Rozdział 14

4K 232 27
                                    

-Cornelia rusz dupe i wstawaj, ile można spać? - budzi mnie głos brata.
-Co?- odpowiadam niezorientowana sytuacją- Przecież ja nie...

Że co?

Leżę w łóżku, przykryta kołdrą, o co kurde chodzi?!

-Mam to gdzieś, ale masz się ruszyć, inaczej przyjdę z wiadrem wody i wyleję Ci wszystko na twarz. - powiedział z uśmiechem i wyszedł z mojego pokoju zamykając drzwi.
-Też Cię kocham. - powiedziałam do pustych ścian.

Ale kurde, no przecież?!
Ugh... Przecież była ciemność i ten coś/ktoś mnie dotykał!
Jak ja do cholery znalazłam się w łóżku?

Wstałam pospiesznie i zeszłam na dół. Calus włączał jakiś film, a Elizabeth snuła się po kuchni.

-Wstałaś śpiochu, ile można spać.-Calus zaczął się śmiać.
- Haha, bardzo śmieszne. - próbowałam nie zdradzić swojego zdenerwowania.
- Oglądasz z nami film?- do rozmowy wkręciła się Elisabeth.
-Em, nie, mam sprawę do załatwienia. Muszę iść do biblioteki.
-Cornelia, dobrze się czujesz?- Calus zaczął się śmiać.
- Tak i to bardzo w przeciwieństwie do Ciebie braciszku. - podeszłam do niego i wystawiłam środkowego palca. - świetnie się czuje.

Wdrapałam się po schodach na górę pozostawiając moich rozbawionych rozmówców.

Założyłam czarne rurki, biało czarną bluzkę, i szary sweterek.
Czarne trampki i byłam prawie gotowa. Włosy rozpuściłam.Makijaż jeszcze się trzymał, więc usta przejechałam owocową pomadką. Jestem gotowa.

Wyszłam z domu i ruszyłam w stronę biblioteki. Na szczęście jest jeszcze otwarta, więc powinnam zdążyć.

Co ja tak właściwie szukam? Sama nie wiem. Podpowiedzi? Ale pod jakim hasłem szukać książek? Fikcyjny prześladowca? Zbok, który napada cię, gdy jesteś sama w domu?!

Sama nie wiem czego szukam.

Mijałam kolejne, ciemne, zaśmiecone uliczki.

Może to być dziwne, ale raczej nie jest. Czułam czyjąś obecność.

Przyspieszyłam kroku.
Zaryzykowałam odwróceniem się. To był mój błąd.
Parę metrów ode mnie szła ciemna postać. Mężczyzna.
Nie potrafię ocenić jak wygląda, czy cokolwiek innego. Jest ubrany na czarno. Jest ciemno.
Nie widzę jego twarzy.
On zaczyna biec.

Że co do cholery?!

Zaczyna biec w moją stronę.
Spanikowana sytuacją robię to samo. Tylko, że ja uciekam. A on mnie goni. Uciekanie z moją nogą nie jest łatwą sprawą.
Przeciwnik znajduje się już tak blisko.A ja uciekam.

Obraz mi się rozmazuje.
Cornelia, zachowaj spokój.
Chociaż raz zachowaj spokój.
Zachowaj spokój.
Zachowaj spokój.
Zachowaj spokój.

Czuję jak zimna ręka dotyka mojej dłoni.
Zatyka mi usta.

Próbuję krzyczeć. Wyrywać się.
Napastnik trzyma rękę na moich ustach.

Jedyny ratunek. Muszę go ugryźć.
Robię to z wielkim obrzydzeniem.Ale tylko to może mnie uratować.

Mężczyzna syczy. Ale nie z bólu. Ze śmiechu.

- No księżniczko. - to on.Ma wstrętny głos.Nadal nie widzę jego twarzy.Jest za ciemno.
-Czego chcesz?! - krzycze a kolejne fale złości schodzą mi do czubków palców.
-Ciebie. A raczej w pewnym sensie.

Przybliża się do mnie.Szybko. Bardzo szybko. Do chuja za szybko.

Stoję po środku. On biega wokół mnie. Zatacza koła. Ale ja go nie widzę.

Pełna KrwiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz