Tak jak obiecałem. Rozdziały 6 i 7, z okrojoną z najbrutalniejszej sceny, oraz sceny seksu. Osoby, które czytały poprzednie dwa, zachęcam do czytania od razu następnego rozdziału.
- Wydajesz się zaniepokojona. - Zwrócił się Dumbledore do Theodory. - Czyżby Maxwell powiedział coś, co cię zaniepokoiło? -
- Nie, raczej coś, co sprawiło, ze zaczęłam myśleć o bezpieczeństwie uczniów. - Odpowiedziała popijając sok. - On naprawdę przejmuje się obecnością śmierciożerców w szkole. - Wyjaśniła.
- Nie wątpię, że tak to może wyglądać. Maxwell to niezwykle utalentowany czarodziej, ale brak mu doświadczenia. Czasem trzeba dopuścić wrogów blisko... - Przerwał, bo przez salę przetoczył się ryk wściekłości. Zobaczył podrywającego się Maxwella, który coś wyszeptał i znikł.
W tym samym czasie w przy stole gryfonów Maxwell zawył z wściekłości na własna głupotę, poderwał się na nogi.
- Hermiono jak najszybciej znaleźć Daphne w zamku? - Spytał głosem, który budził przerażenie.
- Harry mapa - wyszeptała Hermiona, ale Potter już ją otwierał. Po kilkunastu sekundach Ginny wykrzyknęła.
- Tutaj, na trzecim piętrze. Daphne i szóstka ślizgonów. - Usłyszało to dość gryfonów, aby wieść się rozeszła.
- Niewidzialny Kano - wyszeptał Maxwell, wyciągną rękę w bok i zniknął.
Nastąpiło poruszenie pomiędzy uczniami, część pokazywała ze zdumieniem miejsce, w którym znikł, część tłumaczyła tym, co patrzyli w inną stronę, co się stało. Nauczyciele poderwali się z miejsc, ale uczniowie już ruszyli biegiem w stronę drzwi i korytarza na trzecim piętrze.
Max pojawił się przeniesiony przez Kano, który ukrywał się pod peleryną niewidką. Jego oczom ukazał się straszny widok, na który jego serce ścisnął niewyobrażalny ból. Daphne z rozerwaną bluzką była wleczona w stronę otwartej Sali. Szóstka ślizgonów odwróciła się jak jeden mąż w stronę trzasku, a przywódca złapał Daphne pod ramionami i użył, jako tarczy, przykładając koniec różdżki do szyi.
de'Vireas skinieniem dłoni postawił tarcze, jedną za sobą i drugą za przeciwnikami. Drugim gestem zatrzasnął drzwi do Sali, do której mieli uciec.
- Jedna szansa, abyście uszli z życiem. - Powiedział z furią w głosie. Za jego plecami rozległ się dźwięk szybko spalającego się ognia. To Dumbledore pojawił się z Fawksem tuż przed osłonami, kilkanaście sekund później rozległy się pierwsze stukoty butów uczniów. Wlewających się na korytarz.
- Teraz nie mamy wiele do stracenia. Wszyscy nas widzieli. - powiedział Marcus Flint - Więc proponuję ci rzucić różdżkę i nas słuchać. Inaczej rozsmaruje jej głowę na ścianach. -
- Proszę się uspokoić. - Powiedział Dumbledore, a de'Vireas demonstracyjnie upuścił różdżkę pod swoje nogi. - Panie Flint jeśli wypuści pan pannę Greengrass dam wam moje słowo, że bezpiecznie opuścicie zamek. -
- Albo też policzę do trzech i jeśli nadal będziesz jej dotykał, połamię ci wszystkie kości w rękach. - zagroził Maxwell. - Jeden. -
- Śmiała deklaracja, ale mogło zadziałać tylko wtedy kiedy miałeś różdżkę. Accio - powiedział odrywając na sekundę różdżkę od szyi Daphne. Różdżka de'Vireasa poleciała w jego stronę. W tym samym momencie Daphne zniknęła z jego objęcia i pojawiła się przed Maxem. Ten zwinie ją chwycił i razem zniknęli, aby pojawić się przy ścianie obok Harrego, Ginny i Hermiony. Max w ciszy, delikatnie posadził Daphne pod ścianą i szybkim ruchem zdjął koszulę, którą ją przykrył.
CZYTASZ
Maxwell de'Vireas i Liga Kolekcjonerów
FanfictionDo Hogwartu na owutemy przybywa nowy ekscentryczny uczeń. Od pierwszej chwili deklaruje chęć walki z Voldmortem, pokazał swoje umiejętności i moc już w pierwszym tygodniu, staczając trzy zwycięskie pojedynki z mistrzami tej dziedziny. Czy jego obecn...