Rozdział 15 - Nie mam pomysłu na nazwę

185 23 0
                                    

Jak zwykle Shinsuke z Sakatą są bardziej użyteczni. Ale w sumie, nie dziwię się ani trochę, w końcu to są jego uczniowie i wie na co ich stać. Zresztą mnie też... Cholera, chciałbym zrobić coś pożytecznego a nie tylko kręcić się po mieście za rudą która nie robiła nic a nic konkretnego. A to podeszła do jednego stoiska a to do drugiego. Spotkała kogoś kogo znała i porozmawiała. Tylko raz podszedłem, kiedy zaczepił ją jakiś śmieć. Nie pozwolę dotykać mojej dziewczyny nikomu, kto na to nie zasłużył, ani tym bardziej tym którzy na to zasłużyli. Zresztą, większość miasta się mnie boi i tylko prawdziwy idiota ryzykowałby walką ze mną. A nawet jeśli dałby mi radę miał jeszcze do pokonania Gintokiego i Kamuia. Oraz łysego który od dawna się nie pojawia nigdzie w okolicach... Ciekawe co się z nim dzieje, przydałby się nam, chociaż jeśli miałbym wybierać między nim albo tymi dwoma głąbami(Kamui'em i Takasugim) wybrałbym tą denerwującą dwójkę. Tak się zastanawiając usłyszałem Kagurę i Imai, która pojawiła się znikąd.

-Dlaczego nie mogę nigdzie iść sama?
-Ponieważ możesz być celem Oboro, jesteś blisko z Shinsengumi oraz z samym Shouyo, poprzez Gintokiego. On też jest ważnym punktem planu kruka jeśli się nie mylę. Ale jego o wiele wyżej ceni niż Ciebie czy sadystę. Więc jeśli pojawicie się sami gdzieś, to może was zabić zamiast złapać i miałby to gdzieś. Ale dwójce, a tym bardziej trójce nie da rady za nic na świecie. Szczególnie naszej trójce.

-Tiaaa, tylko Gintoki, Shouyo, Takasugi i Kamui dadzą radę nas rozwalić - mruknąłem cicho, wiedząc, że i tak usłyszą.

-Kamui nie dałby rady, bo ja bym go powstrzymała a wy skończyli - powiedziała Kagura z uśmiechem. Westchnąłem lekko i pokręciłem głową.
-Może i nie, ale są tacy którzy poradziliby sobie z naszą trójką, co nie znaczy, że mamy się bać. Naprawdę ciężko będzie nam zagrozić.

-Phi! Nobume, pójdziemy coś zjeść?
-Nie mam pieniędzy przy sobie...

-Ja też nie! - krzyknęła zadowolona ruda - zapłaci Sou!

-Co?! Przecież ty zjesz 3/4 mojej pensji!

-Więc mnie już nie kochasz? - powiedziała ze smutną miną

-Dobra. Zapłacę...

-Wiedziałam, że jednak wciąż mnie kochasz! - wydarła się obejmując mnie mocno.

-Jeśli zbankrutuję, nie ma mi kto dać pieniędzy Kaguro... Więc nie przesadzaj, bardzo Cię proszę.
-Dobrzeee, nie zjem całego sklepu.
-Nawet połowy nie zjedz, muszę mieć na inne wydatki związane z Tobą... Dobrze o tym wiesz, że muszę zapłacić czynsz za między innymi Twoje mieszkanie.

-Ty też tam mieszkasz... Może i od niedawna ale przemieszkałeś cały miesiąc czyli jesteś mieszkańcem czyli płacisz...

-Ile razy zapłacić Gintoki?

-Nie wiem... Chyba ani razu, ale on odpłaca ochronę Otose, więc to inaczej. Stara się ją zawsze uratować i nie pozwala jej robić wielu rzeczy. Była taka sytuacja, że jakiś stary samuraj ją zranił a Gin-chan wpadł w szał i sam skończył z ranami. Potem córka tego starego chciała zniszczyć bar ale Ginciu uratował bar a potem całą dzielnicę Kabuto tak naprawdę on to zrobił. Dzięki temu, że każdy lubił Otose udało się zebrać w jakiś dziwny sposób sojuszników a on ruszył do Kady czy jakoś tak, żeby wsparcie od niej nie przybyło, no i nie przybyło.

-Em... Nie wiedziałem o tym co jest w sumie dziwne...

-Nie występowałeś w tym odcinku, ani w tym arc'u.

-No tak, to naprawdę wiele wyjaśnia dlaczego nic nie słyszałem.

-Em, halo może pójdziemy coś zejść? Zgłodniałam troszkę...
-Idziemy. Chodź Sou-chan - powiedziała Kagura łapiąc mnie za rękę i ciągnąc za sobą. Byłem ciekawy dokąd idziemy. Okazało się, że naszym celem był Bar Otose. No jakże by inaczej. Wszedłem za dziewczynami i przywitałem się ze starszą. Wziąłem ryż z mięsem i usiadłem przy barze, kiedy dziewczyny postawiły na jakiś stolik. Postanowiłem, że muszę porozmawiać troszkę z szefową.

-Otose-san widziałaś Gintokiego?
-Tego srebrnowłosego debila nie było tutaj od wczoraj, znowu zalega mi z czynszem! - wydarła się głośno, z kolei ja cicho westchnąłem i spytałem ile. Kiedy powiedziała ile, to po prostu zapłaciłem.

-Potrzebuję go, bo dzieje się coś niedobrego i to czuję. On mi się naprawdę przyda. Jakby się pojawił a mnie nie było, mogłabyś?
-Powiem, żeby się odezwał do Ciebie.

-Dziękuję - powiedziałem do Otose i wyszedłem pochodzić po Edo. Kagura razem z Nobume jest bezpieczna i jestem tego świadomy, dlatego nie bałem się jej zostawić z członkinią Mimawarigumi która dorównywała mi pod każdym względem w walce na miecze. Szedłem sobie przez Kabuki i dotarłem do wyjścia z dzielnicy. Rozejrzałem się i zawróciłem, tutaj jest moje miejsce. Postanowiłem pochodzić po ulicach w ramach patrolu, ale nie służbowego. Może przyniesie mi to więcej frajdy niż jak muszę łazić z którymś z tych baranów. A skoro o nich mowa, to od dnia w którym porwali Kondo Ci obcy czy ktokolwiek to był, nikt poza Toshim się nie odezwał do mnie, pewnie nie chcą przeszkadzać albo się boją, że coś im zrobię, przecież ja też jestem człowiekiem i nie wyrządziłbym im trwałej krzywdy.

Włóczyłem się aż do zmierzchu po całej dzielnicy, jednakże kiedy zaczęło się ściemniać szybko poszedłem do mieszkania. W środku zastałem Gintokiego.

-Oi, stara mówiła, że chciałeś pogadać. Mów co chcesz i spadaj.

-Mógłby któryś z was...
-Nas?
-Nie przerywaj. Tak was. Mam na myśli Ciebie, Zure, Shinsuke albo nawet Shouyo, pilnować Kagury? Jak wiesz ja mam pracę dzięki której mogę płacić za to mieszkanie...

-My też mamy pracę, ale myślę, że z Zurą dam radę jakoś to podzielić na dyżury kiedy Ty będziesz na służbie. Ale pamiętaj, żadnego łapania tego kretyna bo nie będzie chciał współpracować.

-Uspokój się i tak nie mam zamiaru go łapać, bo teraz nie jest przestępcą według oficjalnych, tych wszystkich pierdół, przypomnij mu też, że póki co ma nie działać aktywnie jako członek Patriotów. Niech sobie nimi dowodzi ale się nie wychyla.

-Dobra, przekażę mu. Hmmm...

-Co? - spytałem się Gintokiego.

-Słyszysz też ten hałas? - spytał a ja zacząłem się przysłuchiwać. Faktycznie, jakby statek leciał.

-Może to latający statek?
-CO?! Uciekajmy! - wydarł się i pobiegł do drzwi, nie wiedząc co się dzieje pobiegłem za nim i dobrze zrobiłem. Chwilę później w dach uderzył z impetem statek a z niego wyszedł jakiś dziwny człowiek.

-Halo Kintoki! Co tam u Ciebie?
-GINTOKI. Ile razy mam powtarzać? To jest GIN-TO-KI.

-Kto to jest? - spytałem się cicho Sakaty.

-To jest Sakamoto Tatsuma, mój dawny druh. Ciekawe co on tutaj robi...

Ostatni ShinsengumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz