Nienawidzę siebie, moich okropnych wyborów oraz Camerona.Wybrałam ktosia z numerem piątym.
Okazał się nim być blondyn o niebieskich oczach i kolczykiem w wardze. Tyle o nim wiem, a to sprawa Dallas'a, który stwierdził że nie możemy za dużo o sobie wiedzieć bo zabawa mu się nie uda.Warknełam pod nosem i zapiełam walizkę. Na ramiona narzuciłam czarną skórę, pomimo deszczu byłam zmuszona założyć okulary przeciwsłoneczne.
Uroki sławy.
Na samą myśl o tym parsknełam, złapałam walizkę, założyłam wysokie, ocieplane platformy.
Obcisłe, czarne rurki uciskały moje nogi.- Czegoś jeszcze brakuje - mruknełam sama do siebie.
Szybko chwyciłam czarny kapelusz i umieściłam go na głowie.
Uśmiechnełam się lekko, przeczesałam włosy wolną ręką i wyszła z mieszkania, kierując się na lotnisko.
*
- Pasażerowie lotu do Sydney są proszeni o zapięcie pasów bezpieczeństwa, zaraz lot się rozpocznie..
- Że co kurwa? - wrzasnełam na Cameron'a, lecz nie tylko on to usłyszał ponieważ cały samolot już mnie bacznie obserwował - Jakie Sydney do cholery jasnej? - dodałam już ciszej.
Chłopak bacznie mi się przyglądał, po czym zaczął mi tłumaczyć.
Z tego co zrozumiałam, chodziło o to że na wiecznie słonecznym kontynencie wynajęto willę do programu.
Co mnie zadziwia.
Cam postanowił odpowiedzieć na oczywiste pytania.
Z których wynikało że blondyn o niebieskich oczach przylatuje do nas za trzy dni. Dom mamy w okolicach Melbourne, lecz my zostajemy na te trzy dni w Sydney.Opowiedział jeszcze o tym że będą tam jeszcze koledzy blondaska.
Nie dane mu było skończyć, jego nawijanie zostało przerwane przez panią z dzieckiem.
Chłopak miał takie nieszczęście, że ten mały wykluł na niego, prawdopodobnie sok buraczkowy.Biedny Cam.
*
- No więc.. Idziesz ze mną czy nie? - zapytał zirytowany do granic Cameron.
Aktualnie jesteśmy w pokoju hotelowym, został nam ostatni dzień pobytu w Sydney. Chłopak próbuje mnie zachęcić bym poszła z nim na imprezę.
Ta cała impreza jest organizowana przez jego kolegów. I bingo, właśnie tego się boję.
Jeśli są gatunkiem podobnym to mam, gwarantowany zgon.- Okej.
- Co okej? - zapytał zdezorientowany. A biedak mówi że ja mam kiepską pamięć.
- Pójdę z toba na imprezę.
- Ohh.. Skarbuś jesteś taka kochana - powiedział, po czym rzucił się na mnie - Idź się przebrać - wysyczał i spojrzał na mnie z obrzydzeniem.
- Jest aż tak źle? - zapytałam z udawanym ździwieniem.
Miałam na sobie szare dresy i czarną bokserkę.
Chłopak spojrzał na mnie z politowaniem, na co ja się zaśmiałam i podeszłam do walizki zastanawiając się co ubrać.
Po długim czasie, wybrałam czarną, skórzaną mini, tego samego koloru platformy oraz biały top.
Zagarnęłam jeszcze po drodze czystą bieliznę i kosmetyki. Gdy stwierdziłam że mam wszystko, udałam się prosto do łazienki.To będzie ciekawy wieczór.
CZYTASZ
Teenage Queen l.h.
Random- Witaj Lauren - wyszeptał, lecz jego głos nie był taki jak kiedyś.