Co ja mam teraz zrobić?
Nie tylko nie miałem swojego pamiętnika, nie miałem także plecaka, co wiązało się również z tym, że nie wziąłem ze sobą żadnych książek do szkoły. Co prawda w domu zostało mi kilka, ale jakoś wizja niesienia ich w reklamówce, nie napawała mnie zbyt wielkim optymizmem. Już i tak byłem wystarczającym pośmiewiskiem.
Najgorszy był jednak fakt, że zupełnie nie widziałem jak odzyskać swoje rzeczy. Ciekawe, czy Alan w ogóle zauważył mój plecak i czy wziął go ze sobą? Chodzimy do tej samej szkoły, więc może przyniósł go dziś dla mnie. Z drugiej strony... czemu miałby się mną przejmować?
Jednakże zdecydowanie najbardziej nurtowała mnie myśl, czy znalazłszy ten cholerny plecak, Alan ponownie nie zajrzał do mojego pamiętnika. Wstydziłem się swoich obaw, nie powinienem zapewne oskarżać go o takie rzeczy. Chyba byłem dupkiem. Chłopak przeprosił mnie za to. Wiem, że nie chciał. Naprawdę się wtedy przejął i...
- Lily!
Poczułem czyjeś usta na swoim policzku i słysząc znajomy głos, gwałtownie odwróciłem głowę, wyrwany z zamyśleń.
- Cześć, Effie. - mruknąłem widząc swoją przyjaciółkę.
Na ustach dziewczyny pojawił się miły uśmiech, który znikł jednak równe szybko jak się pojawił. Twarz Effie stężała, jej brwi zmarszczyły się. Odgarnęła za ucho kosmyk rudych włosów, zupełnie jakby chciała lepiej mi się przyjrzeć. Patrząc na mnie, wyglądała na zmartwioną. Zaczynałem czuć się coraz bardziej nieswojo, gdy tak lustrowała dokładnie każdy element mojej twarzy. Poczułem jak się rumienie, zapewne wstydząc się tego, co za chwilę odkryje. Bądź dopiero będzie zamierzała odkryć.
- Linus... - wymówiła moje imię powoli, dość poważnie, z lekka matczynym tonem - powiedz mi, na co ci okulary przeciwsłoneczne w październiku? Jesienią? W szary dzień?
Poczułem niemiłe ukłucie w brzuchu. Kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć. Nie byłem najlepszym kłamcą, a Effie nie była idiotką, więc nie sądzę by uwierzyła w tę bajkę o ćpunach. Bałem się, że jeśli skłamię, ona domyśli się i będzie drążyć temat. Co niby miałem wymyślić? Powiedzieć że słońce mnie razi, chociaż niebo jest pochmurne? Przyznać się do tego, że zbił mnie ojciec i wyjść na jakąś nieudaczną ofiarę przemocy domowej? Rozpłakać się? Chyba najprędzej. Moje oczy, w prawdzie już zaszły łzami. Czemu byłem tak bardzo żałosny?
- No... - zacząłem swoim piskliwym tonem - P-podobały mi się i po-pomyślałem, że...
Prychnęła.
- Och daruj sobie. Za kogo ty mnie masz? Matko, Lily... - jej głos nagle złagodniał, twarz rozluźniła się - po prostu powiedz mi co się dzieje. Widać gołym okiem, że coś z tobą nie tak. Cały się trzęsiesz, jesteś zdenerwowany, jąkasz się, nosisz to cholerstwo na twarzy i jeszcze próbujesz mi wmówić jakieś głupoty...
- J-ja wcale...
- Przestań! Nie było cię wczoraj w szkole, słyszałam jakieś dziwne plotki... No i martwię się, chce wiedzieć o co chodzi. Przecież wiesz, że możesz...
- Ufać ci. - dokończyłem spuszczając głowę - W-wiem. Ale naprawdę wszystko jest w p-porządku, Effie.
Czy ja kiedykolwiek przestanę się jąkać? Nawet mówić jak człowiek, nie potrafię.
Zacisnąłem dłonie w piąstki, wbijając wzrok w ziemie. Czułem się coraz bardziej zirytowany. A to był dopiero początek tego dnia. Jak ja sobie poradzę do końca lekcji? Effie mnie zamęczy, a przecież nie mogę...
- Linus, błagam cię! - potrząsnęła mną lekko - Przestań udawać! Przecież widzę, do cholery, że przy policzku masz...
- Cicho!
CZYTASZ
Fucked up on life
Romance"- Dlaczego to robisz? - zapytałem cicho. Niemalże szeptem. Mimo to, usłyszał. Popatrzył się na mnie z ciekawością. - Dlaczego... - Dlaczego jestem przy tobie? - uśmiechnął się. Pokiwałem głową. - To proste. - wyszeptał - Ponieważ chcę, żebyś ty był...