W mieszkaniu Gintokiego zaroiło się od ludzi. Nie przeszkadzało by mi to ale była tutaj Nobume, która od zawsze polowała na moją głowę i nie tylko.
-Gin-san ja rozumiem wiele, ale po co nam tutaj dwie sadystki? Brakuje tylko Soyo Hime.
-Wiesz Sorachi, żebyś nie wykrakał.
-Sougo.
-Tak, to miałem na myśli - odparł, mając gdzieś to, że pomylił moje imię, kolejny już raz. Ale się tym zbytnio nie przejąłem.
-Jaki masz plan, żeby odbić Takasugiego? - spytał wprost Kamui.
-Atak frontalny. Już się kiedyś dostaliśmy do pałacu. A wtedy był lepiej strzeżony, bo Shige, dbał o takie coś. Jeszcze nam sadystka pomoże się tam dostać.Kagura obudź ją.
-Psst. Imai. Obudź się. Mamy donuty.
-Donuty? - obudziła się momentalnie Nobume. Zapomniałem o jej obsesji na punkcie pączków.
-Jesteś nam potrzebna. Musimy się dostać do pałacu, a Ty masz przepustkę. Dostaniesz dużo swoich ulubionych przysmaków. - Powiedział Gintoki jak do psa, co mnie rozbawiło. Nie chciałem się jednak śmiać, bo mógłbym mieć problemy, a walczyć z nią tuż przed atakiem nie jest zbyt mądre.
-Dobrze, ale musisz mi dać dużo donutów.
-Zgoda. Tyle ile Shinpachi uniesie.
-To może ze dwa dostanę, oszuście.Tyle ile uniesie Kagura.
-Oi! To za dużo. Ona całą fabrykę przyniesie. Może ustalmy, że tyle ile da rady przynieść Sougo.
-Nie pomyliłeś mojego imienia.
-Zdarza się. To co sadystko. Umowa stoi?
-Stoi.
Tym właśnie sposobem zyskaliśmy możliwość, wejścia do pałacu bez walki. Wiedzieliśmy jednak, że to tylko początek. Najgorsze musi się dopiero zacząć.
Na samym początku szło nam jak po maśle, nikt nam nie przeszkadzał ani nic. Ale już przy drugiej bramie zatrzymała nas gwardia z którą musieliśmy się rozprawić. Jednak Gintoki miał inny plan co do naszego postępowania.
-Oi. Zostaliśmy zaproszeni przez Shoguna. Powiedział, że chce tak jak Shige Shige, doświadczyć życia zwykłego pospólstwa i mamy przyjść do niego by z nim porozmawiać i takie tam głupoty.
-Ej, co sądzisz o nich?
-Myślę, że są w porządku - odparł drugi wartownik a ja o mały włos się nie zdradziłem reakcją. Tym drugim był nie kto inny jak sam Katsura Kotarou. Ciekawi mnie co on tutaj robi. Szybko spojrzałem na Gin-sana i zobaczyłem jego uśmiech, wszystko nagle stało się jasne. Przecież Zura był przyjacielem z klasy Shinsuke. Weszliśmy bez problemu po tym jak Runaway Kotarou pozbawił przytomności tego pierwszego. Postanowiłem spytać się Sakaty czy wszędzie mamy swoje wtyki. Spojrzał na mnie i odpowiedział-A co dziwi Cię to? Musimy się dostać do pałacu nie niszcząc tego kraju, więc najłatwiej będzie powstawiać swoich ludzi w odpowiednie miejsca. Ale to była ta najbardziej oddalona warta. Do niej może się dostać każdy samuraj, przy tamtych będzie ciężej, bo to są już doborowe służby i wybiera ja sam Shogun albo jego główni generałowie. Hm... Imai nie masz tutaj dostępu przypadkiem?
-Mam, a co chcesz?
-Idź, pozbądź się strażników i wejdziemy unikając kolejny raz walki. A wiesz - dodał z chytrym uśmiechem - im dalej zajdziemy nie tracąc sił, tym piękniejsza będzie końcowa walka.
-No nie wiem. - Odparła i ruszyła w stronę następnych drzwi. Kiedy już je otworzyli przed nią, niewiarygodnie szybko ścięła tamtym głowy.
Więc wejście było już bardzo łatwe. Kiedy weszliśmy do środka zaczęliśmy się rozglądać dookoła i zobaczyliśmy na najwyższym balkonie samego Nobunobu który patrzył się na nas z uśmiechem. Ruszyliśmy drogą która kierowała nas prosto do pałacu. Kilka mniejszych walk odbyliśmy na zewnątrz ale wisienką na torcie była walka z Wysłannikami Niebios. Oczywiście, dowodził nimi Oboro. Gintoki rzucił się na niego i rozpoczął walkę. Wiedząc jakich sztuczek będzie używać dowódca bitewny Tendoshu wiedział na co ma uważać i dał dzięki temu radę uniknąć zatrutych strzałek i zdołał jakoś zaatakować Oboro. Atak odrzucił przeciwnika Sakaty na całkiem sporą odległość dzięki czemu Gin-san miał sporo czasu, by przygotować się do następnego starcia, z którego tym razem zwycięsko wyszedł Oboro. Nie dał jednak rady wygrać trzeciego starcia, ponieważ Imai skoczyła i zaczęła z nim walczyć. Jej ciosy padały tak szybko, że nie było widać miecza. Jej rywal, ledwo nadążał blokować się przed jej naporem. W pewnym momencie, zyskał na tyle czasu, że rzucił jedną ze swoich zatrutych strzałek. Wtedy to Gintoki uderzył w nią z miecza, wykonując zarazem zamach na przeciwnika. Nie wiem czy to było zamierzone, ale na pewno udane. Zatrute ostrze wbiło się w miecz białowłosego a swoją bronią Gin-san uderzył przeciwnika, no i nieszczęśliwym trafem akurat tak się złożyło, że strzałka znalazła się w ciele jednego z Tendoshu. Imai dzięki temu zdołała ciężko zranić Oboro który szybko się wycofał na statek i zamknął go złorzecząc nam. Miałem nadzieję, że jego prośby się nie spełnią. Ruszliśmy dalej w głąb zamku napotykając tu i ówdzie gwardzistów którzy nie stanowili żadnego zagrożenia. Szybko dostaliśmy się na najwyższe piętro gdzie przetrzymywali Shinsuke. Kamui wszedł jak do siebie, kiedy zobaczył Takasugiego, poszedł go rozwiązać a Gin-san zajął się Nobunobu. Strzelił mu prosto w twarz prostego po którym obecny Shogun wyglądał jak befsztyk. Wezwałem medyka i uciekliśmy. Brat Kagury zajął się przyjacielem, a my czyściliśmy drogę. Kiedy udało nam się wydostać, Kamui szybko podszedł do Gintokiego, dał mu pieniądze i zniknął gdzieś. Szef wzruszył ramionami i poszliśmy do mieszkania. Tam dopiero otworzył worek i oprócz pieniędzy był list, żebyśmy się spodziewali rychłych odwiedzin, ale w formie spotkania z przyjaciółmi. Gin-san zaśmiał się gorzko i stwierdził, że on i Shinsuke nigdy nie zostaną przyjaciółmi, nie po tym co się stało.
-Ale szefie. Uratowałeś go. Może on zechce się odwdzięczyć?
-I mnie zabić przy okazji. Nie bądź głupi Okita.
-Ginciu. Jestem głodna...
-Teraz to sprawa sadysty. On za Ciebie płaci. Idę się dowiedzieć co u Kyuu. Sayonara
-To co chcesz zjeść, kochanie?
-Ryż i jajko.
-No ale to bardzo proste jest.
-Ale zjem tego dużo - odparła z uśmiechem Kagurcia.
-No dobrze, niech Ci będzie - mruknąłem i poszliśmy na dół do Otose.
CZYTASZ
Ostatni Shinsengumi
RomanceKapitan Pierwszej Dywizji Shinsengumi, kolejny raz spotyka się z Kagurą, żeby zmierzyć się w pojedynkach na festynie. Ale ich spotkanie przeradza się w coś głębszego. Kolejne spotkania utwierdzają Okitę, że tak się dzieje. Jednak boi się związać z d...