Rozdział 3- Pytanie

487 46 7
                                    

Wstałem rano z uśmiechem na twarzy. Wczorajszy dzień był całkiem przyjemny i mimo tych godzin czekania na Chinkę, było warto, ponieważ wyglądała wspaniale. No i to zachowanie Kyuubei-sama... Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek zobaczę, jak ta dziewczyna, z własnej woli łapie mężczyznę za rękę. Zdecydowanie ciekawe zakończenie wieczoru, ale ten pocałunek był również całkiem miły. Zarumieniłem się i akurat w tym momencie do pokoju wszedł Toshi.
- Czyżby Pan Sadysta się zakochał? - zadrwił sobie, ale trafił w samo sedno, jednak nie chciałem dać mu powodu do kolejnych złośliwych uwag.
- Coś Ci się pomyliło Hijikata-san. Przecież jestem podobno pozbawiony uczuć.
- Uwierzyłbym w to, gdybym Cię nie znał. Kochałeś swoją siostrę, jak nikogo na świecie i zawsze się rumieniłeś, bo była dla Ciebie bardzo ważna. Teraz tak samo się rumienisz jak ktoś mówi o tej z Yorouzy. Więc co mam o tym myśleć?
- Nie wiem. Ale wiem za to, że masz spadać z mojego pokoju w trybie natychmiastowym! - wydarłem się na niego, zaskoczony jego przenikliwością.
- Widzisz, jak łatwo Cię rozgryźć Sougo? Idź do Kondo, żeby dał Ci dzisiaj wolne. Wstawię się za Tobą. Ale pod jednym warunkiem. Zastanowisz się, czy będziesz chciał popełnić taki błąd jak ja, czy nie.
- Czekaj. Czy Ty właśnie powiedziałeś, że popełniłeś błąd zostawiając Mitsube? No, no. Nie spodziewałem się, że chcesz dzisiaj stracić głowę Hijikata-san- warknąłem i wyskoczyłem spod kołdry łapiąc po drodze katanę i próbując odciąć głowę Toshiemu. Skończyło się jak zawsze, leżałem na podłodze.
- Mam Cię, dosyć Sougo. Nigdy nie przestaniesz próbować mnie zabić? Mówię to z ciężkim sercem, ale mój błąd wyszedł jej na dobre. Wyobraź sobie, że żyła by dłużej i przeniosłaby się z nami do Edo. I bym zginął.Cierpiałaby o wiele bardziej, a tak wiedziała, że żyję, więc to jej poprawiało humor. Tak samo jak mi. Wciąż nie mogę o niej zapomnieć. Więc sobie odpuść już i się zajmij Kagurą. - powiedział i wyszedł zirytowany z mojego pokoju. Spojrzałem na niego ze łzami w oczach. Moja siostra nie żyła, a on dalej mógł chodzić po tej planecie. Gdzie tu jest sprawiedliwość? Poszedłem do Goryla, ale kiedy mnie tylko zobaczył, powiedział żebym zrobił sobie drugi dzień wolnego, bo strasznie wyglądam. Poruszyłem tylko wymownie kataną, wiedząc, że i tak bym nie dał rady go zaatakować i wróciłem do pokoju po drodze, wstępując do Hijikaty i zabierając mu paczkę papierosów. Nim choćby odpaliłem jednego usłyszałem przez ścianę, że mam oddać pieniądze. Prychnąłem i odpaliłem pierwszego papierosa w moim życiu. Trochę kaszlałem zaciągając się kilka pierwszych razy, ale potem dawałem radę. Próbowałem myśleć o tym, co on mi powiedział. Czy ja naprawdę chcę się związać z rudą? To prawda, że jest śliczna i w ogóle świetna, ale mam ten sam problem co on. Chociaż z drugiej strony, ona jest silniejsza niż Gintoki, który chyba jest najsilniejszą istotą jaką znam. Czyli raczej nie musiałbym się bać, że jej się coś stanie, gorsze będzie jeśli mnie zabiją. Ale z drugiej strony, jeśli miałbym umrzeć, to dawno temu. Na przykład podczas walki z jej bratem, albo kiedy Itou robił rewolucję mającą na celu przejęcie władzy, kiedy musiałem w pociągu walczyć z całym oddziałem liczącym około 20 osób, a to daje mi powody do sądzenia, że chyba miałbym szansę na związek z nią. Idę się spytać Shiroyashy o zgodę na związek z Kagurą. Ale muszę się w coś ubrać. Wczoraj zrobiłem najazd na ubrania Toshiego, to dzisiaj zabiorę coś Gorylowi. Wszedłem do jego pokoju po cichu i otworzyłem szafę. Wybrałem eleganckie kimono, które wyglądało na zbyt małe na niego. Ubrałem je na siebie i prawie idealnie pasowało. Rękawy były odrobinę za długie. Zawinąłem je w odpowiednich miejscach i szybkim cięciem katany skróciłem. Ubrałem ponownie kimono, które pasowało na mnie jak ulał i wyszedłem kierując się w stronę mieszkania Gintokiego. Wiedząc o jego miłości do mleka truskawkowego i jakiejś czekolady kupiłem to po drodze(nie chcąc zginąć od razu) i zapukałem. Po chwili drzwi otworzył mi nie kto inny jak... Sadaharu! Widząc mnie, odsunął się od razu wpuszczając mnie do środka. Pogłaskałem go delikatnie po pyszczku i wszedłem uważając gdzie stawiam kroki.Kiedy przeszedłem przez próg głównego pokoju instynktownie padłem na ziemię i spojrzałem do góry. Z futryny wystawał drewniany miecz białowłosego.
- Ja jestem tutaj w pokojowych zamiarach Gin-san. Przyniosłem Ci mleko i czekoladę...
- Daj mi to tutaj - odparł wskazując na biurko. Powoli podszedłem we wskazane miejsce. Kiedy odłożyłem rzeczy, zostałem złapany z ogromną szybkością za kimono i rzucony na kanapę leżącą niedaleko. Byłem zszokowany tym co się stało. Nim zdążyłem coś zrobić nade mną stał Gintoki z kataną. Moją kataną.
- Wiem o co chcesz się spytać. Znaczy, wydaje mi się, że wiem. Ponieważ próbujesz mnie przekupić. Masz moją zgodę, pod jednym warunkiem. Wiesz jakim?
- Mam jej nie zranić.
- Dokładnie - powiedział, przystawiając ostrze do mojej szyi. - Jeśli ją zranisz, to nawet Twoje Shinsengumi Cię nie obroni.
- Wiem. - odpowiedziałem, a on docisnął lekko ostrze tak że poleciała mi krew. Nagle puścił i odszedł do biurka gdzie leżały rzeczy ode mnie.
- Kagura jest prawdopodobnie w barze na dole, albo w sklepie z wodorostożelkami. Musisz sam ją znaleźć, ja nie zamierzam Ci pomagać. I pamiętaj, mam Cię na oku.
- To sobie miej... - mruknąłem a chwilę później katana była wbija w ścianę tuż obok mnie, na wysokości głowy. Postanowiłem czym szybciej wyjść z mieszkania srebrnowłosego. Nie chciało mi się schodzić schodami więc zeskoczyłem na dół, co spowodowało, że kilka osób na mnie spojrzało. Zerknąłem do góry, widząc szyld "Bar Otose", a wyżej "Najemnicy Gin-sana". Potrząsnąłem głową, pozbywając się wątpliwości i wszedłem do środka. Jak przewidział Sakata, znalazłem ją tutaj.
- Kagura-chan. Mógłbym Cię prosić na zewnątrz?
- Taaaak, chyba taak. Mogę wyjść Otose-san?
- Możesz Kagurciu. - odparła stara wiedźma, a Chinka ze mną wyszła na zewnątrz.
- Widzisz, zastanawiałem się nad tym od festynu. A jeszcze wczorajszy dzień i dzisiaj rozmawiałem z Gintokim i on kazał mi uważać i ogólnie jest strasznie dziwnie...
- Mów o co Ci chodzi, Sadysto. - Przerwała mi ruda.
- Chcę się Ciebie spytać, czy będziesz ze mną...
- Wiesz, że się zgodzę? Bo jakoś miło mi się spędza z Tobą czas. I chyba mi się podobasz... Więc gdzie mnie dziś zabierasz?
- CO?!
- No skoro spytałeś mnie o chodzenie, powinieneś mnie gdzieś zabrać, żeby to było oficjalnie.
- Dobrze, zabiorę Cię gdzieś. Ale najpierw chcę podrażnić Gin-sana. Muszę się go spytać o co chodzi z nim i Kyuu...
- Lepiej nie próbuj. Dlatego siedzę tutaj, a nie w domu, bo próbowałam z nim o tym gadać. Ciebie by po prostu zabił. Jutro spróbuję. Może się uda.
- Hmm, dobrze. A moglibyśmy jutro pójść na tą randkę? Mam służbę po południu.
- Niech Ci będzie. Masz być o godzinie 17 przed drzwiami z kwiatkami w ręce. Papa! - powiedziała do mnie delikatnie się przysuwając, pociągając mnie za kimono w dół i całując prosto w usta. Odpowiedziałem jej tym samym i takim sposobem staliśmy na środku ulicy całując się. Kiedy przerwałem pocałunek i odeszliśmy w swoje strony, spojrzałem w niebo i westchnąłem głęboko.
- Życie jest piękne - krzyknąłem głośno a za moimi plecami usłyszałem głos Toshiego
- Nieźle Ci poszło, młody. Ale Kondo będzie niezadowolony, że zniszczyłeś garnitur na ślub z Otae.
- Przecież do tego ślubu nie dojdzie, Hijikata-san.
- Każdy to wie z wyjątkiem Kondo. No cóż. Idź się przebrać i za godzinę widzimy się na patrolu.
- Wiesz co, Toshi?
- Co?
- Zdechnij - powiedziałem z uśmiechem, na co zrewanżował mi się plaskaczem w tył głowy i kopniakiem, żebym szybciej znalazł się w siedzibie.

Ostatni ShinsengumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz