Biegłem tak szybko, gdyż wiedziałem, że będzie pomiędzy nami bójka.
- Nie dogonisz mnie ty mały źrebaku!
- Nie pozwalaj sobie! Jak ciebie złapię, to zobaczymy kto jest najlepszy!
- Oczywiście, że ja!
- Ugrhhhh!I tak przebierałem szybko nogami, aż nie spotkałem stajnię. Od razu wbiegłem do środka i wskoczyłem na drabinkę, gdzie na górze była słoma. Ja to jestem małym diabełkiem.
Gdzie on jest? Zaraz, ktoś biegnie... Jean. Zobaczyłem go i zrzuciłem dużo słomy na Janeczka.
- Teraz to mi nie zwiejesz cyganie... Co do... Aaaaa!
Jak ja kocham robić mu kawały. Popatrzyłem jeszcze trochę na sytuację i kiedy chciałem już odejść, Jean wydostał się.
- Ty małpo! Teraz jestem cały w słomie!
- Chłopcy jesteście tu?
No oczywiście, zapomniałem o niej.
- Hahaha.... O matko, co ci się stało?
Dziewczyna była tak rozśmieszona, że wziąłem jeszcze trochę słomy i zrobiłem to co Jean'owi.
- Haha.. teraz to ty jesteś w słomie...
- ... Haahahaha!
- Nieźle Eren.. Super.. Gdzie jesteś?
Nie powiedziałem ani słowa.
- Jesteś tam?..... Reiko chodź po drabinie.
- Niby dlaczeaaaaa. Spoko.
O kurczę, mam małe kłopoty... myśl, myśl, myśl.... Connie. Na czworaka poszedłem do chłopaka i złapałem go od tyłu.
- Co..
Zakryłem jego usta moją dłonią. Po cichu opowiedziałem mu całą moją sytuację.
- To co, pomożesz mi?
- Nie ma sprawy. Dla kawału zrobię wszystko. Tylko ukryj się.
- Dzięki.
Przybiłem z nim piątkę i pożegnałem się z nim.- Eren przyszedłem po ciebie.
Nie znajdziesz mnie.
- Chyba poszedł tam, bo są wzgniecenia.
Ojć, mylicie się. Tam ktoś już jest.
- To chodźmy.
- Okey.
Poczekałem jeszcze chwilkę i spadli.
- Aaaa!!
- Na szczęście na słomę.
- Patrz, ślady.
Dwójka zniknęła za stodołą, a ja jeszcze chwilkę poczekałem.Gdy po dziesięciu minutach siedzenia w kryjówce, wyszedłem z niej. Wyprostowałem się i ruszyłem do drabiny. Na moje nieszczęście deska podemną zaskrzypiła.
- Nie...
No i spadłem do stajni, któregoś.... konia.
- Auć, mój tyłek. Ała, moja głowa.
Co za głupia deska.Kiedy chciałem wstać, spojrzałem przed siebie i zobaczyłem mojego Kasztana( tak naprawdę to nie wiem jak ma na imię Erena koń więc tak jakoś samo mi przyszło). Zaraz, zaraz... jeśli on jest tam, to znaczy że jestem w klatce z..... Strzałą( też nie wiem jak ma na imię koń Levi'a). Jestem w głębokiej dziurze.
Trząsłem się jak galareta. Przecież jego zwierzę nikogo nie lubi. Czemu ja.....?
Gdy chciałem podnieść siedzenie, koń który spokojnie jadł siano spojrzał w moją stronę. Przeszedł mnie szok. Jeszcze raz uniosłem głowę w stronę Kasztana. Ogier patrzył na mnie i na Strzałę.
Czarny koń z malutką strzałką na głowie ruszył w moją stronę. Teraz to nie ucieknę. Zwierzę stanęło i zaczeło mnie obwąchiwać.
W tym samym momencie pojawiła się czyjajś postać. Nie mogłem rozpoznać, gdyż słońce było takie mocne.
- Nic ci nie zrobi.
Ten głos... uratowany... co za szczęście.
- Możesz wstać.
- Kiedy ja się boję. Twój koń może mi coś zrobić.
- Zrobi jak będziesz się denerwował.
- Łatwo ci powiedzieć.
- To dlaczego nie ma ciebie przy bramie, tylko w stodole i to jeszcze z moim koniem.
- No bo... em...
Levi zagwizdał, a koń odsunął się ode mnie i wtedy mogłem wstać.
- Dziękuję.
- Możesz go pogłaskać.
- Że co?!
Mężczyzna pokręcił głową i ruszył w moją stronę, otwierając klatkę.
- Podaj rękę.
- N-nie.
- Eh...
Złapał za mój nadgarstek i przyciągnął do konia. Strzała od razu przybliżył głowę i wdety coś poczułem. Te zwierzę jest jak Levi, spokojny i groźny.Na mojej twarzy zagościł delikatny uśmiech. Ująłem drugą dłonią głowę zwierzęcia i przytuliłem się do niego.
- A ja to co? Też chcem.
Mężczyzna ukazał swój przecudowny uśmiech i ujął mnie w pasie.
Nagle mój kochany Kasztanek zrobił się zazdrosny. Zaczął prychać jak to koń potrafi.
- No już, już.
- Nie tylko ja jestem zazdrosny. Dobra, wyprowadźmy je.
Uśmiech z jego twarzy zniknął, zastępując smutną minę.
- Wszystko będzie dobrze... Levi...?
Spojrzał mi głęboko w oczy. Widać było, że jest trochę przerażony, ale chowa to za swoją maską.
- ... Eren? Czy... czy ona ci się podoba?
Jak zawsze zmienia temat. No chociaż Reiko to piękna i urocza dziewczyna. Nawet miałbym u niej szansę, gdybym nie był gejem. Chociaż nieraz coś, coś czuję, ale to nie znaczy, że nie kocham Levi'a. Po prostu chyba to wszystko z ciekawości, albo..
- Słyszysz ty mnie?
- Tak...
- A więc jednak..
- Nie.. nie Levi.. j-ja.
- Wszystko jasne.
- Nie zachowuj się jak baba, która jest strasznie zazdrosna o swojego faceta.
- Teraz to przegiołeś.
- CO?! Przecież sam wiesz najlepiej.
- Raczej nie i nie podnoś na mnie głosu.
- Ja podnosze? Przecież to ty cały czas pytasz mnie o zdradę, lub czy ktoś mi się podoba! Czy to nie jest chore?! I nie zgrywaj niewiniątka ty pieprzony pedofilu!
Przez moment Kapral stał w ciszy, a ja nadal nie pojąłem całej tej sytuacji.
- Masz....coś do powiedzenia....?
- Niby co?
I po co ja się jeszcze pytałem. Dostałem mocnego liścia w policzek, że aż krew wypłynęła z ust.
- Le..
Kolejne uderzenie w brzuch. Konie wycofały się do tyłu.
- A ja myślałem, że jesteśmy dla siebie przeznaczeni, a ty nawet nie umiesz rozmawiać ty gównie! I po co ja ciebie przygarnąłem.... po co! Okazało się, że ty tylko byłeś jedną jebaną kurwą! Rozumiesz to!
- J-ja...
- Nie. Zraniłeś moje serce, już nigdy ci tego nie wybacze, a wiesz co jest w tym najlepsze?
- Kap.. khey.. Kapralu..
- Najlepsze jest w tym, że tobie kurwa opowiedziałem wszystko... moje uczucia... moje błedy... i po co? Mogłem umrzeć wtedy, ależ nie... Zawsze powstaję z popiołu jak feniks, ale dla ciebie nie mam już miejsca. Kto straci moje zaufanie, już nigdy go nie odzyska.
- To co z nami teraz będzie?
- Koniec z nami! Już nic dla mnie nie znaczysz!
Zacząłem płakać, a jego twarz była wkurzona i trochę opanowana.
- Płacz ci nic nie da. Lepiej zejdź mi z oczu.
- A-ale.
Niespodziewanie do stajni wparowała Hanji.
- Słyszałam krzyki. Eere...n?
Hanji podbiegła do mnie i uklęknęła.
- Coś ty mu zrobił?!
- Nie twoja sprawa!
- A właśnie, że moja!
- Tch.
- Ty mi tu nie prychaj, tylko lepiej stąd idź.
- Co kurwa?!
- Idź lepiej ochłoń.
- Głupia małpa.
Rivaill zabrał swojego wierzchowca i wyszedł bez żadnego słowa.Hanji pomogła mi wstać. Oparłem się o ścianę.
- Na szczęście szybko się regenerujesz.
- Dziękuję za pocieszenie, ale nie potrzebuję tego.
- Eren słuchaj, jestem dla ciebie jak najlepsza kumpela. Opowiedz mi o wszystkim. Mamy jeszcze godzinę na wyprawę. O patrz, twój Kasztan do ciebie przyszedł.
Rzeczywiście. Położył się koło mnie, a ja usiadłem koło niego razem z Hanji. Nieraz myślę, że zwierzęta lepiej pomagają ludziom niż sami ludzie.