Rozdział 4

150 16 1
                                    


  Siedzieliśmy jeszcze w kawiarni dopóki jej nie zamknęli. Lisołak zacznie polowanie około północy, więc nam się nie spieszyło. Kiedy tylko stanęliśmy przed budynkiem, poczułam na sobie czyjś wzrok. Dyskretnie zaczęłam się rozglądać. Na dachu zauważyłam niebiesko-zielone oczy. Wiedziałam, że nas słyszy, więc wyciągnęłam telefon i napisałam:

  Musimy jakoś zgubić Yato. Nie rozglądaj się tylko chodźmy do Doktorka. Tam przejdziemy przez podziemny tunel.

  Kiedy Fuuto przeczytał wiadomość, od razu udaliśmy się w tamtą stronę, rozmawiając o pierdołach, żeby blondyn nic nie podejrzewał. Szliśmy najpierw główną ulicą jakieś pięć minut. Później skręciliśmy do mniejszych, ciemnych uliczek. Po około dwudziestu minutach byliśmy na obrzeżach miasteczka. Udaliśmy się polną drogą w stronę lasu. W ciągu pół godziny stanęliśmy przez opuszczoną fabryką. Dookoła niej znajdowała się bariera, dzięki której zwykły człowiek jej nie widzi. Otworzyliśmy masywne drzwi, po czym weszliśmy do środka. Wszędzie znajdowały się magiczne istoty.

 - Witaj piękna, widzę że w końcu nadszedł dzień, gdy ponownie anioły przybywają z nieba- powiedział do mnie szatyn.

 - Znowu jesteś pijany, Shin. Weź się lepiej do pracy, a nie zarywasz do pierwszej lepszej- odparłam lekko zdenerwowana.

 - Oj tam, oj tam. Doktorek chce cię widzieć. Podobno ma coś dla ciebie- odpowiedział zataczając się i prowadząc do mężczyzny.

  Wszyscy zaczęli się na nas gapić. Jedni się cieszyli na mój widok, a drudzy rozbierali mnie wzrokiem. Większość z nich uratowałam przed Łowcami, którzy próbowali się ich pozbyć ze względu na rasę. W końcu doszliśmy na miejsce. Kiedy tylko przekroczyłam próg od razu poczułam intensywną woń magii i... BUUUUM!!! Nagle w całym pomieszczeniu pojawiła się błękitna mgła i wszyscy zaczęliśmy kaszleć.

 - Co to było?!?- krzyknął Fuuto.

 - Ehe, ehe! Znowu to samo! Przecież robiłem to samo co pisało w tej księdze!!- usłyszałam męski głos.

 - Szefie, anioł przyszedł- powiedział ledwo stojący na nogach Shin.

 - Co? Kto? Aaaaa... cześć Mei! Właśnie znalazłem dla ciebie coś niesamowitego! Chodź, szybko to ci pokażę!

Tak, jak powiedział, tak zrobiłam. Przechodziliśmy pomiędzy różnymi rzeczami, które widziałam chyba pierwszy raz w życiu. Kiedy przyglądałam się kuli, która rzucała piorunami na lewo i prawo, ktoś pociągnął mnie za rękę. Spojrzałam w tamtą stronę i to, co zobaczyłam wystraszyło mnie. Była to ręka, tylko ręka. Najszybciej jak potrafiłam zrzuciłam ją z siebie. Aż mnie ciarki przeszły.

 - CO TO DO CHOLERY JEST?!?- wydarłam się na cały głos.

 - To zapasowa ręka Frankensteina. Zapomniałem mu ją dać. Fuuto zaniesiesz mu ją jutro?- spytał Doktorek.

 - Ta, jasne, nie ma sprawy. To gdzie to jest, ta nowa rzecz?

 - Oto ona!- krzyknął uradowany i wskazał na ścianę.

  Ukazał nam się miecz z dziwną rękojeścią.

 - T-to broń?!?- wydukałam z niedowierzaniem.

 - No a czego się spodziewałaś?

 - Run, które panują nad wszystkimi żywiołami, albo medalionu, który cofa w czasie, ale nie broni!! Po co mi ona?! Przecież mam już pierścień manipulujący psychiką!

 - Ale nie masz srebrnego miecza, który zabije każdą istotę. Masz, weź go, jest lekki jak piórko- powiedział i mi go podał.

 - Faktycznie, nie jest ciężki. Czy to są runy Łowców?

Nic nie mówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz