Otworzyłem swoje oczy. Widziałem przez okno, że nadszedł wieczór. Spojrzałem na dłonie. Były blade jak ściana. Gdy wstałem, poczułem mocne kłucie w klatce piersiowej. Zajęczałem z bólu. Słyszałem, że ktoś się zbliża. Od razu przeszył mnie zimny dreszcz. Postać stojąca za drzwiami otwierała drzwi kluczykiem.
- ZOSTAW MNIE!!
Mężczyzna przybliżył się do mnie i musnął moje wargi. Dotknął tam gdzie czułem straszny ból.
- TO BOLI!! GHAH..
- Przepraszam. Byłbym łagodniejszy, gdybyś nie stawiał uporu.
Przyglądałem się na jego błękitne oczy. Wiedziałem, że chce więcej. On jeszcze raz musnął moje usta, tylko teraz namiętniej.
Oderwał się odemnie, by móc zaczerpnąć świerzago powietrza.
- Erwin... Proszę... Zostaw mnie. Nie jestem w pełni sił.
- Cii. Już dobrze. Spokojnie. Będę to robił delikatnie. Obiecuję.
Położył moje bezsilne ciało na łóżko. Zdjął moje ubranie i położył na krzesełku. Zaczął całować moją żuchwę i powoli rozluźniał ciało. Doszedł do torsu. Przejechał językiem w górę i w dół. Jego palce zatrzymały się przy sutku. Ssał go. Ja wydawałem delikatne jęki. Czułem straszny ból. Chciałem to przerwać. Złapałem Erwina za rękę. A on zbliżył się do mojej twarzy. Po czym złączyłem nasze usta. Oddałem całe moje ciało jemu, ale nie chciałem tego zrobić lecz przemyślałem to. Pozwoliłem mu tylko z jednego powodu. Nie chciałem, abym gorzej się czuł. Po chwili dotknął mojego uda. Masował go. Następnie chwycił mój sprzęt i posuwał go do góry i na dół. Jęk rozniósł się po pokoju. Po chwili wsadził czubek do ust. Poczułem, że moje nasienie wylało w jego ustach. Usłyszałem, że połknął spyrmę.
- J-ja.
- Rozumiem.
Wsadził swój palec w moje usta. Wiedziałem, że chce to zrobić. Wbił pierwszy w mój odbyt. Po tem drugi i trzeci. Wyciągnął je i wsunął swoje przyrodzenie we mnie. Już nic nie czułem. Odwróciłem głowę na bok. Chyba moja wyobraźnia szwankowała. Zobaczyłem Leviego. Tak tego Leviego, który umarł. Patrzył się w moje oczy, a ja w jego. Wiedziałem, że jest przy mnie. Wyciągnąłem rękę przed siebie, by móc go dotknąć. Rozmył się. Opuściłem dłoń na poduszkę. Po 16 minutach Erwin poleciał na mnie i zasnął. A ja. No cóż. Byłem na dole. Nie mogłem się ruszyć. Położyłem swoje ramię na jego plecy i przytuliłem go do siebie. Nie mam pojęcia, dlaczego to zrobiłem. Zasnąłem.Obudziłem się rano. Zauważyłem, że Erwin jeszcze spał. Usiadłem na materacu i schowałem twarz w ręce. Poczułem jego dłoń na moich plecach.
- Wstałeś?
- Taak.
Ziewnąłem. Erwin wstał, ubrał się i pożegnał mnie.
Leżałem na łóżku. Byłem cały wycieńczony. Moje żebra regenerowały się. Westchnąłem. Położyłem swoje plecy na materacu. Nie wiem... A może on żyje? Nie mam żadnego pojęcia. Czy on patrzy nademnąz góry? Mam za wiele pytań, a żadnej odpowiedzi. Po malutku zszedłem z łóżka i udałem do łazienki. Przemyłem twarz. Spojrzałem na swoją twarz. Zmieniłem się. Wyglądam na starszego? Ubrałem ciuchy i dotknąłem klamki. Nareszcie! Wykrzyknąłem w myślach. Od razu poszedłem do kuchni. Gdy schodziłem na dół poczułem, że ktoś złapał mnie z tyłu i mocno przycisnął. Była to Mikasa, moja siostra.
- Tak strasznie się o ciebie martwiłam... nic ci nie jest? Erwin mówił, że jest z tobą okropnie.
O oszukał wszystkich? Ah to drań.
- Dzięki. Nic mi nie jest. Tylko trochę głowa.
- Czyli? Oj wiem.
Poszła ze mną do jadalni, gdzie czekała na mnie Hanji.
- Oj, Eren wyzdrowiałeś?
- Raczej tak.
Odpowiedziałem jej, na co się tylko uśmiechnęła. Wziąłem talerz z jedzeniem i usiadłem na miejsce. Obok mnie usiadła Mika i Zoe. Patrzyły się na mnie. Kiedy skończyłem oddałem talerz i wyszedłem na świeże powietrze. Zobaczyłem Jeana i Conniego. Podbiegli do mnie obaj.
- Jak się czujesz po wydojeniu Byka.
Zaśmiał się Conni, a Jean razem z nim.
- A wy jeszcze o tym? Chyba nie wiedzieliście, że byłem pod wpływem trucizny od Hanji?
- Nie, niewiedzieliśmy... Sory.
- Nic się nie stało. Ej chodźmy gdzieś.
- Spoko.
Powiedzieli to razem. Byliśmy już za zamkiem. Idąc, mówiliśmy sobie żarty. Nagle Conniego zawołała Sasha. Przeprosił nas i uciekł do dziewczyny.
- Ej Eren jak myślisz? Czy oni do siebie pasują?
- A bo ja wiem. Chyba tak.
Chodziłem z Janeczkiem w ciszy. O czym tak myślał? Poszliśmy dalej. Po chwili Conni do nas dołączył i wróciliśmy do zamku.