Chapter 8

469 25 2
                                        

Wracamy na właściwy tor z historią. Zbliżamy się do poznania kilku prawd, a może bardziej zahaczek, które o tych prawd poprowadzą.

Po raz kolejny, Miłego czytania i zachęcam do pozostawiania po sobie śladu.

****

Maxwell szedł korytarzem do gabinetu dyrektora, jego dyscyplina i ćwiczenia pod okiem mistrzów pozwalały mu zachowywać kamienny wyraz twarzy, ale chciał się śmiać i skakać z radości. Ostatnie kilka godzin z Daphne było niesamowite i zamierzał szybko to powtórzyć.

Przed drzwiami czekała na niego profesor McGonagall i nieznany mu mężczyzna.

- Jest pan punktualny panie de'Vireas. -Powiedziała zimno.

- Przykro mi, że doszło do tego wydarzenia i straciła pani wiarę we mnie. Nie żałuje jednak niczego, co zrobiłem. Obiecałem w gabinecie dyrektora, że zrobię więcej dla bezpieczeństwa uczniów, niż gdybym był nauczycielem. Pani miała związane ręce, nawet gdybym powiedział pani, że maja Mroczne Znaki, co mogła pani zrobić? Dyrektor zabroniłby działania i wie pani o tym. - Zmierzył mężczyznę chłodnym wzrokiem, ale wyciągną rękę w oficjalnym powitaniu.

- Nazywam się de'Vireas, ale to pan wie. Domyślam się, jaką pełni pan funkcje, jednak chciałbym poznać pana imię. -

- Javier Giscard - uścisnął dłoń i dodał - Mam być przedstawicielem Rady nadzorczej oraz ministerstwa w nadchodzącej rozmowie. Rada dowiedziała, się o niestosownym zachowaniu dyrektora wobec pana. Tym razem się to nie powtórzy. - Zapewnił.

- Szpiegujecie dyrektora poprzez obrazy? A to mnie nazywają manipulatorem. Chodźmy, bo dyrektor gotów uznać, że nie stawiłem się na czas. - Powiedział ruszając, a kamienna chimera ożyła mimo braku hasła.

W gabinecie, oprócz Dumbledora byli pozostali nauczyciele, także było dość tłoczno. Dyrektor siedział za biurkiem, a reszta była podzielona na ewidentne stronnictwa. Severus, Theodora i Flitwick stali pod oknem bliżej wolnego krzesła na środku. Reszta stała z dala od krzesła, a po stronie dyrektora. Czuć było w powietrzu niedawna walkę, choć raczej słowną sądząc po braku obrażeń i zniszczeń. Max zatrzymał się za drzwiami, pozwalając przejść przedstawicielowi rady oraz wicedyrektorce, ciekaw jak zajmą miejsca. Javier ruszył pewnie i staną obok grzędy feniksa, odcinając się od dwóch grup. McGonagall stanęła na środku, rozejrzała się i po chwili, zajęła miejsce za krzesłem, dając do zrozumienia wszystkim, że będzie bronić uczniów. Ruszył do przodu, gdy dyrektor przemówił.

- Usiądź, mamy do ciebie kilka pytań. -

- Nie. Nie dam postawić się w roli ucznia na dywaniku. Nie jest to mój proces, a ja nie mam kłopotów. Być może opowiem na wasze pytania, o ile nie będzie to szkodziło moim celom i uznam, że warto dzielić się czymkolwiek. - Powiedział twardo, co wywołało oburzenie wśród grupki wsparcia Dumbledora, a rozluźnienie u jego zwolenników. - Słucham, o co chcecie zapytać. -

- Nie możesz tak postępować - zaczęła profesor Sprout - To, co zrobiłeś, te bestialskie tortury uczniów. Kim ty jesteś, żeby móc robić takie rzeczy i nie mieć wyrzutów sumienia. -

- Głupie pytanie. - Odparł krótko - Śmierciożercy nie mają wyrzutów sumienia, zwolennicy Voldemorta także ich nie mają. Ci „uczniowie" nie zawahaliby się sekundy przed gwałtem i morderstwem. Dlaczego mam być bardziej wyrozumiały wobec nich? Cały Zakon Feniksa walczący z Voldemortem nie osiągnął nic sensownego. Udało wam się złapać śmierciożerców dopiero jak Potter dał się wciągnąć w zasadzkę. A dał się w nią złapać, bo wasz „jaśniejący" przywódca odmówił mu i wam informacji, które dobrze znał. Zakon upadnie, jeśli będzie tak działał. - Mówił z pogardą - Przecież wiedzieliście, kim są śmierciożercy, Potter powiedział wam, kogo widział na cmentarzu. Nie mogliście ich pojedynczo zabijać? Albo choćby porywać? Osłabiać Voldemorta? Głupcy, idący za ślepcem. - Zakończył, ale widząc szok na twarzach zaatakował dyrektora.

Maxwell de'Vireas i Liga KolekcjonerówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz