Chapter 2

638 29 8
                                    

Dotarli do wielkiej sali na, gdy wysoka kobieta o surowej minie kończyła czytać ostatnie nazwiska pierwszoroczniaków, a ceremonia przydziału dobiegała końca. Harry ruszył do stołu Gryfindoru, Malfoy do stołu Slytheriniu, a Maxwell stał na środku i z aroganckim uśmiechem obserwował stół nauczycielski, patrząc w oczy profesora Slughorna. Większość uczniów, zamiast patrzeć na ceremonię patrzyła na trzech młodzieńców. Dwóch z złamanymi nosami, a wszystkich trzech umazanych krwią.

Gdy ceremonia przydzielania pierwszaków dobiegła końca profesor McGonagall oznajmiła.

- W tym roku Hogwart po raz kolejny, jak było obyczaju dawnych lat, przyjmuje ucznia tylko na poziom owutemów. Zapraszam po przydział panie de'Vireas. - wskazała krzesło.

Max ruszył spokojnie przez środek puszczając oko do trzeciorocznego gryfona z przedziału. Usiadł na krześle i poczuł, że profesorka nakłada mu na głowę tiarę przydziału. Chwilę to trwało, aż Tiara przemówiła.

- Nie mogę go przydzielić. On oszukuje. -

W wielkiej Sali rozgorzało zamieszanie, które ucichło dopiero gdy Dumbledore uderzył w zdobiony pulpit na środku podwyższenia.

- Cisza. Co ma znaczyć, że oszukuje? - Spytał zwracając się najwyraźniej do Tiary, bo to ona odpowiedziała.

- W jego głowie na przemian jest pustka, a potem podsuwa mieszankę cech i emocji zgodna po trochu do każdego domu. To nie są prawdziwe cechy. Nie wydam wyroku. Nie ma dla niego domu. - Po czym zamilkła.

- Panie de'Vireas, czy zgodzi się pan opuścić osłony umysłu na czas przydziału? - spytał spokojnie Dumbledore.

- A uwierzy mi Pan, jeśli powiem, że tak? Choć bardziej istotne jest czy Tiara uwierzy. -

- To istotnie problem. Istniał kiedyś zwyczaj, że uczniów po zaliczeniu sumów przydzielano wedle ich prośby, a nie tiary. Chyba nie mamy wyjścia i musimy powrócić do tej tradycji. W jakim domu chciałby się pan znaleźć? -

- W żadnym. Chętnie zamieszkam w jakimś pokoju poza domami, a na zajęcia chciałbym chodzić z gryfonami i ślizgonami. - Chłopak wydawał się niezwykle pewny siebie.

- Obawiam się, że to nie wchodzi w grę. - odpowiedział po chwili wahania dyrektor.

- Mogę mieszkać poza zamkiem. Stać mnie na dom w Hogsmeade. - Najwyraźniej dyskusja z dyrektorem wcale go nie peszyła.

- Wydam werdykt. - powiedziała nagle Tiara - NIEZRZESZONY. - Po czym zamilkła, Maxwell zdjął ją z głowy podając McGonagall.

Sala ponowie wybuchła wrzawą, tym razem obejmującą także nauczycieli. Dyrektor został zmuszony do trzykrotnego uderzania w pulpit, a na koniec rzucenia silenctio na całą salę.

- Dobrze. Skoro Tiara postanowiła, nie mamy wyjścia. Nie profesorze Snape. - powiedział widząc otwierające się usta Severusa. - Tiara związała nas magicznym kontraktem. Tylko pan de'Vireas może go zerwać odchodząc ze szkoły, lub zostając z niej wyrzucony. Minerwo wyznacz panu de'Vireasowi pokój w okolicy wierzy Gryfindoru, skoro chcesz uczęszczać na zajęcia z nimi, będziesz także podlegał profesor McGonagall, jako opiekunce. -

- Z przyjemnością- powiedział kłaniając się profesorce, niewielu zwróciło uwagę, że uciszające zaklęcie Dumbledora na niego nie podziałało.

Ruszył w stronę stołu Gryfindoru, gdzie usiadł niedaleko od trzecioklasisty z przedziału.

- Jak ci się podobało moje wejście. - spytał teatralnym szeptem.

- Zajebiste - odpowiedzieli z uśmiech trzej chłopcy siedzący obok siebie.

- Chyba faktycznie lubisz być na świeczniku - zauważyła siedząca niedaleko Ginny.

Maxwell de'Vireas i Liga KolekcjonerówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz