Rozdział 1 - Festyn

958 64 8
                                    

Edo, dzielnica Kabuki. Doroczny Festyn z okazji nie pamiętam jakiej. Stoję pośrodku tego zbiorowiska i pilnuję by nikomu nic się nie stało. Przyszło sporo dziewczyn z innych dzielnic, które mnie nie znają i podchodzą, żeby porozmawiać. Nie powiem, że mi to nie schlebia, ale dzisiaj moim celem jest pokonanie Rudej we wszystkim co tylko będzie możliwe. Po kilku minutach opierania się o latarnię, poszedłem do Toshiego, bo jego z reguły dziewczęta się bały a ja chciałem spokoju. Mimo tego i tak miałem ochotę się z nim podroczyć.
- Hijikata-san. Dlaczego do Ciebie nie podchodzą żadne dziewczyny? Czyżbyś je straszył swoją twarzą?
- Ty naprawdę masz szczęście Sougo-kohai - odparł, podkreślając, że jestem od niego młodszy i niższy rangą, co mnie lekko zirytowało - że lubi Cię Kondou. I przez pamięć na Twoją siostrę, nic Ci nie zrobię. Dzisiaj - ostrzegł mnie, ale sobie z tego nic nie robiłem. Wiedziałem, że nie dopuściłby, żeby stała mi się krzywda bo taki po prostu był.
- Co ma do tego moja siostra? Nie rozumiem Cię, Hijikata-san. - odpowiedziałem udając, że nie rozumiem. Mimo tego, doskonale wiedziałem, że łączyła ich więź a odrzucił moją siostrę, tylko dlatego, że nie chciał, by kiedyś w przyszłości, musiała cierpieć. Dalej tego nie rozumiałem(mimo iż wiedziałem, o co mu chodzi), przecież nawet taki idiota jak on,musi mieć uczucia.
- O nic Sougo. Idź stąd i mnie nie denerwuj - skończył naszą rozmowę odpalając papierosa.Westchnąłem ciężko rozpoczynając poszukiwania Kagury. Po chwili wypatrzyłem ją jeżdżącą na tym monstrualnym psie. Podszedłem tam energicznym krokiem i zobaczyłem Gin-sana ubranego w śmieszny garnitur, okularnika przebranego za tresera i rudą, która... hmm, była ubrana jak zawsze. Kiedy mnie zobaczyła , zeskoczyła z Sadaharu i przyszła się mnie grzecznie spytać, co ja tu robię a dokładnie, to powiedziała:
- Czego tu szukasz sadysto?
- Ciebie. Słyszałem, że jest pełno atrakcji w których się można zmierzyć i zamierzałem Cię wyzwać.
- Sorki, nie mam kasy. Ginciu mi nie zapłacił jeszcze za ten miesiąc - odparła mi, a ja westchnąłem.
- Ja zapłacę za to.
- Więc chodźmy! - wykrzyknęła kierując się w stronę strzelania do kaczek. Uśmiechnąłem się. Jako wykwalifikowany członek Shinsengumi czułem się od niej w strzelaniu o wiele lepszy. Mina mi trochę zrzedła, kiedy po pojawieniu się pierwszych kaczek, ona miała już cztery a ja dwie.Ale starając się z całych sił, udało się mi odrobić te dwa punkty straty, co było wyjątkowo trudne i zremisować z nią w tym.Sarknęła cicho, po czym wskazała na siłomierz. Wzruszyłem ramionami. Wiedziałem, że jest Yato, ale tutaj można osiągnąć tylko maksymalny wynik, który już mi się zdarzało nie raz zdobyć. Kagura podeszła do miejsca, w które się uderza, dotknęła kilka razy ręką, już chciałem mówić, żeby wzięła młot, ale ona w tym momencie złożyła dłoń w piąstkę i walnęła z całej siły, co doprowadziło do wystrzelenia dzwonka w górę. Złapałem się za głowę, płacąc mężczyźnie kolejne pieniądze za szkody. Spojrzała na to zdziwiona i po chwili do mnie powiedziała:
- Myślałam że to będzie mocniejsze.W końcu to siłomierz. A jak ktoś jest ponad normę, to jest niemierzalny?
- Mniej więcej - mruknąłem cicho, prowadząc ją do domu strachów, po którym jeździło się kolejką. Miałem nadzieję, że się przestraszy i ucieknie. Zapłaciłem za nas oboje i wsiedliśmy do wspólnego wagonika(zmusił nas do tego starszy pan, który powiedział, że poczeka chwilę na wnuczkę) i pojechaliśmy. Kiedy pojawiła się pierwsza zjawa, ruda pisnęła głośno i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Spojrzałem na nią zdziwiony a ona cicho powiedziała do mnie:
- Sadysto, nie pozwolisz, by mi coś zrobiły, prawda?
- Obronię cię - odparłem, a ona podniosła na mnie te niebieskie oczy i szepnęła cichutko "dziękuję". Nie byłem pewny co mną kierowało kiedy jej to obiecałem. Kiedy wyszliśmy po drugiej stronie, stała tam grupka pijanych mężczyzn, którzy najwidoczniej mnie nie znali.
- OOOOOO SHINSENGUMI! NO POPATRZCIE, PSY SZOGUNA. CO TU ROBISZ PIESKU?
- Zamknij mordę, bo stracisz rękę -warknąłem do tego co zaczął krzyczeć.
- JUŻ WIDZĘ JAK COŚ... - nie dokończył zdania ponieważ moja katana prawie wyleciała z pochwy i odcięła mu rękę na wysokości łokcia.
- Ostrzegałem... - mruknąłem, a Kagura mnie pociągnęła za rękę w stronę kolejki górskiej. Uśmiech wkradł się na usta kiedy widziałem jej wielkie oczy, kiedy cieszyła się jak malutkie dziecko w momencie wjazdu na górę i kiedy krzyczała, wczepiając we mnie ręce kiedy zjeżdżaliśmy z samej góry z ogromną prędkością. To wszystko sprawiło, że było mi bardzo przyjemnie. Później poszliśmy coś zjeść, potem wróciłem z nią na chwilkę do Kondo żeby powiedzieć, że na dziś jest koniec mojej służby co Kagura skwitowała uśmiechem i pobiegliśmy dalej się bawić. W pewnym momencie zatrzymała się naprzeciwko zbiornika z wodą. Nad wodą siedział mężczyzna na krześle i obrażał rzucających.
- Chcę w niego rzucić! - krzyknęła do mnie ruda a ja poszedłem za nią zapłacić. Kiedy dostała swoją piłkę, rzuciła z taką siłą w tarczę, że ta pękła na pół a mężczyzna obrażający ludzi wpadł do wody. Moja towarzyszka zaczęła się śmiać głośno a ja razem z nią. Dostała pluszową małpę od faceta, któremu płaciłem. Wzięła ją w ręce i powiedziała poważnym tonem:
- Nazywa się Kondo Isao. Jest przecież gorylem, jak on.
Nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać jeszcze głośniej niż przed chwilą. Kilku ludzi się zatrzymało, żeby na mnie patrzeć, ale ich zignorowałem. Kagura stanęła przede mną i patrząc mi prosto w oczy(co było dosyć trudne, musiała się wspiąć na palce) oddała mi małpkę.
- Emm, dziękuję Ci. Ja dla Ciebie nic niestety nie mam - mruknąłem zażenowany. Ona wzruszyła ramionami i odparła:
- Nie szkodzi. Ale skoro nic dla mnie nie masz, to obiecaj mi, że jutro znajdziemy sobie znowu coś do roboty.Nie chce mi się pracować. Przecież będzie sobota!
- Wtorek - odpowiedziałem co ona skwitowała cmoknięciem i słowami:
- Co za różnica?
W sumie, dla mnie żadna. Też mi się nie chciało pracować. Kondo mi da wolne, jeśli powiem, że idę do dziewczyny.
- Ale co byśmy robili? - spytałem udając, że mi nie zależy na spotkaniu.
- Wszystko na co byśmy mieli ochotę! - odparła Kagura, a ja się znowu wyszczerzyłem.
- Zgoda.
- To super! Do zobaczenia jutro! - Powiedziała i na odchodnym dała mi buziaka w policzek. Przyłożyłem rękę do policzka, nie wiedząc co zrobić. Chwilę potem poczułem jak ktoś mnie klepie w ramię. Zobaczyłem Yoruze.
- Co tam Gin-san?
- Nie jestem jej rodziną z krwi, ale najbliższą osobą na ziemi. Jeśli ją zranisz. Jesteś trupem. - powiedział do mnie Shiroyasha i odszedł. Teraz to mnie odrobinę przestraszył. Słyszałem i widziałem jak walczy. Pokonał Kondo-sana i Hijikatę. Jest naprawdę świetny. Będę musiał być delikatny.

Ostatni ShinsengumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz