Rozdział 20

5.5K 408 106
                                    

//Hermiona

-W końcu wstałaś. - mruknął Draco, gdy przecierałam oczy.

-Hym? - spytałam cicho.

-Zasnęłaś. - wyjaśnił.

-A klatki? - zmarszczyłam brwi gdy zobaczyłam że wszystkie są czyste.

-Umyłem je sam. Jakieś półtora godziny temu. - powiedział.

-Siedziałeś tutaj półtora godziny? Odrobiłeś za nas kare po co tu siedziałeś?

-Nie chciałem cię zostawiać. - uśmiechnął się. - Chodź już. - powiedział idąc do drzwi. Ja posłusznie poszłam za nim.

Szliśmy w ciszy. Widziałam na twarzy Malfoy'a delikatny uśmieszek, co sprawiało, że nie mogłam się nie uśmiechnąć. Chłopak odprowadził mnie pod sam portret. Pożegnaliśmy się krótkim cześć i rozeszliśmy się w swoje strony.

Dlaczego cały czas się uśmiecham?

//Draco
Widok śpiącej Hermiony umilił mi całą karę i stało się tak, że wyczyściłem wszystkie klatki. Wtedy było mi trochę smutno, bo oznaczało to, że nie będę z nią tak często się widywał. Ale zaraz, zaraz.. Draco nie może się spotykać z Hermioną, ale Stiles może. Od razu na mojej twarzy pojawił się banan.

Pożyczę sobie wygląd Stiles'a, żeby spędzić z Granger trochę czasu. Nie wiem dlaczego, ale ta dziewczyna utkwiła mi w głowie.

Gdy odprowadziłem ją pod dormitorium sam ruszyłem do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Jednak, po drodze spotkałem moją "dziewczynę", która od razu zaprowadziła mnie w jakiś korytarz.

-Co to ma znaczyć? Czemu byłeś Granger? - w jej oczach pojawiły się łzy.

-Uspokój się. Tylko ją odprowadziłem z szlabanu.- warknąłem.

-Nie musisz udawać, że ją lubisz Draco. - lekko mnie pchnęła.

-Nie wiem o czym mówisz. - prychnąłem. Ta dziewczyna zaczęła mi działać na nerwy.

-Po prostu bądź dla niej oschły jak zawsze. - mruknęła.

-Nie mogę tego zrobić rozumiesz? Ona nie jest mi obojętna. Nie umiałbym zerwać z nią kontaktu, jest ważną częścią mnie. - wyjaśniłem nie zdając sobie sprawy co powiedziałem.

-Nie możesz być z nią Draco. - fuknęła.

-Ja nie, ale Stiles owszem. Stiles to ta prawdziwa wersja mnie. Nie obchodzi mnie twoje zdanie i tak będę chodził z Hermioną Granger. - zdenerwowałem się robiąc minę jak obrażone dziecko.

-Ale Draco jest mój. - powiedziała ze łzami w oczach, lekko spuszczając głowę.

-Mówisz o mnie jak o jakieś rzeczy. Jestem z tobą tylko z powodu Stiles'a. Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. - powiedziałem, zręcznie ją wymijając.

I takim sposobem Parkinson zepsuła mi cały humor. No super. Teraz nie miałem ochoty na nic, a myśl o moich zaległych wypracowaniach jeszcze to pogłębiła.

Czeka mnie długi wieczór.

Rano wstałem najpóźniej z chłopaków. Blaise czekał na mnie, podczas gdy ja ubierałem swoją szatę i pakowałem książki. Obaj ruszyliśmy szybko do Wielkiej Sali na śniadanie.

-Jak tam z Hermą? - spytał ironicznie Zabini.

-Daj spokój jestem głodny. - mruknąłem.

-No dawaj mów! - szturchnął mnie.

-Wyobraź sobie, że podoba ci się dziewczyna z którą nie możesz być. - powiedziałem przeczesując włosy.

-Jest aż tak źle? - fuknął.

-Jeszcze do tego Pansy... Czego ona ode mnie chce do cholery?! - wybuchłem tak że parę uczniów na mnie spojrzało.

-Draco uspokój się. - mruknął Blaise. - Wstyd przynosisz.

-Wiesz jakie to jest uczucie?! Kiedy ta idiotka ci pcha język do gęby na oczach twojej... Na oczach dziewczyny która ci się podoba?! - syknąłem nie zwracając uwagi na chłopaka.

-Nigdy jeszcze cię takiego nie widziałem. - Powiedział Adrian, który się koło mnie pojawił.

-A ty tu czego? - spytał Blaise.

-Spokojnie Zabini, chciałem tylko powiedzieć Malfoy

owi, żeby tak nie krzyczał na cały korytarz bo wszyscy go słyszą. - prychnął. - I jeszcze jedno.. Szaleje za Granger. - szepnął z uśmiechem na twarzy tak, że tylko ja to usłyszałem. Chłopak odszedł a ja tupnąłem nogą, jak małe dziecko.
Nienawidzę cię Adrian.

Dramione - Love to the end. ||ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz