Rozdział 8

5.5K 314 34
                                    

Obudziłam się. Chwila, chwila.Gdzie ja do cholery jestem?!
Leżałam na łóżku, dość dużym.
Podparłam się na łokciach, żeby się delikatnie unieść. Pożałowałam każdego ruchu. Szybko wróciłam do pierwszej pozycji - leżenia.
Głowa bolała mnie niezmiernie mocno. Po chwili przypomniałam sobie, że dużo wypiłam. Wymiotowałam i... O boże! Nate widział jak wymiotowałam...
No właśnie, gdzie jest Nate?
Zaryzykowałam kolejnym podniesieniem się. Gdy udało mi się usiąść na łóżku, zobaczyłam, że na szawce nocnej leży tabletka, sok i list. Tak, list.
Z niechęcia sięgnęłam po lek i popiłam pomarańczowym sokiem. Chwyciłam list i zaczęłam czytać.

Mówiłem, że nie powinnaś tyle pić.
Wiem, zachowałem się jak kompletny dupek zostawiając Cię na imprezie.
Nie wiem dlaczego to zrobiłem.
Zabrałem Cię do domu, bo byłaś w masakrycznym stanie.
Krzyczałaś, że goni Cię potwór z czekolady i chce Cie sprzedać mafii :'D
Tak, owszem, miałem niezły ubaw.
Zabrałem Cię do Siebie, bo wiedziałem, że nie trafiłabyś do domu.
Weź tabletkę. Powinno pomóc.
Niedługo wrócę, muszę pozałatwiać parę spraw.

NATE
Boże... Co za porażka...
Hmm... Leżę w łóżku jakiegoś chłopak, którego prawie nie znam.
Okazał się niezłym chamem, widział jak wymiotowałam, ale zgarnął mnie do siebie.

Powinnam już wracać do domu,ale nie chciałam. Nawet nie wiedziałam gdzie mam torebkę, żeby znaleść klucze. Nie miałam nawet jak wrócić.

Sięgnęłam po pilota i włączyłem TV.
Nuda.Nuda.Nuda. Jak zwykle nic nie ma.
Miałam przełączyć beznadziejne wiadomości, gdy nagle mnie coś zaciekawiło.
- Śmiertelne ugryzienie - mówiła poważnym tonem reporterka. - szesnastoletni Peter Everbil padł ofiarą, ofiarą czegoś niemożliwego.
Został pogryziony na szyi i rękach.
Prawdopodobnie to spowodowało śmierć młodego chłopaka.
Wiele osób bada sprawę tajemniczego ugryzienia.Nie wiadomo co to za zwierzę. Biolodzy nie są w stanie określić co to było.

O boże. Dziwne, i to bardzo.
Szkoda chłopaka -pomyślałam.

Miałam już dość oglądania. Po tym co usłyszałam poczułam coś dziwnego. Jakieś takie dziwne myśli.
Może wydawać się to głupie, ale tak było.

Wychodząc z łóżka zorientowałam się, że jestem w samej bieliźnie.
O boże! Nate mnie dotykał! I widział mnie półnagą!

Powędrowałam szybko do szafy po lewej stronie i zaczęłam szukać, coś co mogłabym ' pożyczyć '.
Wybrałam białą bluzkę, która sięgała mi lekko za pupę. Widniał na niej napis jakiego starego zespołu. Nie znałam go.
Zeszłam na dół, szukać kuchni.
Postanowiłam zrobić małą niespodziankę.
Wciągnęłam wszystkie produkty z lodówki i zabrałam się do roboty.

- Cholera ! -zaklnęłam pod nosem. Podbiegłam szybko do patelni, na której leżał omlet.
-Gotujesz?- usłyszałam męski głos za sobą.
- O boże, Nate. Musiałeś mnie wystraszyć? - zapytałam z irytacją.
- Nie musiałm, ale to zrobiłem.- na jego twarzy wykrzywił się ten seksowny uśmiech, któremu nie mogłam się oprzeć. Podeszedł do mnie, a ja gwałtownie się spięłam. Zajrzał mi przez ramię, aby sprawdzić, co robię.
-Nie jem.
- Dlaczego?
- Zjadłem po drodze.
-Super.
- Nie gniewaj się, po prostu nie jest głodny.
- Ta, mogę swoją torebkę?

Chłopak podszedł do - podajże - salonu.Podał mi moją zgubę.
Zabrałam mu ją i skierowałam się do wyjścia.
-Gdzie Ty do cholery idziesz?
- Do domu.
- Nie możesz.
- Bo co? Zamierzasz mnie tutaj więzić?
- Nie, Cornelia, nie o to mi chodziło.
- Tylko o co ? -zapadła cisza. Nie tego się spodziewałam. - No właśnie.
-Zaczekaj.
- Co?
- W twojej okolicy, dzieje się coś dziwnego. Dwie osoby... Zostały śmiertelnie ugryzione.
- Jak to dwie? Przecież umarł tylko jakiś chłopak!
- Nie tylko...
- Kto? - znowu zapadła cisza - pytam się kto?
- Jakaś dziewczyna. O ile dobrze pamiętam to Jess Hagmilton.
- O boże... Jess - spłyneła mi łza po policzku. Potem kolejna, i jeszcze jedna.
Przypomniałam sobie uśmiech promiennej Jess. Była moją dobrą znajomą. Nasze wspólne zakupy byłby znakomite... Teraz już ich nie będzie.... Nie będzie jej... Traktowałam ją prawie jak swoją przyjaciółke.
Zaczęłam walić w tors Nate, który był przykryty niebieską koszulką.
- Nie! Nie! Nie! - krzyczałam, nadal uderzając w chłopaka - nie!
Szybko mnie chwycił i przytulił. Byłam odwrócona do niego plecami.
Objął mnie, tak żebym nie miała jak uwolnić się od jego uścisku.
- Puść mnie Nate - rozkazałam.Chłopak nie zrobił tego, lecz jeszcze bardziej uwięził mnie w swoim uścisku, tak jakbym dolała oliwy do ognia. - Puść mnie.
- Nie, Cornelia musisz tutaj zostać.Ta dziewczyna została zabita obok twojego domu.
Nagle wyobraziłam sobie ją całą pogryzioną, leżącą obok mojego domu. O boże...
Zrobiło mi się niedobrze .
- Nate, niedobrze mi.
Chłopak chwycił mnie szybko na ręce i zaprowadził do łazienki.
Wymiotowałam na myśl o Jess. Która była cała we krwi. Pogryziona, pozbawiona duszy. Nieżywa. Zimna.
- Wszystko wporządku? - zapytał Nate, który stał obok.
- Jess,ona nie żyje.

Gdy się uspokoiłam chłopak zaprowadził mnie do salony, okrył kocem. Opowiedziałam mu wszystko, co łączyło mnie z Jess.
Nate siedział przy mnie, a jak skończyłam opowiadać przybliżył się i mnie przytulił. Całował mnie po czole i obiecywał, że będzie dobrze.
Ale nic już nie będzie dobrze. Nic.

******************************
Heej :* Mam nadzieję, że rozdział wzbudził w was trochę ciekawości ;-)
Już niedługo kolejny ;-)
Dzięki wielkie, za komentarze, gwiazdki i za to,że czytacie ;-)

Dziękuję Miśki :* Miłego czytania ❤❤❤

Pełna KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz