Rozdział 8: Niebezpieczeństwo

578 39 2
                                    

W poniedziałek po szkole odwiedziła mnie Rosaly.
- Jak się czujesz? - spytała.
- Niezbyt dobrze. Jak w szkole?
- W porządku. Rano był u mnie David i wszystko mi opowiedział. Śledziliśmy cały dzień panią Russell. Dzisiaj miała lekcje tylko z dwoma klasami. Okazuje się, że faktycznie dzieje się coś niedobrego. Oni wszyscy zaczęli się zachowywać jak pod wpływem czaru. Jake powiedział, że to musi być potężna magia. Ponoć nie łatwo jest kontrolować umysły innych ludzi, i to tak wielu na raz. Wszystko wskazuje na panią Russell.
- A co z nauczycielami?
- Nie chce cię martwić, ale oni wszyscy też tacy są. Ponurzy... Z jednym wyjątkiem. Pani Evans być może jako jedyna nie dała się zaczarować. Zachowywała się jak zwykle, tylko, że była bardzo wystraszona. I przez cały dzień nie wychodziła ze swojej klasy. Jake sądzi, że się ukrywa i że my też powinniśmy.
- A może poprośmy panią Evans o pomoc zanim i ją dopadnie?
- Może... Nie wiem. Porozmawiam jutro z Davidem.
- Dobrze. Dowiedzieliście się czegoś więcej?
- Mamy też cały plan lekcji pani Russell. Twój chłopak go zdobył.
- Przestań, David nie jest moim chłopakiem. Jest przyjacielem.
- Dobrze, ale wiem, że ci się podoba. Z tego, co mi się wydaje, to ty jemu też.
- Może i tak, ale raczej ze sobą nie będziemy.
- Jeszcze zobaczymy - powiedziała uśmiechając się.
- Masz jeszcze jakieś informacje o pani Russell?
- Tak! To jest podobno jej pierwsza praca. Wcześniej nigdzie nie uczyła. Nie znalazłam też żadnych informacji o jej miejscu zamieszkania, co jest bardzo dziwne.
- Pójdźcie jutro do pokoju nauczycielskiego. Może tam coś znajdziecie. Tylko uważajcie, żeby nikt was nie przyłapał.
- Oczywiście. Na mnie możesz liczyć. Lubię takie zagadki, jak w niektórych książkach, które czytałam.
Rosaly pomogła mi przepisać lekcje i poszła do domu.

Rano następnego dnia przed lekcjami zadzwoniłam do Davida. Powiedział, że wczoraj w domu sprawdzał w internecie, czy jest tam cokolwiek o pani Russell. O dziwo nie było kompletnie nic. Po południu czekałam na przyjście przyjaciółki, lecz ona się nie zjawiła. Gdy spróbowałam do niej zadzwonić nie odbierała. Do Davida również nie dało się dodzwonić. Zaczęłam się naprawdę martwić. Zadzwoniłam więc do innej koleżanki z klasy. Podobno Rosaly nie było cały dzień w szkole.

Następnego dnia już nie mogłam się dodzwonić nawet do niej, ani nikogo innego z klasy. Nie do wszystkich też miałam numer telefonu, ale i tak wiedziałam, że coś się musiało stać. Jeśli na prawdę to sprawka nowej nauczycielki, to byłam pewna, że jedyną osobą, która zdołałaby się przed nią uchronić był Jake. Szkoda, że nie zdążyłam wziąć od niego numeru telefonu. Nie mam możliwości, by się z nim skontaktować.

Przez resztę dni choroby leżałam w łóżku przyglądając się oznaką wiosny za oknem. Z każdym dniem słońce odrobinę jaśniej świeciło roztapiając biały śnieg. Próbowałam też nie myśleć o tym, co dzieje się teraz w szkole. Dopiero w poniedziałek tam pójdę. Nie wiem co zastane na miejscu. A najbardziej ze wszystkiego martwiłam się o Davida i Rosaly.

Wreszcie doczekałam się poniedziałku. Ubrałam się i wyszłam z domu. Gdy zbliżałam się do budynku szkoły na zewnątrz wyglądał on jak zwykle. Białe, wysokie ściany, okna, duże szklane drzwi wejściowe. Nagle ktoś podbiegł do mnie. Miał na głowie kaptur. Złapał mnie za ramię. Przestraszyłam się ale po chwili ta osoba podniosła głowę i zobaczyłam, że to Jake.
- Przestraszyłeś mnie - powiedziałam.
- Przepraszam. Chodź szybko ze mną.
Złapał mnie za rękę i pociągnął zdala od budynku szkoły. Weszliśmy na teren placu zabaw i usiedliśmy na ławce
- Emily, jest bardzo źle - powiedział chłopak.
Z kieszeni kurtki wyjął telefon. Pokazał mi na nim nagranie ze szkoły. Nikt z uczniów w ogóle ze sobą nie rozmawiał. Wszyscy cicho stali pod swoimi klasami. Byli jak zahipnotyzowani. Środkiem korytarza szła pani Russell. Każdy bez wyjątku, kogo mijała się z nią witał. Nauczyciele również.
- Jeju...
- Nagrałem to w dzień, gdy ostatnia klasa w szkole miała z nią lekcje. Zaczarowała wszystkich. Posiada bardzo silną moc mroku, najsilniejszą, jaką widziałem. Z pewnością nie jest prawdziwą nauczycielką. Dzieje się coś złego, tylko nie wiem co i z jakiego powodu.
- I co teraz? Ktoś jeszcze został poza nami?
- Jest jeszcze jedna osoba. Nauczycielka. Umówiłem się z nią na dziś. Powinna zaraz tu przyjść. Pomoże nam. No i... Jest jeszcze jedna rzecz... Chodzi o twoich przyjaciół.
Zrobiło mi się gorąco. Na myśl, że może im coś grozić... Nie chciałam nawet o tym myśleć.
- We wtorek widziałem, jak wchodzili do pokoju nauczycielskiego. Nakryła ich tam pani Russell. Przez szklane drzwi wszystko widziałem. Na ścianie otworzyła wielki, czarny portal. Prawdopodobnie do mrocznego wymiaru. Wepchnęła ich tam oboje. David i Rosaly zostali porwani.
Oczy zaszły mi łzami. Chwilę siedziałam patrząc na Jake'a. Nie mogłam w to uwierzyć. Po chwili oparłam głowę o jego ramię i rozpłakałam się.
- To wszystko moja wina... - powiedziałam.
Tak strasznie byłam zła na siebie, że pozwoliłam im tam pójść.
- Nie płacz, spokojnie... - mówił chłopak przysuwając się bliżej i przytulił mnie do siebie.
- Nie rozumiesz... To był mój pomysł, żeby tam poszli - płakałam dalej.
Chłopak przez chwilę się nie odzywał.
- Uratujemy ich. Obiecuję ci - powiedział w końcu.
Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy.
- Jak? - spytałam ocierając łzy z policzków.
- Wiesz... Ta nauczycielka na pewno nam pomoże - powiedział tajemniczo i złapał moją dłoń ściskając mocno.
Popatrzyłam na nasze ręce splecione ze sobą. Pomyślałam o Davidzie. Do tej pory nikt poza nim nie trzymał mnie za rękę. W połowie jestem jego dziewczyną, więc chyba nikt inny nie powinien. Zabrałam więc dłoń od Jake'a i odsunęłam się lekko. Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział.

Nagle zadzwonił telefon chłopaka. Odebrał.
- Dobrze, czekam. Jest ze mną Emily - powiedział po chwili i zakończył połączenie.
- To ta nauczycielka?
- Tak. Zaraz będzie.
- Skąd masz jej numer?
- Dała mi parę dni temu. Skoro tylko my zostaliśmy musimy sobie pomagać.
- Skąd wiesz, czy nie jest szpiegiem pani Russell? Dlaczego tak jej ufasz?
- Na pewno nie jest. Nie ona. Uwierz mi. Nic tak nie łączy ludzi, jak magia.

Moja MagiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz