- Jebany pedale!
Nadal nie mogłem się poruszyć, w dalszym ciągu obezwładniał mnie strach. Poczułem, jak słowa ojca wbijają się we mnie boleśnie, niczym ciernie. Wypełnił mnie wstyd, obrzydzenie, zażenowanie. Panika zdawała się przenikać całe moje ciało, uniemożliwiając mi jakąkolwiek reakcje. Czułem na sobie wzrok Alana i Margo, których spojrzenia biegały niespokojnie ode mnie do mojego ojca. Ojca który właśnie ruszył przez salę. Wprost na mnie.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - zaczął wrzeszczeć, niemalże tratując po drodze stoliki - Przez ciebie prawie zginęła twoja siostra, a ty co, kurwa?! Wagarujesz i zabawiasz się w najlepsze z innymi lachociągami!
Patrzyłem na niego oniemiały, całkowicie bezradny, sparaliżowany. Pragnąłem uciec, zniknąć, wyparować. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak złego. Miałem wrażenie, że było z nim jeszcze gorzej, niż podczas naszej ostatniej rozmowy. Ojciec od szyi w górę był cały czerwony, w jego oczach malował się obłęd. Po raz pierwszy w życiu, zacząłem obawiać się, że naprawdę zrobi mi krzywdę. Nie umiałem dostrzec w nim choćby śladu jakichkolwiek hamulców.
Skąd on się tu wziął? Skąd widział, że tu jestem? Jak dowiedział się o wypadku?
Tyle pytań mnożyło się w mojej głowie, tyle różnych obaw i scenariuszy. Żołądek wciąż skręcał się we mnie, było mi słabo. Czułem ogromny wstyd; co teraz pomyślą sobie Margo i Alan, widząc mojego ojca furiatę, kroczącego ze złością przez salę i rzucającego w moją stronę tak okropne wyzwiska?
Co prawda, ojciec już wcześniej zdążył przedstawić mi swoje zdanie na mój temat, ale bez przesady, żeby tak się do mnie odnosił. I to jeszcze przy ludziach. Czy ja serio byłem aż takim śmieciem? Na nic więcej nie zasługiwałem? A może naprawdę mi się należało? W końcu to przeze mnie Ruth prawie zginęła...
Miałem ochotę sobie przywalić. Byłem cholernym tchórzem, siedziałem na tym krześle jak trusia, ze strachu nie mogąc nawet się poruszyć. Nie potrafiłem się obronić, czy jakkolwiek zareagować. Zamiast tego, znów się zaczerwieniłem, znów zebrało mi się na płacz. A przecież to tylko jego słowa, słowa człowieka, który dla mnie powinien być nikim... Więc dlaczego jego wyzwiska ranią mnie tak bardzo?
Z każdą chwilą przybliżał się do mnie niebezpiecznie, podczas gdy ja nadal pozostawałem bezbronny. Dzieliła nas coraz mniejsza odległość, ojciec praktycznie miał mnie na wyciągniecie ręki. Wysunął więc swoje łapska, już miał mnie chwycić, siłą ściągnąć z krzesła, kiedy nagle, nie wiedzieć skąd, z prędkością światła zjawił się Alan, stając między nami.
- Niech się pan uspokoi! - wykrzyknął zasłaniając mnie ciałem.
Omal się nie przewróciłem widząc co robi. Cofnąłem się jeszcze bardziej, przyciskając się mocno do lady. Tchórz.
Byłem kompletnie zaskoczony, gwałtowną reakcją chłopaka. Co się dzieje? Alan mnie broni? Dlaczego? Co powinienem teraz zrobić? A co jeśli... Co jeśli ojciec zrobi mu krzywdę?
Jak na zawołanie, mężczyzna wyciągnął po niego swoje szpony. Nagle poczułem ogromną potrzebę przywalenia mu. Jak on śmie ruszać Alana? Nie mogłem pozwolić by coś mu zrobił, a widziałem, że jest do tego zdolny. Cholerne ciało, niestety w dalszym ciągu odmawiało mi posłuszeństwa. Z resztą, co może zdziałać takie chuchro jak ja?
- Z drogi lachociągu! - ryknął ojciec, szarpiąc Alana za koszulkę, próbując odsunąć go ode mnie - Już dał ci dupy, więc spierdalaj!
Chłopak na chwilę zamarł, wyraźnie zaskoczony jego słowami. Nie miałem możliwości ujrzeć jego twarzy, stał do mnie tyłem, jednak nie mogłem pozbyć się idiotycznego wrażenia, iż właśnie się czerwieni.
CZYTASZ
Fucked up on life
Romansa"- Dlaczego to robisz? - zapytałem cicho. Niemalże szeptem. Mimo to, usłyszał. Popatrzył się na mnie z ciekawością. - Dlaczego... - Dlaczego jestem przy tobie? - uśmiechnął się. Pokiwałem głową. - To proste. - wyszeptał - Ponieważ chcę, żebyś ty był...