! UWAGA !
Levi:
Budzę się jak co dzień, na miękkiej trawie. Wyciągam rękę ku niebiesko-różowym niebu. W oddali słychać przepiękny śpiew ptaków. Pięć metrów dalej jest rzeka. Usiadłem i wpatrywałem się w krajobraz. Wyraz twarzy miałem radosny. Oddychałem spokojnie. Nic mnie nie atakowało. Wstałem i ruszyłem przed siebie. Widziałem małego króliczka. Spojrzał w moją stronę i uciekł. Jak każde zwierzę boi się ludzi. Poszedłem dalej. Przed sobą zobaczyłem las. Stanąłem na chwilkę i ukazały się drewniane drzwi. Otworzyłem je i.... Tak jakby mocne światło, coś w stylu latarki. Odwróciłem głowę za siebie i zobaczyłem, że ten przecudowny świat znika. Zamrugałem kilka razy. Usłyszałem głos, który mnie woła. Gdzieś już go słyszałem. Moje nogi same zaczęły iść w stronę światła. W pewnym momencie spadłem w przepaść, którą nie widziałem.
- Aaaaa.
Z krzykiem obudziłem się. Byłem w pozycji siedzącej. Przetarłem moje spocone czoło. Ziewnąłem. Byłem przykryty peleryną. Spostrzegłem, że jestem w jaskinie.
- O kur..
Moja ręka jest złamana. Ale zaraz, jest ona uciśnięta i unieruchomiona. Hm. Na pewno Isabel się mną zajęła. Pójdę ją poszukać. Szedłem przez korytarz. Zauważyłem kobiecą postać. Byłem coraz bliżej lecz to nie była ona. Ta dziewczyna ma długie czarne włosy. Schowałem się za kamienną ścianą. Wdychałem i wydychałem powietrze z płuc. Usłyszałem, że jest już dość blisko, abym ją unieruchomił. W sekundzie przewróciłem kobietę na ziemię łapiąc za ręce i usiadłem okrakiem na jej plecach.
- Ej! Puść mnie!
- Kim jesteś?
Chyba słyszałem już ten głos.
- K-kapral?
- ....
- Aaaaw obudziłeś się!!!!
Puściłem ją i patrzyłem na nią. Ta sylwetka kogoś mi przypominała, ale nie wiem kto to jest.
- Jak się nazywasz?
Spytałem.
- Kapral nie pamięta?
- Niby co?
- Aha. Straciłeś przytomność przy wypadku.
- C-co? Jakim wypadku?
Byłem strasznie zdziwiony.
- Ok. Od początku. Nazywam się Reiko Gul. Uratowałam Pana, gdy Pan nie miał czym już walczyć z tytanami to zmieniłam się w potwora i spadliśmy w przepaść.
- Zaraz, zaraz... jesteś tytanem?
- Tak. Eren też nim jest.
- A kim on jest?
- Ooo. To naprawdę cofnąłeś się w przeszłość.
- Nic nie rozumiem... ty i tamten jesteście tytanami i jesteście po naszej stronie? - Tak. A teraz idź się połuż. Wyglądasz okropnie. Zaraz do ciebie przyjdę.
- Nie będziesz mi roz.... Auć.
- A nie mówiłam?
- Ah. Kobiety.
Podszedłem do rozpalonego ogniska. Czekałem gdzieś z 10 minut. Czyli ja straciłem pamięć. Muszę wrócić do zamku, ale jak? Po chwili Reiko wróciła z pięcioma rybami. Ta dziewczyna chyba na wszystkim się zna.
- Skąd je masz?
- A ze strumienia.
Przygotowała ryby, kładąc je na płaskiej kamiennej płycie i je smażyła.
- Smacznego.
- Dzięki. Ym. Ile byłem w śpiączce?
- 4 miesiące. Zaopiekowałam się tobą, kiedy byłeś nieprzytomny.
- A skąd masz na rozpałke?
- Zmieniłam się w tytana, bo nie mogłam dosięgnąć długiej gałęzi.
- Rozumiem. A czy nie możemy się z tąd jakoś wydostać?
- Rozglądałam się wszędzie. Ale nigdzie nie ma żadnego zaczepu, żeby się wspiąć.
- To trzeba zrobić coś innego.
- Ale co.
- Jeszcze nie wiem. Pomyślę. Jutro przejdziemy się po jaskini.
- Spoko kapralciu.
- Eh. Kapralciu?
Trochę to mnie wkurzyło i rozbawiło. Chyba ją polubiłem. Jest wesoła i dowścipna. No nic lepiej być z kimś, niż zostać sam. Czemu ja tak myślę. Przecież ja uwielbiam samotność. Ta młodzież posuwa się dalej. Ale czułem, że czegoś mi brak... Coś albo ktoś zabrał mi coś wspaniałego i.. sam nie wiem.
- Nic ci nie jest heichu?
- Nie. Po prostu zamyśliłem się.
- Okej. Będę trzymała wartę, a Pan niech odpocznie.
- Dobra.
- To dobranoc.
- No.
Położyłem się na pelerynie i zasnąłem.