Rozdział 8

110 5 2
                                    

Sięgnąłem po koszyk z smakołykami wyciągając z niego białe wino i dwa kieliszki. Grace w tymczasie przyglądała mi się, siedząc na kanapie. Podałem jej kieliszek z winem i usiadłem obok niej.

Wypiłem łyk wina i odstawiłem je na pobliski stolik. Przyglądając się ślicznej brunetce, która siedziała obok mnie.

- Więc zamierzasz mnie upić, tak od razu na pierwszej randce? - Zaśmiała się.

- To tylko tak wygląda. - Zaśmiałem się również.

Grace spojrzała się w kierunku wysepki, a potem radośnie na mnie.

Ona ma takie piękne niebieskie oczy. Siedzą tak obok niej czuję się jakby była tylko moja.

- Więc to jest to miejsce tak ważne dla Ciebie? - Spojrzała prosto w moje oczy, że przez moment przyszło mi namyśl aby jej nie pocałować. Siedzieliśmy blisko siebie, dotykaliśmy się kolanami, moja ręka opierała się na kanapie na wysokości jej głowy.

- Tak, a jest ważne ponieważ to ostatnie miejsce, które odwiedziłem razem z tatą, zanim umarł. - Uniosłem głowę lekko w dół.

Nigdy nie lubiłem wracać myślami do tego dnia, a co dopiero o nim mówić. Nie pogodziłem się jeszcze z tym, że mój tata odszedł. Był moim przyjacielem, opiekował się mną i chciał dla mnie jak najlepiej. Minęły dopiero 4 lata, zmarł na pieprzonego raka. Zawsze myślałem, że on będzie ze mną na zawsze, że nigdy nie odejdzie. Sam mi tak obiecywał, a teraz go ze mną nie ma.

Podniosłem głowę i spojrzałem na Grace.

- Nawet nie wiesz jak mi przykro, że spotkała Cię taka tragedia. - Z jej oczu wyczytałem, że jest jej przykro i smutno. Po chwili poczułem dotyk jej dłoni na swojej, którą delikatnie uścisnąłem. Dziewczyna spojrzała na mnie i położyła głowę na moim ramieniu. A w tym samym czasie objąłem ręką jej talię.

- Widzę, że ciężko Ci po jego utracie.

- Tak, on zawsze przy mnie był i będzie. To on pokazał mi pierwszy ten półwysep na który Cię dziś zabieram. - Usmiechnąłem się i poczułem, że Grace zrobiła to samo.

- Jak mieszkałem tu jako dzieciak. Tata zabierał mnie i mojego najlepszego kumpla Noe na biwak. Raz spaliśmy pod gołym niebem, bo zapomnieliśmy namiotów. Parę razy burza była, ale daliśmy radę. - Zaśmiałem się, ale przez chwilę poczułem, że oczy zapełniają się łzami na wspomnienia o tacie.

Poczułem na swoim policzki dłoń Grace, która chciała abym się na nią spojrzał.

- Widzę, że Twój tata był dla Ciebie wszystkim. Rozumieliście się wspaniale. Ale nie martw się, Twój tata jest dumny, że ma takiego syna. - Uśmiechnęła się do mnie, a po smutku i łzach nie było śladu.

Grace objęła ręce w wokół mojej tali i położyła głowę bliżej mojej szyi, przytulając mnie co dodawało mi otuchy. Byłem jej wdzięczny za to, że mnie zrozumiała i nie wyśmiała.

Po chwili jacht się zatrzymał, bo byliśmy już blisko brzegu.

Grace wynurzyła głowę z mojego ramienia, aby sprawdzić co się dzieje.

- Grace, spójrz! Udało nam się trafić na zachód słońca. - Uśmiechnąłem się w jej kierunku, poczym oboje wstaliśmy podziwiając zachodzące słońce. Objąłem ją w tali, przeciągając do siebie.

- Masz racje, jest przepiękny. - Uśmiechnęła się szeroko i położyła swoje ręce na moich kierując się ku ramion. Spojrzałem się prosto w jej niebieskie oczy, jednocześnie przybliżając się do niej.

Byliśmy bardzo blisko siebie w końcu przybliżyłem swoje usta do jej i złożyłem na nich namiętny pocałunek.

Dziewczyna nie protestowała, wydaje mi się, że czekała aż to się wydarzy tak samo jak ja.

Remember about meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz