Zagadki ciemności

66 6 0
                                    

Obudziłam się cała spocona. Szybko się podniosłam, było jasno. Wspomnienia minionej nocy zaczęły dręczyć mój mózg. Nerwowo popatrzyłam się w bok, ale po tym czymś... lub kimś nie zostało żadnego śladu. Zaczęłam wątpić, że to się działo naprawdę. Tak naprawdę nie pamiętałam co się dokładnie stało. Ale pamiętałam tą istotę. Bałam się, o tym myśleć... bałam się ,że to powróci... bałam się.

Szybko się umyłam, wzięłam zimny prysznic, ubrałam się i zjadłam śniadanie. Moje życie jest takie monotonne. Cały czas robię takie same rzeczy... jakby ktoś mnie kontrolował. Przeznaczenie? 

Pożegnałam się z tatą i wyszłam do szkoły. Po kilkunastu minutach szybkiego marszu znalazłam się pod murami szarego i ponurego gmachu mojego liceum. Cały czas męczyły mnie wspomnienia poprzedniej nocy... czy to był sen? Ze wszystkich tego typu rozważań obudził mnie podbiegający Riven. 

-Hej Jessica !- zawołał podbiegając.

-Cześć- uśmiechnęłam się na powitanie.

Oboje się przytuliliśmy. W mig zapomniałam o tajemniczej istocie.

-Wiesz na kiedy mamy ten sprawdzian z matmy ?-zaczął Riven - Ej, Jessi czemu jesteś taka blada ? Coś się stało ?-zapytał zaniepokojony.

Zamarłam. Przez moją głowę przeleciał obraz tego czegoś...

-Jaaa...-zaczęłam niepewnie, lekko się przygarbiłam, a rude kosmyki zasłoniły mi twarz-Trochę eeeee...

Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Jakoś trzeba było. Spojrzałam niepewnie na Rivena. Nadal był zaniepokojony. Martwił się o mnie, a ja nie wiedziałam co powiedzieć, bo przecież nie mogłam powiedzieć co się naprawdę stało. Wziąłby mnie za wariatkę.

-Jess? Coś nie tak?- coraz bardziej martwił się Riven.

-Nic, nic ja po prostu za późno poszłam spać- odparłam niepewnie.

Riven nie wyglądał na przekonanego, ale dalej nie drążył tego tematu. Potem poszliśmy na lekcje pierwsza była biologia. Jak zawsze usiadłam w końcowej ławce z Rivenem. Pani weszła do sali i rozpoczęła się lekcja. Dzisiaj mieliśmy o różnych ciekawostkach na temat śmiertelności. Czułam się śpiąca jakby był już późny wieczór, Riven to chyba zauważył i widziałam po jego minie, że się martwi i chciałby wiedzieć co się ze mną dzieje...ale ja sama nie wiedziałam. Miałam w głowie pustkę, a na środku...nieee, nie chciałam o tym myśleć.

-...Dlatego też nie można przywrócić człowieka do życia-kończyła wykład nauczyelka- jeśli się całkowicie wykrwawi.

Jakoś dziwnie się poczułam, nogi miałam jak z waty, widocznie pobladłam. Nie wiedziałam o co chodzi, co się ze mną dzieje. Czułam się coraz gorzej...

-Proszę pani, mogę do łazienki?-cicho zapytałam nauczycielkę.

-Leć szybko-spojrzała na mnie z ukosa.

Jak wybiegłam z sali szybko pognałam do łazienki. Na środku korytarza coś mnie zatrzymało. Poczułam się słabo, dusiłam się powietrzem.Podparłam się ściany, ale ona uciekała, cały świat uciekał, wszystko się kręciło wokół mnie, nie mogłam tego znieść, nie mogłam zrobić kroku...Usłyszałam trzask drzwi od naszej sali. Wysoka sylwetka podbiegła do mnie. Kto to?

-Riven?-cicho jęknęłam i osunęłam się na podłogę. Próbowałam się podnieść.

Nade mną ktoś się nachylał, coś mówił. Nic nie słyszałam, pustka mnie ogarnia i ciemność. Gdzieś majaczy znajomy cień...

Wpis autora:

Mam nadzieję, że się wam podoba. Trochę to pisałam.Komentarze mile widziane :)

                                                                                                                                          Erusia





Cień śmierciWhere stories live. Discover now