Szaleniec

48 6 2
                                    

Stałam na środku pokoju. Był mały i cały czarny. Nic w nim nie było, żadnych mebli , obrazów, półek, niczego. Otworzyłam szerzej oczy."Jak ja się tu dostałam?!" oglądałam się niepewnie we wszystkie strony. Nigdzie nie było drzwi. Niczego tu nie było. Pustka... Poczułam dreszcz."Ktoś mnie obserwuje" podświadomie pomyślałam. Chciałam się uszczypnąć, ale w tym mroku nic nie widziałam. Ponownie próbowałam złapać własną rękę i nic. Więc próbowałam odszukać ręką swoją twarz. Mąciłam powietrze przez kilkanaście sekund. 

-Gdzie jest moja twarz !?-rozpaczliwie krzyknęłam. Na darmo.

"Czy ja nie mam ciała "przemknęło mi przez myśl. Kolejna gwałtowna próba dotknięcia samego siebie. Machałam rękami na wszystkie strony. Tych rąk w cale nie było.To było złudzenie, iluzja. Całej mnie nie było. Nie istnieje ?! Dramatyczne rozważania przerwał świst powietrza. Ciemność. Na środku stała biała postać. Kogoś mi przypominała. Znałam ją, widziałam ją już. Nerwowo mrugałam oczami, ta postać była tak jakby rozmyta. Jak duch. Nie czułam strachu, sama nie wiem dlaczego. Było coś dobrotliwego i troskliwego w tej postaci. Kogoś mi przypominała...Usłyszałam tylko ciche "Przepraszam"i biała postać się rozpłynęła. Nagle zobaczyłam plamę krwi, coraz więcej plam krwi, wszędzie była krew, zalewała mnie od zewsząd. Krew, krew, krew. Czy to już koniec? Koniec mojego życia? Nie proszę...!!!

                                                                                     *             *            *

-NIEEE PROSZĘ, NIE !!!-krzyczałam na całe gardło, darłam się i darłam.

-Jess ?! Obudziłaś się! Co jest !?-usłyszałam znajomy głos i przestałam krzyczeć.

Z płaczem przytuliłam się do Rivena mając przed oczami obraz przed chwili.

-Co się ze mną dzieje ?!- krzyczałam płaczac rozpaczliwie-Czemu!?

-Spokojnie, już uspokój się. Nic się nie stało. Spokojnie ...-przytulił mnie mocniej Riven.

A ja dalej płakałam jak głupia. Czemu ? Co się ze mną dzieje !?

Siedzieliśmy na dworze obok liceum na trawie. Pewnie Riven mnie tu zaniósł.

- Powiesz co się stało? Ale bez mijanek, wszystko od początku- zaczął Riven.

Opowiedziałam mu wszystko od początku, aż do momentu kiedy topiłam się w krwi. Pominęłam białą postać. Sama nie wiem czemu... czułam, że nie powinnam mówić o tym nikomu.

Riven wyglądał na zaskoczonego, pewnie nie uwierzył w ani jedno moje słowo. Na pewno nie uwierzył. Wiedziałam. Powinnam była nic nie mówić, pewnie ma mnie teraz za wariatkę.

-To poważna sprawa- powiedział poważnie Riven- Wiem chyba kto może tobie pomóc. Mam pewnego znajomego... Jest w 3 klasie liceum (oni są w 1 klasie liceum) Nie jest zbytnio towarzyski, ale podejrzewam, że zainteresuje się tą sprawą.

Zaniemówiłam, Riven nie wziął mnie za wariatkę i mi uwierzył. Co więcej chciał mi pomóc. Całe szczęście. Poszliśmy razem do miejsca, w którym powinien teraz być kolega Rivena. Szybko odnaleźliśmy dane miejsce. Był to strych naszej szkoły, nikt tu chyba nie zaglądał od lat. Pewnie oprócz tego tajemniczego kolesia. Małe ciemne pomieszczenie było zapełnione pokrytymi wieloletnim kurzem meblami, księgami, rupieciami. Przez małe okrągłe okienko sączyło się kilka promyków światła. Na środku stał jakiś chłopak. Miałam wrażenie, że jego oczy świecą w ciemności.

Poczułam strach, ale zdrętwiałam, gdy postać wykonała kilka kroków w naszą stronę. Zobaczyłam psychiczny uśmiech chłopaka, to było chore, wszystko było chore. Cofnęłam się kilka kroków.

-Kim ty jesteś?-zapytałam szeptem.

-Szaleńcem-szepnął bezszelestnie i się szyderczo uśmiechnął

Wpis autora:

I jak tam opowiadanko ? Szkoda , że nie ma komentarzy :( Mam nadzieje, że się podoba.Plis komentujcie xDD

                                                                                                                                  Erusia






Cień śmierciWhere stories live. Discover now