Widziałem Leviego, który pakuje moje rzeczy do torby, a swoją ma koło nogi. Odwrócił się w moja strone:
- Mamy jeszcze pół godziny do wyjazdu poza mury. Może to wykorzystamy?
Powiedział to z błyskiem w oczach. Dopadł mnie lekki rumieniec. On tylko podszedł do mnie i musnął moje spragnione usta. Oddałem mu się cały. Gdy zauważyłem, że mamy jeszcze tylko 15 minut zacząłem go łaskotać bo jego brzuszku, a on śmiał się jak małe dziecko po czym przestałem bo usłyszałem kroki. Wepchnąłem Leviego pod łóżko z jego torbą, a ja byłem tylko w bokserkach. Do pokoju przyszedł Jean z wiadrem wody. Na szczęście byłem za drzwiami więc wiedziałem co chciał mi zrobić.
- Nie ma go? Aż dziwne. Muszę poszukać gdzieś indziej.
Przechodziła Mikasa koło mojego pokoju. Jean myślał, że to byłem ja i wylał zawartość wiaderka na nią.
- ZOBACZ COŚ NAROBIŁ!! JESTEM CAŁA MOKRA!!
Zachiotałem, widząc minę Mikasę wkurzoną odchodząc od miejsca zdarzenia. Końska twarz biegł ile sił w nogach. Zamknąłem szybko drzwi i kucnąłem koło łózka, gdzie znajdował się Kapral. Pomogłem mu wstać lecz minę miał nieteges:
- Zawsze tak masz?
- Nestety.
- Rozumiem. Czyli jest to wytłumaczenie twoich spóźnień na treningu?
- Można tak powiedzieć.
- Musimy już iść. Weźmiesz moją torbę?
- Oczywiście, dla ciebie wszystko.Poszedłem za nim na zewnątrz. Widziałem Mikase, która miała jeszcze wilgotne włosy i Jeana, który chce się schować za Arminem.
Erwin powiedział, że musimy dostać się do lasu Welkich Drzew, gdzie będziemy musieli zabić 30 ostatnich tytanów znajdujących się w tym rejonie. Po umówieniu całych spraw, wyruszyliśmy w drogę. Gdy byliśmy już na miejscu rozbiliśmy trzy namioty. Oczywiscie ja byłem w środku (bez skojarzeń). Koło nas znajdował się mały mur. Rivaill przyszedł do mojego namiotu i powiedział, że będziemy razem trzymać straż przez całą noc. Z jednej strony byłem szczęśliwy, a z drugiej czułem już przemęczenie. A z resztą, będę sam na sam z Kapralem... tylko jeden problem on.
- To kto będzie trzymał dzisiaj straż?
- Ja z Erenem, a ty jutro.
- Tak jest!
Nareszcie odszedł.Nadeszła noc. Kapral wziął ze sobą dwa koce na mur.
I się spytał:
- Lubisz patrzeć w gwiazdy?
- Oczywiście. Bo one tak lśnią, że gdy na nie patrzę przypominam sobie matkę, którą tak bardzo chciałbym ją przytulić i przeprosić za wszystko.
- Co oznacza za wszystko?
- Gdy byłem dzieckiem, zawsze wdawałem się w bójki.
- Ja na przykład kradłem albo zabijałem. Nie chcem do tego wracać. A tak szczerze przypominasz mi moją najlepszą przyjaciółkę.
- A jak się nazywała?
- Izabel oraz miałem jeszcze mego najlepszego kolegę... Miał na imię Farlan.
Po tych słowach, zauważyłem że po jego bladych policzkach spłynęła pojedyńcza łza.
Nagle w oddali zauważyłem 10 tytanów. Mieli około 13-15 metrów.
Krzyknąłem jak tylko mogłem. Ten krzyk nie był ludzki lecz zwierzęcy. Tytani stanęli, odwróciły się i odeszli. Levi patrzył na mnie z niedowierzaniem. Najlepszy był Jean. Wybiegł na zewnątrz, poślizgnął się i wylądował głową w błoto.
- J-jak to zrobiłeś?
-Nie wiem, ale to pomogło.