Rozdział 11 - Co z nim jest nie tak?!

281 31 0
                                    

Ostatnie kilka dni spędziłem w siedzibie Shinsengumi, ponieważ cały czas miałem coś do roboty, przez tego matoła który zajmował się jakąś tajną misją. Ciekawe, gdzie on się szlaja. Przez niego zaniedbuję Kagurcię i dziwne, że to mówię, Gintokiego, którego niestety nie ma. Naszej relacji nie można nazwać przyjaźnią, ale w jakiś sposób staliśmy się sobie właśnie niczym przyjaciele, których zawsze mi brakowało, mimo, że ich miałem, przynajmniej według mojej siostry. Hijikata, Isao i cała reszta Shinsengumi, wszyscy mnie tutaj lubią i cenią, ale nie to mi sprawiło prawdziwą radość. Kiedy Gin-san zaprosił mnie na kolację do nich do domu i kiedy mogłem poznawać ich wszystkich, bez żadnych kłopotów, nie musząc się martwić. A teraz znowu tyle cholernych obowiązków na mojej głowie...

Toshi P.O.V.

-Rany, co za przeklęty idiota z tego człowieka. Ostatni raz się zgadzam na to, by go chronić - mruknął Toshi do telefonu komórkowego a w odpowiedzi usłyszał

-Hijikata on jest naszym obecnym cesarzem i musimy mu służyć. Jesteśmy samurajami, dobrze wiesz, że ta misja jest bardzo ważna, żebyśmy się w końcu mogli dogadać z frakcją Isaburo. Póki co mamy z nimi lepsze stosunki niż kiedykolwiek wcześniej, nie jestem do końca pewny dlaczego, ale skoro Mimawarigumi jest nam przychylne trzeba wykorzystać tą okazję w stu procentach, a nawet bardziej. Wszystko dzięki temu, że Sougo jest z tą małą a ona się przyjaźni z Imai Nobume, która jest zastępczynią Sasakiego. Więc proszę Cię, Hijikata-san, zrób coś, w dobrym kierunku.

-Kondo, ja wszystko rozumiem, ale czy naprawdę, ten srebrnowłosy kretyn musi mi towarzyszyć?

-Musi, Isaburo go lubi. A jak kogoś lubi ktoś z Elity, to znaczy, że jest to osoba ważna dla kontaktów z nimi. Poza tym jest jednym z najsilniejszych wojowników na ziemi, może nawet najsilniejszym z ludzi. Dał radę walczyć z Utsuro, a jak sam dobrze wiesz, rady nie dali mu w trójkę, Sougo, Nobume i Kagura. Co znaczy, że ten, jak go ładnie określiłeś, srebrnowłosy idiota, jest wystarczająco potężny, by obronić naszego obecnego Szoguna.

-Dobrze Kondo, rozumiem ale wciąż nie podoba mi się jego towarzystwo. A jeszcze bardziej przeszkadza Nobunobu który zaczyna się irytować. Dobrze, że ma białe barwy a nie nasze. Może dzięki temu, Stary znowu wróci na swoją pozycję nadinspektora.

-Może, ale on sam nie chce już tam wracać, uważa, że jest w takim wieku, że musi skoncentrować się na rodzinie bo jest od śmierci, bliżej niż dalej. Wiesz dobrze, że ma córkę którą kocha prawie ponad życie, poza tym, dopóki był Shigeshige, to traktował go jak syna, a teraz kiedy stracił go, nie widzi sensu pracy tak blisko Shoguna. No i ciężko o osobę mniej przychylną Nobunobu.

-Dobra, to jakie jest moje zadanie względem Gintokiego?

-Pilnuj, by nie zabił obecnego Szoguna i tyle. - Powiedział Kondo i usłyszał głos Gin-sana.

-Hijikata-san. Mamy pewną przeszkodę na drodze. Jeśli chcesz, mogę się nią zająć, ale wy wtedy musicie uciekać.

-Dlaczego matole?

-Bo to jest Utsuro... - powiedział Gintoki a Toshi, momentalnie zebrał oddziały dookoła palankinu Nobunobu i zgodził się, by Sakata zawalczył ze swoim dawnym senseiem. Srebrnowłosy momentalnie wyszedł przed szereg i ustawił się w pozie szermierczej, po drodze zabierając miecz Hijikaty.

-Mówiłeś, że mój miecz Cię nie zrani. Patrz, wziąłem teraz cudzy.

-Nic Ci to nie da - powiedział Utsuro uśmiechając się szeroko. I zaatakował, zamieniając się momentalnie w rozmazaną plamę, a jego uczeń instynktownie uniknął jego ataku samemu również atakując. I jeden i drugi poruszali się z taką prędkością, że wydawało się, że teleportują się a nie poruszają. Nagle Utsuro ruszył mieczem by zaatakować, od dołu, jednak Gintoki wykonał półobrót by jego drewniany miecz posłużył jako coś co sparuje cios jego dawnego sensei'a a kataną Hijikaty ściął głowę przeciwnikowi. Kiedy głowa Utsuro stoczyła się, Sakata szybko wziął pasy od większości samurajów i związał ręce i nogi rywala, następnie złapał go i wrzucił do palankinu, wyrzucając jednocześnie Nobunobu.

-Witam Szogunie, ja jestem zastępcą wicedowódcy Mimawarigumi, czyli na tej misji zastępuję Imai Nobume i Sasakiego Isaburo. Niestety muszę zabrać panu palankin, gdyż do środka zostanie włożony groźny przestępca, którego mam zamiar przetransportować do więzienia. Z tego również powodu wraca pan do zamku.

-Nie zgadzam się na takie traktowanie to jest ... - zaczął mówić Nobunobu, jednak prawy sierpowy od Gintokiego załatwił sprawę.

-Halo, weźcie go. Upadł na twarz i stracił przytomność.

-Znowu? - odezwał się któryś z osobistej gwardii szoguna.

-Niestety, ale musicie go nieść, bo w palankinie jest przestępca. Toshi, weź swoich ludzi i niesiemy go do waszej siedziby. Tam będzie bezpieczny.

-Mam nadzieję, że my również.

_______________________________

Siedziba Shinsengumi - więzienie

_______________________________

Utsuro siedział związany specjalnymi metalowymi linami które Gintoki zabrał Gengaiowi z jego pracowni. Dawny sensei miotał się bezradny, nie mogąc rozerwać więzów. Do Yoshidy przyszli wszyscy jego najsilniejsi uczniowie, czyli Shinsuke, Kotarou i Imai. Próbowali z nim rozmawiać ale tylko się uśmiechał a w oczach miał chęć mordu. W pewnym momencie, Sakata westchnął i poprosił Takasugiego, by ściął głowę Utsuro. Skoro tak szybko powrócił, znowu wróci. Może się coś zmieni i będzie znowu ich ukochanym senseiem. Dowódca Kiheitei wyciągnął swoją katanę i jednym szybkim ruchem ściął głowę więźnia. Zura i Nobume krzyknęli przerażeni. Gintoki kazał im spadać. Stałem cały ten czas obok Sougo, który się patrzył na mnie dziwnie.

-O co chodzi sadysto?
-Hijikata-san, cały rozdział jest z Twojej perspektywy a to opowiadanie jest o mnie?

-I co z tego?
-To, że masz mi oddać możliwość narracji, bo mam dosyć słuchania Twojego gadania.

-Ty gnojku! Ja Cię zaraz... - wydarł się Toshi, ale nie zdążył dokończyć groźby, bo tam gdzie stali wszedł Gin-san i zdzielił obu mieczem po ustach.

-Zamknijcie się obaj. Nie jestem w nastroju żeby się z wami męczyć. Spadajcie stąd, albo pogadam z autorem i jeszcze ja zostanę główną postacią.

-Chyba śnisz! - wydarł się Sougo.

-Zobaczysz w następnym rozdziale, a teraz pozwólcie nam zakończyć tą sprawę.

-Nam?
-Mi, Takasugiemu i Zurze. Jeśli teraz nie uda nam się go zamienić, musimy znaleźć sposób by go zabić.

-Dobrze... - powiedziałem i wyrzuciłem Okitę z pomieszczenia w którym byłem. Sam mogłem siedzieć, bo wiedzieli, że im nie przeszkodzę. Delikatnie wyprosili Nobume. Za chwilę otworzyły się drzwi, do pokoju w którym byłem i zobaczyłem wchodzącą do środka Kyuu-chan. Wyglądała na bardzo smutną. Ale kiedy spojrzała na Gintokiego rozchmurzyła się. Podążyłem za jej wzrokiem i to co zobaczyłem sprawiło, że musiałem zbierać szczękę z podłogi. Zura, Shinsuke i Gintoki ściskali się mocno z Utsuro. Gin-san wyprowadził go z celi i powiedział głośno i wyraźnie.

-Poznajcie, mojego sensei'a. Yoshida Shouyou

Ostatni ShinsengumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz