doprowadzeniu się do „stanu używalności" udałem się na misję zwiadowczą w celu odszukania mojego telefonu komórkowego. Nie mogłem się go nigdzie dopatrzyć. Trudno, znajdzie się. Najważniejsze teraz jest zażycie leku na kaca, jakiegoś Panadolu albo czegoś tam.

* * *

-Chłopaki? Mówię wam, ta impreza była jakaś dziwna.

Ten głos należał do L.

-W jakim sensie? Co masz na myśli przez 'dziwna' ? Taka sama jak każda inna – a ten głos był Sungyeola.

- Aish! – westchnął L i uniósł rękę do góry , lecz zaraz opuścił i z plaskiem opadła na stół. – Jestem zmęczony Sungyeol.

-Bo nie ma Woohyuna?

-Nie, nie to... - zaprzeczył L.

-Więc ?

-Hej GyuGyu. – powitał mnie DongWoo.

-Hej. Ale ile razy mam ci mówić , byś mnie tak nie nazywał? – przypomniałem i posłałem mu udawane rzecz jasna, mordercze spojrzenie.

-Dlaczego dzisiaj musiało tak szybko przyjść? – zaczął narzekać Sungjong.

     Świetnie. Całe Infinite skacowane. Nie, poprawka. Wszyscy z wyjątkiem Woohyuna, chociaż.. tak do końca nie wiadomo, co robił. Zastanawiam się, jak oni wszyscy powstawali z łóżek, o ile w ogóle w nich spali, a w przypadku L, jest to z pewnością niemożliwe... chyba , że lunatykował i w ten oto sposób znalazł się u mnie w pokoju na podłodze. Tak, cóż L znalazłem u men iw pokoju na podłodze i lepiej, by nikt się nie dowiedział. Zawsze lepiej unikać niepotrzebnych niedomówień.

-Jest coś na ból głowy? – spytałem.

-Podzieliliśmy jedną tabletkę na 5 części. – odpowiedział L.

-No to wiemy, kto pójdzie do marketu.-zasugerowałem.

-Ja? –zdziwił się L.

-Dokładnie. – przytaknąłem kiwnięciem głowy. –Zbieraj się.

-Nie chcę, niech Sungyeol pójdzie.

-Nie ma mowy, Myungsoo. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz.

-A więc ustalone. Idziecie obaj. – tym radosnym akcentem zakończyłem kłótnię pomiędzy Myungsoo a Sungyeolem.

~ ~ ~

(WooHyun)

     Pierwszą godzinę poświęciłem na niezobowiązującą rozmowę; pomimo moich najszczerszych starań, dziewczyna nie współpracowała. Uparcie ignorowała mnie i moje czysto lekarskie intencje. Doprowadziła do takiego stanu rzeczy, że zwątpiłem w jej nienormalność. Niby okazywała to na każdym kroku, ale nie wiedziałem , w co wierzyć. Kto wie, może tylko udawała? Tylko co ona z tego miała? Pieniądze z kasy chorych? Darmowe leczenie?

      Nawet po 3 godzinach, które z nią spędziłem w nadziei, że coś w końcu się wyklaruje, ale nic się na to nie zapowiadało. Koniec końców nie doszedłem z nią do żadnego porozumienia .

Sporządziłem kopię roboczą notatki z dnia pierwszego na tablecie ; opuściłem klinikę dopiero o dwunastej w nocy. Do mieszkania dotarłem o pierwszej. Chłopaki pewnie się jeszcze bawili w jakimś klubie wynajętym przez dyrektora ; nie chciałem im przeszkadzać, więc nie dzwoniłem. Wziąłem szybko prysznic i zasnąłem.

     Budzik zadzwonił o 10.00 . Akurat, abym mógł na spokojnie przyszykować się do wyjścia, a przedtem –zjeść przyzwoite śniadanie. Manager nie ustalił mi na dzisiaj zajęć, więc mogłem zarezerwować tę datę na wizytę w przychodni.

Woohyun, dasz radę. To dopiero drugi dzień. Nie możesz oczekiwać cudu.

     Chłopaki nie dawali sygnału, więc nie chciałem im przeszkadzać.

-Annyeong, Seo Hee. – przywitałem ją, gdy wszedłem do pokoju 64.

-Annyeong. – odpowiedziała. – Nie wiedziałem, że jeszcze przyjdziesz.

-Dlaczego? Nie mówiłem ci? Jestem doktorem.

-Cudotwórca?

-Bywa, lecz nie zawsze. Nie każdy doktor potrafi. Nie zawsze się uda.

-Och.-przytaknęła. –Zelo powiedział, że ty potrafisz.

-Seo Hee, mów do mnie „doktor Nam". –przypomniałem jej.

-Jestem teraz zmęczona.

-Co? Pabo. – stuknąłem ją palcem w czoło.

-Mówię, że jestem zmęczona, to jestem. – powiedziała i przykryła się kołdrą.

-Co? Jak to?

-Seo Hee idzie spać.

     Nie widziałem sensu, by zostać i czekać, aż się obudzi.

-Nie zatrzymuj się, Woohyun, idź do drzwi. Wiem, że chciałbyś zostać i ze mną skończyć.

Co? O czym ona mówi?

-Pójdziesz sobie czy nie?! – podniosła głos i próbowała mnie zrzucić z krzesła, kopiąc mnie swoja nogą.

-Więc śpij. Kolorowych. – powiedziałem i przykryłem jej stopy kołdrą.

Dziś była  niezbyt w humorze, zresztą jak zawsze. Humorzaste dziewczę, ech.

 -    -   -   -   -   - 

Coś pomiędzy Rozdziałem 1 i 2, dlatego część 1.2 . Przed narracją Sunggyu jest jeszcze narracja Woohyuna. Nic specjalnego się nie dzieje, ale wena była, więc dodaję , skończyłam prawie o drugiej nad ranem. Dajcie znać, co myślicie :)

Słowniczek:

annyeong -dzień dobry, do widzenia. W zależnosci od pory dnia i kontekstu ^^

-SongJiji


Can you smile? ῳ Infinite  ῳ [Poprawki  - 03.10.2018]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz