Rozdział 11

620 51 2
                                    


Ten rozdział dedykuję mojej kochanej mamie :)
_________________________________________________________



Test był sprawdzeniem jej wytrzymałości.Chcieli mieć pewność,że jest gotowa.Upewnić się w przekonaniu,że jest na tyle silna.
Przez trzy dni nic nie jadła,nie pożywiała się.Była zdana tylko na siebie i na swój instynkt,który musiał udowodnić swoją przydatność.Trzy dni bez kontaktu z innym człowiekiem czy choćby z człowiekopodobnym.To potwierdzało przypuszczenia Karana.Dziewczyna spokojnie siedziała na kłodzie,przy brzegu jeziora i patrzyła przed siebie.Nie wiedział nad czym się tak intensywnie zastanawiała,ale wiedział jedno-była na tyle naiwna,że go nie zauważyła.Była teraz bezbronna.


^^^***^^^


Od pewnego czasu miała wrażenie,że jest obserwowana.Lecz to jej wcale nie niepokoiło,nie w tej chwili.Teraz jej jedynym zmartwieniem było to,że wyczuła dziwną woń.Była w tym lesie nowa,ale z czymś jej się kojarzyła.Tylko z czym?-to dobre pytanie.

Nie mogła sobie tego przypomnieć,nie w danej chwili.Dlatego właśnie tu się zatrzymała.Miała nadzieję,że jeśli się tu zatrzyma i chwilę odpocznie to jej wspomnienia powrócą i prawdopodobnie coś sobie przypomni.Ślepo wpatrywała się w zieloną niczym jadeit wodę,która mieniła się podczas zachodzącego słońca niczym fluoryt dokładnie wyszlifowany przez jubilera.Powinna już dawno wyjść z tego dziwnego lasu i wysłuchać tego co mają jej do powiedzenia.Była ciekawa swoich wyników.Intrygowała ją myśl,że mogłaby zostać wampirem społecznym i obracać się w towarzystwie najważniejszej wampirzej arystokracji,lecz był tego jeden minus-musiałaby wtedy cały czas być poważna i odpowiedzialna.Zapewne przydzieliliby jej rolę przestrzegania prawa jak Joe'mu i musiałaby pracować dla rady.A jeśli została by przydzielona do wampirów wojennych...to właściwie nie wiedziała co by zrobiła.Nie zbyt podobała jej się ta opcja.Wtedy musiałaby walczyć w imię"Króla",którego tak szczerze nienawidziła.Najszczęśliwsza byłaby gdyby przydzielono ją do wampirów utalentowanych-zostałaby wtedy muzykiem albo znanym w wampirzym świecie malarzem.Zostałaby sobą.Mogłaby robić co zechce.Dziwny zapach był coraz bliżej i bliżej,a wraz z jego przybyciem pojawiło się przerażenie w oczach wampirzycy.

-O Boże...-szepnęła przerażona-...przecież to Łowcy.Zaczęła się powoli cofać w stronę wielkiego drzewa,za którym wyłaniała się druga część lasu.Była tak przerażona,że nawet nie zauważyła Kenan'a,który szybko zeskoczył z drzewa i stanął przy niej.Chciała mu zadać pytanie kim jest i czego od niej chce,ale ją uprzedził.

–Umiesz walczyć?-zapytał,ale za nim mu odpowiedziała,dodał-Jak nie to zostanie z nas naleśnik.

-Naleśnik?-spytała zdziwiona-a nie placek?-upewniła się.

-Wolę naleśniki,ale nie wiem jak ty...-tym razem to ona mu nie dała dojść do słowa,mówiąc:

-Nie wiem,czy to dobry pomysł rozmawiać o naleśnikach,gdy otaczają nas Łowcy-stwierdziła obracając się wokół siebie.

-Może masz rację...-zaciął się na chwilę.Sięgnął do swoich ciemnych spodni i rzucił w jej stronę niewielki nóż krzycząc:

-Mam nadzieję,że się jeszcze zobaczymy-kończąc mówić zaczął się uśmiechać.

-To żart,prawda?-upewniła się Marry.

-To zależy...-odpowiedział.

-Zależy od czego?-dopytywała.Chciała usłyszeć odpowiedź,ale nie było jej to dane,gdyż nowo poznanego towarzysza pochłonęła walka.Nie wiele myśląc dziewczyna poszła w ślad za nim.Osłaniała jego tyły i atakowała wroga.

-Nie powinnaś mi pomagać-skarcił ją po chwili wampir.

-A ty nie powinieneś być tak głupi i rzucać się na nich sam bez wsparcia.Wybacz,ale nie chciałam potem przeżyć i zostać przez nich porwana...i...

-No tak lepiej umrzeć jako bohater-westchnął-jeszcze nigdy nie spotkałem wampirzycy wojennej.

-Co?!-krzyknęła przerażona-żartujesz,prawda?-zapytała z nadzieją.

-Jest ich za dużo-westchnął i zignorował jej poprzednią wypowiedź-chyba przeceniłem swoje możliwości-przyznał się.

-W końcu Szanowny Pan się przyznał do swojej głupoty-uśmiechnęła się mimo iż sytuacja w jakiej się znajdowali nie była śmieszna,wręcz przeciwnie-była tragiczna.Czerwonowłosa rozejrzała się dookoła obmyślając plan ucieczki.

-Możemy wskoczyć do jeziora i przebiec kawałek,potem skręcić w prawą stronę,gdzie są bagna.Tam powinniśmy ich zgubić-zaplanowała.

-Dobrze obmyślane –przyznał-dobrze będzie mieć w zespole stratega.


**********************************

Niespodzianka!Tym razem rozdział przed terminem :DTo przez to,że nareszcie wróciła mi wena! I też dzięki mojej mamie,która sprawiła mi najlepszy prezent pod choinkę i kupiła bilecik :)I co sądzicie?Podoba wam się?

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=DOCENIASZ

Bloody Marry ||w trakcie popraw ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz